- Formalnie mam prawo zawetować ustawę ratyfikacyjną. Ale problem leży gdzie indziej - czy ja podpiszę akt ratyfikacji czy nie, bo nie mam takiego obowiązku - powiedział Lech Kaczyński podczas wizyty w Estonii. Prezydent dodał jednak, że jest zwolennikiem ratyfiKacji traktatu
Prezydent zaznaczył, że "nie narzędzie w postaci weta (do ustawy ratyfikacyjnej), ale narzędzie w postaci odmowy ratyfikacji (traktatu), to jest to, co jest w tej chwili w jego ręku".
Podkreślił jednak, że "co innego jest narzędzie, a co innego skorzystanie z niego". Pytany wprost, czy jest gotowy ratyfikować traktat w sytuacji, kiedy nie zostanie osiągnięty kompromis co do kształtu ustawy ratyfikacyjnej odparł, że odpowiedzi na to pytanie na pewno dziś nie udzieli.
Prezydent liczy na kompromis
Lech Kaczyński zapewnił, że jest zwolennikiem ratyfikowania Traktatu z Lizbony. - Mam nadzieję, że dojdzie do zdrowego kompromisu - podkreślił. Kompromis ten powinien polegać na zabezpieczeniu w ustawie tego, co jest (według Lecha Kaczyńskiego) największym sukcesem Polski, osiągniętym na szczycie w Brukseli, a dokończonym w Lizbonie.
- Wierzę, że nie zwyciężą ambicje związane z chęcią pokazania, że "dzisiaj ja dominuję na scenie politycznej", związane z urazami z 2005 roku, kiedy inni wygrali, a inni się spodziewali zwycięstwa, tylko zwycięży interes naszego kraju - zaznaczył prezydent.
Prezydent wkroczył do Sejmu
We wtorek prezydent skierował do Sejmu swój projekt ustawy ratyfikacyjnej. Główne zapisy prezydenckiego projektu to: konieczność uzyskania zgody prezydenta, rządu i parlamentu w sprawie ewentualnego odstąpienia od zapisów Traktatu Lizbońskiego dotyczących kompromisu z Joaniny i protokołu brytyjskiego do Karty Praw Podstawowych.
Źródło: PAP, tvn24.pl