Chory na nowotwór pies został zakopany żywcem. Z ziemi wystawała mu tylko głowa. Uratowali go działkowcy, teraz walczy o życie. Nie wiadomo, kto tak bestialsko potraktował zwierzę. Policja szuka jego właściciela.
Oda została zakopana żywcem w pobliżu ogródków działkowych - z ziemi wystawała jej tylko głowa. Pies musiał być przysypany od dłuższego czasu, bo już zaczynały jej wiotczeć mięśnie. Była skazana na śmierć - bez wody i jedzenia.
"Nie widziałam tak chudego psa"
Jak już rozpadł się, to zaczęła suka śmierdzieć i trzeba było coś z nią zrobić. Wybrano najpodlejszą drogę rozstania się z psem weterynarz Jarosław Dziwisiński
Zwierzę zostało wykopane przez jednego z działkowców. Leżące na ziemi odnalazło je później małżeństwo Gilów. - Jeszcze nie widziałam tak chudego psa. Miał taką wiszącą z brzucha żywą ranę - opowiada Katarzyna Gil. - To był dla mnie szok - dodaje Tomasz Gil.
Losem psa nie interesował się nikt, co najmniej od kilku miesięcy - bo tyle było trzeba, by urósł mu tak duży guz nowotworowy. - Jak już rozpadł się, to zaczęła suka śmierdzieć i trzeba było coś z nią zrobić. Wybrano najpodlejszą drogę rozstania się z psem - mówi weterynarz Jarosław Dziwisiński.
Hodowca umowy nie podpisał
Jak u każdego psa rasowego i na jej ciele znaleziono numer identyfikacyjny. To pozwoliło na ustalenie z jakiej pochodziła hodowli. Tam gdzie się urodziła nazwano ją Oda i ma osiem lat.
Właścicielka hodowli nie wie komu ją sprzedała. - Gdzieś ten człowiek musiał mi się wymknąć, nie mam tego nazwiska, tego pana, ja tylko wiem, że sprzedałam do Myszkowa. Tak jak sobie przypominam, to on nie chciał spisać umowy, bo powiedział, że go to nie interesuje - opowiada.
Sprawcy grożą dwa lata więzienia
Nie ma przepisów, które zmuszałyby sprzedającego i kupującego do spisania dokumentu. Zwykle jednak są one zawierane dla dobra obu stron. Nigdy np. nie wiadomo, czy szczeniak nie ma ukrytych wad lub chorób.
- Jeśli ktoś nie chce tego zrobić, no cóż, albo ma niejasne zamiary, albo jest po prostu nieuczciwym człowiekiem - uważa Agata Kondracka ze Straży dla Zwierząt w Łodzi.
Zamiary właściciela Ody widać. Uczciwość właścicielki hodowli oprócz policji być może zechce sprawdzić urząd skarbowy. Gdyby spisanie umowy ją interesowało, sprawca nieludzkiego potraktowania psa byłby już zatrzymany. Policja apeluje o pomoc w jego odnalezieniu. Grożą mu dwa lata więzienia.
Oda wróci do zdrowia?
Na szczęście Oda szybko dochodzi do siebie. Już nawet próbuje siadać.
- Jest bardzo osłabiona, cały czas jest na kroplówkach, lekach przeciwbólowych. przeciwzapalnych. Można powiedzieć, że walczymy o jej życie - mówi Patrycja Góra ze schroniska dla bezdomnych zwierząt w Myszkowie.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN