Celem naszego przekazu jest pozytywna zmiana, więc zamykanie się w bańce z ludźmi, którzy myślą podobnie do mnie, byłoby absurdem. Dlatego jasno wyrażam swoje poglądy na temat różnych postaw, ale nie chciałbym stawiać twardych granic - mówi Jarosław "Bisz" Jaruszewski w rozmowie z portalem tvn24.pl. - Kiedy ludzie widzą coś, co w jakiś sposób im nie pasuje i nie może zmieścić się w ich kategoriach poznawczych, to znaczy, że coś nie tak jest z tym zjawiskiem, a nie z ich percepcją - dodaje.
Raper, poeta i producent muzyczny, a także kulturoznawca i wegetarianin, który w swoich tekstach porusza między innymi problemy ekologiczne i społeczne. Jarosław "Bisz" Jaruszewski na scenie muzycznej zadebiutował w 1999 roku, a szerszej publiczności znany jest najlepiej z grupy B.O.K. Aktualnie współtworzy projekt Bisz/Radex, który właśnie wydał swoją drugą płytę "Duch oporu".
Estera Prugar: Czym jest "polskość niezgody"?
Jarosław "Bisz" Jaruszewski: Najkrócej ujmując jest to jakaś nasza organiczna niezdolność do współżycia bez podziałów. Widzimy to bardzo często, szczególnie w ostatnim czasie. Utwór, o którym wspominasz ("Pokaż mi język" – red.) dotyczy przede wszystkim komunikacji. Teraz, kiedy mamy do czynienia z przedwyborczym szałem w mediach, to widać, że brakuje podstaw, czasami nawet w zakresie kultury osobistej. Łatwo również zobaczyć, że Polacy często budują swoją tożsamość w opozycji do czegoś i to jest smutne – potrzebujemy kogoś, kogo możemy obwinić za rzeczy, które się nam nie podobają, zamiast być otwartymi na drugiego człowieka.
Na waszej nowej płycie "Duch oporu" pojawia się sporo odniesień do kondycji społeczeństwa i podziałów.
Bo to obserwujemy. Widzimy to również na rynku muzycznym, w którym są znani artyści, którzy sobie świetnie radzą i są promowani przez media, które z kolei lubią posiłkować się nośnymi nazwiskami, w celu uzyskania "zasięgów" – to jest magiczne słowo – a my, na nowej płycie wypowiadamy się z pozycji twórców będących gdzieś na marginesie. Mamy świadomość, że robiąc coś innego, siłą rzeczy dotrzemy do mniejszej publiczności, ale z drugiej strony nie chcemy zgodzić się na zrezygnowanie z naszego charakteru tylko po to, żeby lepiej funkcjonować na rynku.
Ty chyba nie masz najgorszych "zasięgów"?
Może przy wcześniejszych płytach tak było. Teraz nasza muzyka jest dość trudna. Przede wszystkim nie wpisuje się w koniunktury gatunkowe. Nie jest to też rodzaj muzyki, której ludzie dzisiaj słuchają najczęściej. Wydaje mi się, że można w tym znaleźć analogię do sztuki współczesnej – nie proponujemy czegoś, co może się łatwo spodobać i być oglądane dla przyjemności, tylko coś, co ma być doświadczeniem inności. Z tym jest trudno.
Jesteś na scenie od 20 lat.
Możliwe, chociaż to może przesada. Pierwsze nagrania zaczynaliśmy w 1999 roku. Miałem wtedy 15 lat…
No, to już będzie 20 lat.
No, tak. Natomiast pierwsze, poważniejsze nagrania datuje na późniejszy okres. Z drugiej strony cały czas mam wrażenie, że ciągle się szkolę i kombinuję, jak udoskonalić mój warsztat literacki tak, aby przekazywać treść w jak najlepszy sposób. To mnie cieszy, bo znaczy, że jeszcze dużo przede mną. Mam marzenie, żeby być rapującym czterdziestolatkiem, a potem pięćdziesięciolatkiem, który cały czas będzie miał o czym pisać. Mam nadzieję, że będę nagrywać jak najdłużej i wydaje mi się, że tak będzie, bo ta forma jest tak bliska mojemu spojrzeniu na świat i tak otwarta, że mogę w niej robić prawie wszystko. Również świetnie współgra z moją pasją kulturoznawczą, bo jednak łączy się w tym wydawanie płyt, kontaktu z ludźmi przez Internet (a dzięki okresowi popularności mam bardzo duży fanpage), gdzie mogę wrzucać różne treści i obserwować reakcję, no i oczywiście koncerty. Z racji tego, że nasza muzyka jest niełatwa do zaklasyfikowania, mamy przyjemność grać w bardzo różnych miejscach i sytuacjach.
Treściowo poruszasz się raczej w trudnych tematach.
Zaznaczam różnorodne problemy, ale też mam dystans. Z wykształcenia jestem właśnie kulturoznawcą, więc mam świadomość, że cała moja droga muzyczna, a szczególnie te nowe płyty są trochę takim socjologicznym eksperymentem. Chcę zobaczyć, na ile mogę sobie pozwolić i gdzie jest ta granica, po której przekroczeniu ludzie już totalnie mnie odrzucą. Chociaż oczywiście bez przesady, bo nie oszukujmy się – nasza muzyka to nie jest wielka alternatywa, bo jednak staramy się te trudne tematy ujmować w formach piosenkowych i łączyć rap ze śpiewanymi refrenami Radexa oraz różnorodnością muzyczną. Natomiast ten odbiór ludzi zawsze mnie bardzo ciekawi. Zobaczenie, na ile są w stanie się otworzyć, wyzbyć oczekiwań i uprzedzeń, a po prostu słuchać, cieszyć innością, nowością i oryginalnością.
Co jest ważniejsze: drzewo czy człowiek?
Właśnie, szkoda, że musimy wybierać. To też jest ten problem z podziałami, tak naprawdę. Te dwa byty są od siebie uzależnione dość mocno, a współcześnie już chyba nawet totalnie, bo jesteśmy na granicy katastrofy ekologicznej. Fajnie, gdybyśmy mogli współżyć - dbać o ludzi i o przyrodę, w szerokim sensie. Ja sam jestem wegetarianinem, więc świat zwierząt również jest mi bliski. Ten wers, do którego nawiązujesz ("I nie płacz, że lasy są równane z ziemią. K***a, kto jest ważniejszy - człowiek czy drzewo?", piosenka "Drugi grymas losu" – red.) jest zabarwiony ironicznie, ponieważ często padają takie zarzuty przeciw ekologom czy wegetarianom, że lepiej zająć się potrzebującymi ludźmi. Jedno drugiego nie wyklucza, to nie jest wybór albo, albo. Człowiek jest ważny i drzewo jest ważne.
Co jeszcze jest dla ciebie najważniejsze?
Na tej płycie duży nacisk położony jest na problemy związane z kulturą cyfrową – jak internetowe algorytmy czyhają na naszą niezależność. Jestem na to bardzo wrażliwy, bo cenię sobie niezależność i ta artystyczna wolność była dla mnie zawsze najważniejsza. Sam tytuł albumu, "Duch oporu" – stawia nas trochę w pozycji partyzantów na scenie muzycznej. Wszystkie tematy przez nas podnoszone są "na czasie", ponieważ stały się palącymi, jak ekologia, której problemy wiążą się z kapitalistyczną gospodarką, która często jest ich powodem. To wszystko się łączy, a ludzie tkwiący w szumie informacyjnym często nie zwracają uwagi na sprawy istotne.
Wierzysz, że piosenki mogą zmienić tę sytuację, zwrócić uwagę na problemy?
Myślę, że tak, bo gdybym nie wierzył, to pewnie bym tego nie robił. Natomiast mam świadomość, że to mały procent. Pamiętam badanie, które przeczytałem i dowiedziałem się, że Polsce tylko trzy procent społeczeństwa jest wegetarianami. Zszokowało mnie to, bo temat jest nośny i często poruszany. Na pewno jest ich coraz więcej i to jest super, ale mimo wszystko, okazuje się, że te naprawdę ważne rzeczy są marginalne. Dlatego staramy się o tym mówić. Docieramy może do garstki osób, które postanowią coś zmienić i otworzyć oczy na jakąś sytuację, ale to już jest coś.
Ostatnio, odpowiadając na jakieś pytanie podczas wywiadu, powiedziałem, że szanuję każdą, nieegoistyczną aktywność. I uświadomiłem sobie, że w codziennym życiu mamy bardzo mało okazji do tego typu działań. Ja sam, mimo że staram się udzielać w wolontariatach, to jest to mała cząstka mojego życia. Dotarło do mnie, jak bardzo jesteśmy skupieni na swoich życiach i rodzinach. Niewiele poza tym robimy. Choć oczywiście są takie rzeczy, jak wybory konsumenckie, jak nie jedzenie mięsa czy nie kupowanie ubrań produkowanych z udziałem dzieci, gdzieś w Azji. Natomiast jest tego niewiele, więc warto o tym mówić i szukać nowych dróg.
Jakie znajdujesz drogi?
Głosowanie portfelami, to jest często poruszany temat, ale taka jest prawda – jedyne, co możemy zrobić, to nasze pieniądze puścić w takim kierunku, który nie będzie mnożył krzywd. Plastik – kolejny głośny temat. Ostatnio byłem na dworcu w Warszawie, wyszedłem ze sklepu i patrzę, że mam plastikową butelkę wody i zapakowane w plastik jedzenie. Poczułem się głupio. Ta świadomość, że o tym rapuję też budzi we mnie zobowiązanie do praktyki. To, oczywiście jest kropla w morzu, ale małe rzeczy robione masowo mają szansę coś zmienić.
Artyści powinni zabierać głos w kwestiach politycznych?
Wydaje mi się, że tak. To jest istotne. Sam często mam problem z formą i ujęciem jakiegoś swojego poglądu lub myśli w taki sposób, aby ona była czytelna, komunikatywna i nie generowała niepotrzebnych reakcji odrzutu, tylko dlatego, że z czymś lub kimś się nie zgadzam. Natomiast zależy mi na tym, aby móc formułować jasną treść.
Artyści potrafią takie właśnie niecodzienne czy mniej widoczne prawdy ujmować w ciekawy sposób, który trafia do ludzi. A przede wszystkim, mają swoje grono odbiorców, którzy im ufają i są jednymi z niewielu we współczesnych mediach, którzy mogą sobie pozwolić na autentyczność i mówienie wprost swojego zdania. Dlatego myślę, że rola artystów jest duża. Sam się z tym borykam, ponieważ jest wiele sytuacji, w których wydaje mi się, że powinienem zabrać głos, ale nie potrafię znaleźć odpowiedniej formy, żeby nie wchodzić w bijatykę słowną, szczególnie w Internecie. Natomiast zdaję sobie z tego sprawę i myślę, że to jest czas, kiedy ludzie kultury powinni używać swojego głosu jak najczęściej.
Idziesz na wybory?
Oczywiście.
Poza piosenkami, rozmawiasz z fanami o swoich poglądach?
Częstym zarzutem przeciwko artystom jest to, że nie chcą się opowiadać po którejś ze stron, bo nie chcą stracić publiczności. Jeśli o mnie chodzi, to wynika to z czegoś innego. Radek to ładnie określił, że my przemawiamy do uniwersalnej wrażliwości. Jak najbardziej, chciałbym docierać do ludzi, którzy mają inne poglądy niż ja. Nie chcę ich zrażać, bo celem naszego przekazu jest pozytywna zmiana, więc zamykanie się w bańce z ludźmi, którzy myślą podobnie do mnie, byłoby absurdem. Dlatego jasno wyrażam swoje poglądy na temat różnych postaw, ale nie chciałbym stawiać twardych granic. Chciałbym rozmawiać.
A co z głosami, które pytają: po co mam iść na wybory, skoro nie mam na kogo głosować i to nic nie zmieni?
To jest duży problem. Sam go mam. Samo wybranie swojego kandydata jest ciężkie i niestety trochę skłaniam się do przyznania racji tym głosom. Jest to już trochę taka machina, która żyje własnym życiem i nasze wybory niestety niewiele zmieniają. Aczkolwiek, obecnie dzieją się rzeczy, względem których – tak myślę – sporo osób czuję niezgodę i jedyne, co można zrobić, to zagłosować zgodnie ze swoim sumieniem. Poczytać trochę. Sprawdzić programy, które oczywiście też są zawsze realizowane tylko w jakimiś tam procencie, ale nic innego nam za bardzo nie zostaje.
Jaką Polskę chciałbyś zobaczyć po 13 października?
Nie wierzę, że klimat na scenie politycznej może się szybko zmienić, ale chciałbym, żeby ludzie potrafili się od niego odciąć. Mam wrażenie, że dla wielu osób to jest takie reality show, z którym się utożsamiają, jak z reprezentacją sportową: mamy dwa zespoły, które walczą ze sobą na śmierć i życie. Fajnie, gdyby ludzie zajęli się własnymi sprawami, poszukali form działalności lokalnej, żeby coś zmienić, a nie tylko kibicować.
Na początku rozmowy mówiłeś o spadku popularności twojej twórczości. Może ludzie nie lubią słuchać o tym, co mogliby w sobie i swoim życiu poprawić?
Nie wiem. Trudno mi to określić, ale zdaje mi się, że ten spadek popularności jest związany z tym, że ludzie wychodzą z założenia, że mają przed sobą jakiś utwór czy dzieło i pierwsze pytanie brzmi: czy to mi się podoba, czy nie? Jeśli od tego się wychodzi, to bardzo duża część kultury odpada w przedbiegach. Biorąc pod uwagę to, jaka jest w Polsce edukacja muzyczna i kulturalna, to siłą rzeczy, najczęściej podobają się rzeczy najprostsze. Od początku staram się otwierać ludzi, żeby w pierwszym odruchu nie oceniali się, czy im się to podoba, tylko zastanowili nad tym, co to jest – czy jest ciekawe, jakie budzi odczucia lub refleksje. Wolałbym, aby te pytania były na początku.
Powtórzę, że nie chcę generalizować, ale jeżyk jednak jest pewnym ograniczeniem, więc mówię dość ogólnie. Natomiast ludzie, kiedy mają do czynienia z jakimś obiektem artystycznym, myślą, że jeśli od razu im się on nie spodoba, to oznacza, że z tym dziełem jest coś nie tak, a nie z nimi. Prawie nigdy nie pojawia się myśli, że może jesteśmy niewystarczająco przygotowani do odbioru dzieła lub potrzebujemy spędzić z nim więcej czasu, żeby znaleźć w nim coś dla siebie. Od razu przechodzimy od tego, że coś nam się nie podoba, do tego, że w takim razie jest złe lub słabe. Bardzo ograniczające myślenie i wychodzi też poza ramy sztuki, bo spotykamy się z nim również w życiu codziennym. Kiedy ludzie widzą coś, co w jakiś sposób im nie pasuje i nie może zmieścić się w ich kategoriach poznawczych, to znaczy, że coś nie tak jest z tym zjawiskiem, a nie z ich percepcją. A może po prostu ktoś ma zbyt wąskie ramy, żeby coś przyjąć i nie daje sobie szansy na to, aby się otworzyć, ale od razu buduje barierę ochronną.
O komunikacji mówicie w piosence "Pokaż język". Jest z nią aż tak źle?
Jest wielu przykładów osób, które świetnie posługują się językiem, ale jeżeli mówimy o sytuacji masowej, to tak. Wydaje mi się też, że nie ma refleksji, czym jest dla nas sam język. Bardzo często powtarzam taką wypowiedź, że granice naszego języka są granicami naszego świata. To jest proste i oczywiste. Im większy mamy zasób słów, tym więcej możemy zrozumieć. Jest podstawowym narzędziem do komunikacji z innymi i ze światem, również światem naszych myśli, naszego przeżywania. Dlatego, im jest uboższy, tym my jesteśmy uboższymi ludźmi.
W tym utworze szczególny akcent postawiłeś na słowie "gościnny", dzieląc je na dwa: gość oraz inny.
Wszyscy lubimy przyznawać się do tej polskiej gościnności, która często rozumiana jest, jako pokazywanie się ponad stan. Fajnie to słowo rozłożyć na te dwie części: gość, inność, czyli być otwartym na innych. Jestem daleki od bycia "hurra-optymistą" i często goszczenie inności nie jest łatwe i wymaga od nas przygotowania i odpuszczenia czegoś z własnego pola, ale we współczesnym świecie chyba nie ma innej drogi. Myślę również o naszej sytuacji historycznej – jak często my byliśmy tymi innymi i to nas goszczono? A mimo wszystko, nie zawsze potrafimy zrobić to samo.
Trochę przeraża mnie to, że we wszystkich sposobach komunikacji, trochę odczłowieczonych – w Internecie lub przekazy medialne – ludzie bardzo łatwo tracą ze sobą prawdziwy kontakt. Przez jakiś czas w swojej działalności artystycznej miałem "ale" do różnych ludzi, z różnych powodów. Później, kiedy ich poznawałem i zaczynałem z nimi rozmawiać, okazywało się, że mamy bardzo dużo płaszczyzn porozumienia. Problemem jest to, że na co dzień mamy mało takich płaszczyzn, bo nawet życie sąsiedzkie zanika, alienujemy się. A słysząc jednostronne przekazy, czy ze strony polityków, czy mediów, wyrabiamy sobie pewną wizję jakiegoś człowieka, tłamsząc go w ramach, na przykład poglądów politycznych.
Lubisz wkładać kij w mrowisko?
Tak, to jest przyjemne. I też niekoniecznie w negatywnym sensie, bo taki ferment może być jak najbardziej twórczy i rozwijający. Wydaję mi się także, że jest konieczny do tego, abyśmy mogli się rozwijać. Mi to dużo dało. Na początku swojej twórczości byłem bardzo zamkniętym, radykalnym rapowym ortodoksem. Pamiętam, kiedy wyszła płyta Pezeta z Sidney’em Polakiem i dzisiaj traktuję to, jako fajną ironię losu, bo myślę, że dzisiaj dużo ludzi ma taki sam problem z moją współpracą z Radexem, jaki ja miałem z tamtym albumem. Było to dla mnie muzycznie nie do przełknięcia, inny świat. Ale krok po kroku, słuchając i oglądając, doszedłem do tego, że fascynuje mnie niemalże każdy gatunek muzyki.
Kiedy zacząłeś się otwierać?
Możliwe, że to kwestia moich studiów na filologii polskiej, gdzie zetknąłem się z bardzo różnymi ludźmi, a poszedłem tam, bo chciałem rozwijać swój warsztat rapowy i te studia wydawały mi się najciekawszą opcją. Chociaż prawdopodobnie zaczęło się już wcześniej, w liceum. To były czas, kiedy hiphopowcy bardzo nie lubili się z "metalami", a w szkole poznałem wiele taki osób i to zetknięcie twarzą w twarz ze świetnymi ludźmi zburzyło totalnie obraz tego, że coś nas dzieli, że jesteśmy dwiema subkulturami, które z zasady mają się nienawidzić. Objawił mi się ten absurd, bo gdy miałem 15 lat taki stan rzeczy wydawał mi się naturalny.
Zobacz, jak to się fajnie składa z tym, co mamy teraz na scenie politycznej: są dwie subkultury, które muszą się zwalczać, a właściwie dlaczego?
Autor: Estera Prugar / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kobas Laksa