Na podstawie samych stenogramów nie można z całą pewnością wyrokować, co się stało w ostatnich sekundach lotu - uważa ekspert lotniczy, pilot Oskar Maliszewski. – Na zapis rozmów trzeba jeszcze nałożyć zapisy parametrów lotu. Dopiero wtedy będziemy mogli się zorientować na przykład czy po komendzie drugiego pilota "odchodzimy", coś się działo, czy też schodzenie do lądowania było kontynuowane – tłumaczy.
Gdyby pilot próbował poderwać samolot, rejestrator lotu zanotowałby na przykład zwiększenie mocy silników. – To o tyle istotne, że decyzja o odejściu na drugi krąg, powinna być potwierdzona jakąś komendą przez pierwszego pilota – dodaje Maliszewski.
Według niego ze stenogramów wynika, że maszyna podchodziła do lądowania zdecydowanie za szybko. - To była prędkość około 2000 stóp na minutę, a nie powinna być większa niż 800-1000 stóp – tłumaczy Maliszewski.
Słuchać TAWS, albo go wyłączyć
Jego zdaniem trudno na podstawie stenogramów wyjaśnić, czemu piloci zdecydowali się lądować, mimo że doskonale zdawali sobie sprawę z fatalnych warunków atmosferycznych panujących na lotnisku. Nie rozumie też, dlaczego ignorowali wskazania systemu ostrzegawczego TAWS.
- Komunikat pull-up nie pozostawia miejsca na decyzje pilota, on powinien przy pełnej mocy silników poderwać maszynę do góry. Być może system był nie do wykorzystania, ponieważ lotnisko nie znajduje się jego w bazie danych. Ale w takiej sytuacji powinien być wyłączony. Te komunikaty są bardzo natarczywe i rozpraszają załogę – dodaje.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24