O 2.500 złotych miała wrosnąć od tego roku kwota przewidziana na prowadzenie biura poselskiego (obecnie to 10 tys. zł miesięcznie). Ale przypuszczalnie podwyżek nie będzie. Senatorowie PO mają zgłosić poprawkę, która wycofa zapisane już w budżecie pieniądze. Wprawdzie o niemal 300 złotych rośnie comiesięczne uposażenie posła, czyli wyniesie 9.900 zł brutto. Do tego dojdą diety i liczne inne dodatki. A jednak nasi parlamentarzyści cienko przędą - ocenia "Dziennik Zachodni".
Muszą się wspomagać pożyczkami i bezzwrotnymi zapomogami fundowanymi przez podatników. Udziela ich hojnie fundusz socjalny Sejmu. Oprocentowanie pożyczek jest stosowne do ubóstwa wybrańców narodu: pięciokrotnie mniejsze niż przy kredytach dostępnych dla przeciętnego Kowalskiego. - Zasady przyznawania pożyczek i zapomóg posłom reguluje zarządzenie marszałka Sejmu 2001 r. - cytuje Agnieszka Wierzbicka z Kancelarii Sejmu. Cóż w nim czytamy? Można dostać pożyczkę na cele mieszkaniowe - budowę, kupno domu lub mieszkania, wykupienia go od spółdzielni, uzupełnienia wkładu mieszkaniowego, remontu. Oprocentowane łaskawe - 4 proc. rocznie. Gdyby Kowalski chciał zaciągnąć taki kredyt w banku, musiałby zapłacić około 6-7 proc. W przypadku złotówek, w dobie podnoszenia stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, kredyt będzie drożał. Zwykły kredyt gotówkowy dla potrzebującego ma oprocentowanie około 20 proc. Poseł nie musiał składać tony papierów, jak Kowalski w banku, by kredyt otrzymać. Jeśli parlamentarzysta chce kupić dom lub mieszkanie albo poprawić jego standard - wystarczał wniosek z uzasadnieniem. Kancelaria Sejmu i poseł z poręczycielami podpisywali stosowną umowę - i już można było otrzymać 20 tysięcy zł do oddania w ciągu 24 najbliższych miesięcy.
Źródło: Dziennik Zachodni