Nie ustaje polemika między Jarosławem Kaczyńskimi a Ludwikiem Dornem ws. alimentów. Były marszałek w liście tłumaczy, dlaczego i jak płaci na swoją pierwszą rodzinę. - To będzie moja ostatnia wypowiedź w tej żenującej sprawie - zapowiada. Jego zdaniem politycy PiS muszą przestrzegać moralnej doktryny prezesa PiS pod groźbą wyrzucenia z partii.
Lawina oskarżeń ruszyła, kiedy prezes PiS ostro skrytykował niedawnego przyjaciela za styl życia. – Jeśli ktoś decyduje się w bardzo dojrzałym wieku na kolejne małżeństwo i ma z niego dzieci, to ma obowiązek tak pracować, żeby starczyło na wszystkie dzieci – powiedział we wtorek w radiowych "Sygnałach Dnia" Kaczyński. CZYTAJ WIĘCEJ
Wtórował mu poseł PiS Jacek Kurski, który stwierdził z kolei Radiu Zet, że Dorn nie płaci alimentów.
"Prezes PiS bazuje na bulwarówkach"
Płacę i chcę płacić takie alimenty, na jakie mnie stać. Nie będę podawał tu kwot, bo i tak p. Kaczyński oddziera mnie z prywatności, ale są pewne granice
Były marszałek Sejmu w liście opublikowanym w czwartek w "Dzienniku" odpiera zarzuty. – Płacę i chcę płacić takie alimenty, na jakie mnie stać. Nie będę podawał tu kwot, bo i tak p. Kaczyński oddziera mnie z prywatności, ale są pewne granice – pisze Dorn.
- Wysokość obecnych alimentów została ustalona w porozumieniu z moją byłą żoną w grudniu 2006 r., gdy byłem wicepremierem. Gdy objąłem funkcję marszałka Sejmu moje dochody nieznacznie wzrosły. Po ostatnich wyborach jestem tylko posłem, a moje dochody zmniejszyły się o jedną trzecią. W kwietniu br. urodziła mi się córeczka, a żona zawiesiła w związku z tym działalność gospodarczą. Suma zobowiązań (alimenty i spłata kredytu hipotecznego) zrównała się niemal z moimi dochodami. Stąd decyzja o wystąpieniu o obniżenie alimentów do wysokości możliwej dla mnie do zapłacenia – wyjaśnia były marszałek.
Wydaje mi się, że p. Kaczyński złamał porządek "braterskich upomnień" i z miejsca postanowił ogłosić, że jestem "jako poganin i celnik". Zalecam mu lekturę źródła (Mt.18,15 - 20) Ludwik Dorn
Dorn przypomina w liście, że prezes PiS sformułował zarzuty pod jego adresem w oparciu o artykuł w bulwarówce. - Jeśli nie chciał ze mną nawiązywać kontaktu - co jestem w stanie zrozumieć - mógł skierować moją sprawę do partyjnej komisji etyki. Tam i tylko tam mógłbym podać kwoty płaconych alimentów, dane dotyczące dochodów i kwotę obniżenia alimentów. Dodam, że do celów porównawczych poprosiłbym o podanie kwot alimentów płaconych przez innych członków PiS znajdujących się w podobnej sytuacji rodzinnej, w tym niektórych najbliższych współpracowników p. Kaczyńskiego, a których wysokość nie budzi moralnej troski p. Kaczyńskiego, choć są niższe od płaconych od mnie - pisze Dorn.
- Wydaje mi się, że p. Kaczyński złamał porządek "braterskich upomnień" i z miejsca postanowił ogłosić, że jestem "jako poganin i celnik". Zalecam mu lekturę źródła (Mt.18,15 - 20) - dodaje były marszałek.
"Moralna doktryna Kaczyńskiego"
- Nie chcę mieszać spraw osobistych z polityką, ale jestem do tego zmuszony. W wypowiedzi z 24 września p. Kaczyński sformułował osobistą moralną doktrynę zobowiązań rodzinnych, którą członkowie partii powinni realizować pod groźbą wykluczenia z partii - pisze Dorn.
I wylicza: - Po pierwsze, że decyzja o urodzeniu kolejnego dziecka nie może obniżać standardu materialnego już urodzonych dzieci (jest to jeden z głównych argumentów za aborcją i szeroko rozumianą antykoncepcją wysuwany przez najbardziej prymitywnych intelektualnie zwolenników tych rozwiązań).
Po drugie, że w rodzinie obowiązuje specyficznie rozumiane ordo caritatis, czyli że potrzeby (także materialne) dzieci urodzonych wcześniej mają pierwszeństwo przed potrzebami dzieci urodzonych później. Oba te punkty nie są do utrzymania ze względów moralnych i logicznych - stwierdza Dorn. - Chyba, że p. Kaczyński w ramach swojej doktryny uznaje, że potrzeby dzieci z pierwszego związku mają pierwszeństwo przed potrzebami dzieci z następnego związku. Wtedy jego doktryna się broni z punktu widzenia logiki, natomiast moralnie jest niegodziwa - ocenia były marszałek.
Źródło: Dziennik