Coraz więcej Polaków deklaruje, że płaciłoby składki na dodatkowe, dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne, gdyby je wprowadzono - pisze "Rzeczpospolita", opierając się na sondażu GFK Polonia.
Już prawie co drugi pytany zgadza się płacić dodatkowo na leczenie - 47 proc. opowiada się za kupnem takiego ubezpieczenia. Jeszcze w połowie ubiegłego roku gotowych było płacić tylko 15-30 proc. ankietowanych - podkreśla "Rzeczpospolita".
Z sondażu wynika, że 48 proc. nie zamierza kupić dodatkowego ubezpieczenia, a 5 proc. ankietowanych nie ma zdania w tej kwestii.
Według ekspertów, żeby te polisy stały się powszechne, powinny kosztować od 50 do 60 zł miesięcznie. Oznacza to, że gdyby każdy z deklarujących gotowość ich wykupu zrobił to, wówczas służba zdrowia dostałaby w sumie około 8,4 mld zł rocznie.
Politycy chcą, by dzięki dodatkowym dobrowolnym ubezpieczeniom do publicznych szpitali i przychodni trafiła większa część z 24 mld zł, które Polacy wydają na prywatne leczenie. Z publicznych pieniędzy do systemu ochrony zdrowia trafi w tym roku ok. 54 mld zł.
– To naprawdę bardzo dużo w porównaniu z innymi krajami – mówi o prywatnych wydatkach na ochronę zdrowia Stanisław Borkowski z Allianz Polska, analityk rynku.
Cena strachu o zdrowie – Podejmujemy coraz bardziej racjonalne decyzje, gdy dotyczą one naszych wydatków – komentuje wyniki sondażu prof. Janusz Czapiński, socjolog. – Już 40 procent Polaków korzysta z usług prywatnej służby zdrowia, więc i tak dodatkowo płacą za leczenie. Wolą zatem ubezpieczyć się na wypadek nagłego zdarzenia, niż potem się z nim borykać. Od miesięcy przekonują ich do tego media i protesty pracowników służby zdrowia.
– Szkoda, że to pogłębiający się bałagan w służbie zdrowia powoduje, iż coraz więcej osób zastanawia się nad dodatkowymi ubezpieczeniami – żałuje Andrzej Sośnierz, poseł PiS, do niedawna prezes NFZ, zwolennik dodatkowych ubezpieczeń. – To oznacza, że mamy coraz mniej zaufania do publicznej służby zdrowia.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24