Bardzo się boję o ten kraj - mówi o Polsce John Porter w rozmowie z tvn24.pl. - Nie widzę, jak może udać się wrócić do tego, co było wcześniej. Przeżyłem tutaj wszystko, nawet stan wojenny, i widziałem, jak silnie Polacy potrafią walczyć o wolność - podkreśla. - Za każdym razem apeluję i przypominam, że wolność – trochę jak miłość – jest czymś, o co trzeba walczyć cały czas. Nie jest dana raz na zawsze - dodaje Wojtek Mazolewski.
John Porter i Wojtek Mazolewski wydali niedawno swoją pierwszą wspólną płytę "Philosophia". W rozmowie z tvn24.pl opowiedzieli o karmicznej relacji, twórczości ponad podziałami, a także o Polsce.
Estera Prugar: Jeden z Was urodził się w 1976 roku, czyli wtedy, gdy drugi przyjechał po raz pierwszy do Polski.
Wojtek Mazolewski: Myślę, że byłem kolegą Johna, zanim tu przyjechał.
John Porter: W poprzednim życiu!
Wojtek Mazolewski: I kiedy tu przyjechał, to postanowiłem tutaj się odrodzić. Po prostu podczas którejś imprezy w Londynie na początku lat 70. musiałem przesadzić i wydarzył się wypadek, po którym odszedłem z tego świata, ale szybko wróciłem i musieliśmy się z Johnem ponownie odnaleźć.
John Porter: Bardzo silna karma.
Poczuliście to od razu, kiedy spotkaliście się już w Polsce?
John Porter: Karma nie zna czegoś takiego jak czas. Nie jest przez niego ograniczana. Zawsze wiedzieliśmy, że jesteśmy połączeni, przede wszystkim muzycznie.
Wojtek Mazolewski: Mamy silne związki, a połączyła nas muzyka. Kiedy gramy razem, czujemy głębię i przyjaźń, a różnice przestają mieć znaczenie. Wydaje mi się, że po raz kolejny przełamujemy wszelkie stereotypy, pokazując, że muzyka nie ma granic. Wszystko się może zdarzyć i mam nadzieję, że słuchający naszej płyty będą to czuć.
Można też poczuć pewien mrok. W warstwie lirycznej nawet miłość jest mroczna.
John Porter: Miłość bywa mroczna. Ale tak, zgadzam się, że jest dość mrocznie i poruszamy tematy, o których niekoniecznie na co dzień chcemy mówić. Każdy z nas ma w sobie jakieś czarne miejsce i my je pokazujemy. W pewnym sensie tłumaczenie emocji jest częścią naszej pracy.
Chcemy słuchać o tym, co jest ciemne?
John Porter: Myślę, że tak, bo to jest dużo ciekawsze. Stary przykład: kiedy facet chodzi na imprezy i wszystkie kobiety mówią, żeby trzymać się od niego z daleka, to jakoś i tak wszystkie do niego lgną. Taka jest nasza natura, szukamy czegoś głębszego niż codzienny banał. Bywa, że jest to niemiłe, ale niekoniecznie mroczne. Nie zawsze.
Mówienie o tych mroczniejszych strefach jest łatwe?
Wojtek Mazolewski: Ja bym powiedział, że ta płyta jest refleksyjna. Potrafimy sięgnąć po różne rzeczy, które nam się zdarzają i o których czasami – tak jak wspomniał John – nie chcemy mówić, a nawet myśleć. Natomiast muzycznie płyta jest bardzo żywa i jest kontrapunktem dla warstwy lirycznej. Dźwięki są pozytywne i zwiastują nadzieję. Energia, siła i moc życia wygrywają w tym wszystkim. Opowiadamy o tym, że życie jest takie, jakie jest i każdy z nas szuka sposobu na to, aby sobie z nim poradzić. Staramy się dzielić własnymi doświadczeniami, pisząc piosenki. Posłuchaj siebie tego, co czujesz, przestań patrzeć na innych i na to, ile dostałeś "lajków", bo nie to sprawi, że będziesz szczęśliwy.
John Porter: Życie jest mroczne. Wystarczy spojrzeć na to, że seryjnymi mordercami bywają ludzie, którzy wydają się być najbardziej normalnymi. Dlatego tak trudno ich znaleźć. Taka jest prawda, bywają tak zwyczajni, że nikomu nie przyjdzie do głowy, że mogą robić potworne rzeczy.
Wojtek Mazolewski: Rzeczywistość potrafi być złudna. Nie zawsze jest tak, jak nam się wydaje.
Różnice w wieku i pochodzeniu mają znaczenie przy wspólnym tworzeniu? Muzyka ma granice, które da się wyczuć czy po prostu płynie między ludźmi?
Wojtek Mazolewski: Użyłaś ciekawych słów – granice i różnice. Dla nas jedno i drugie nie istnieje. Muzyka jest przestrzenią, która stanowi najlepszy przykład na to, że granice mogą w ogóle przestać istnieć. Pozbycie się tego złudnego wyobrażenia o nich od razu daje mnóstwo możliwości. Muzyka to wolność. Różnice istnieją i to jest wspaniałe, że jesteśmy inni. Ważne jest, by zrozumieć, że one nie muszą nas od siebie oddalać, ale mogą inspirować. W Polsce jest taka narracja, że inności trzeba się bać, bo ktoś zabierze nam pracę albo porysuje nam samochód, ale to nie jest prawda. Różnice istnieją po to, abyśmy się rozwijali, mają nas uczyć.
Muzyka ma realny wpływ na zmiany w ludziach?
Wojtek Mazolewski: Chciałbym, żeby tak było i bardzo mocno wierzę w jej siłę, dlatego cały czas robię to, co robię z pełnym oddaniem. Czuję, że to jest najlepsze, co mogę z siebie w życiu dać. Dowodem na to, że zachodzą zmiany w ludziach i społeczeństwie, na które wpływ miała muzyka, są na pewno lata 60. i 70. Artyści byli głosem wolności, tolerancji, antyrasizmu, równouprawnienia i tak dalej.
John Porter: W latach 60. to Paryż był centrum kultury i sztuki, i nagle – po The Beatles – wszystko zaczęło przenosić się do Londynu. Działo się coś niesamowitego, co zmieniło wszystko. Rządzący się tego bali i dochodziło do sytuacji jak w roku 1968, nawet tu w Polsce. Muzyka jest mocna. Bardzo.
Jak wspominasz swój przyjazd do Polski w połowie lat 70.?
John Porter: Przede wszystkim jestem widocznie nienormalny, bo jest coś takiego w moim charakterze, co sprawia, że zawsze idę w odwrotną stronę niż inni. Wszyscy chcieli stąd uciekać na Zachód, żeby zarobić i szukać lepszego życia, a ja przyjechałem do kraju, w którym nie za bardzo można było zarobić, a i życie było wtedy takie sobie. Ale absolutnie tego nie żałuję. Znalazłem tutaj coś, czego nie miałem na Zachodzie. Spotkałem pełnowartościowych ludzi, poznałem bohemę polskiej elity, wspaniałe osoby, jakich nie znałem w Londynie.
Jak w Twoich oczach Polska zmieniła się przez te lata?
John Porter: Zmieniła się wyraźnie. Ale dzisiaj bardzo się boję o ten kraj. Nie widzę, jak może udać się wrócić do tego, co było wcześniej. Przeżyłem tutaj wszystko, nawet stan wojenny i widziałem, jak silnie Polacy potrafią walczyć o wolność i oddać wszystko dla zmian. Teraz znaleźliśmy się w punkcie, w którym pojawia się pytanie: dokąd stąd pójdziemy? To jest dla mnie smutne, ale będziemy walczyć dalej, żeby było lepiej. Naszą bronią jest muzyka.
Wojtku, ty w czasie stanu wojennego byłeś dzieckiem.
Wojtek Mazolewski: Tak, pamiętam ZOMO na ulicy i zakupy na kartki. Moim zadaniem było zajmowanie kolejki w mięsnym, czasami o drugiej, czasami o czwartej w nocy. Stanie tak – szczególnie przed świętami – w śniegu do 11 rano nie jest zabawne. Hartowałem się wtedy, ale jednocześnie każda komórka mojego ciała mówiła mi, że to nie jest ok. Czułem totalną niezgodę i fałsz tej sytuacji. Chodziłem pod kościół Świętej Brygidy (w Gdańsku – red.) i rozrzucałem jakieś ulotki. Pisałem piosenki. Chciałem jakkolwiek uczestniczyć w obaleniu reżimu, który nas dręczył. W wieku ośmiu lat dołączyłem do punkowego zespołu, który mój brat założył z kolegami z liceum. Już wtedy włączyłem się do całej kontrkultury, chłonąłem ją i walczyłem na swój sposób o to, żebyśmy mieli normalny kraj, w którym możemy robić to, na co mamy ochotę.
W jaki sposób widzisz zmiany po 1989 roku, jak one wyglądają z Twojej perspektywy?
Wojtek Mazolewski: Bardzo się cieszyłem i nadal cieszę, że to się nam udało, ale za każdym razem apeluję i przypominam, że wolność – trochę jak miłość – jest czymś, o co trzeba walczyć cały czas. Nie jest dana raz na zawsze. Trzeba o nią dbać i ją pielęgnować, a do tego potrzebna jest świadomość. Nie tylko jednej osoby czy kolegów, ale całego społeczeństwa. Czasami się dziwię temu larum o efekty wyborów, skoro w szkołach uczymy młodych ludzi, że dostaną piątkę, jeśli wypowiedzą twierdzenie Pitagorasa bez jego zrozumienia. Politycznie również wybieramy ludzi za wizerunek albo za to, co obiecują, a nie rozumiemy ich działań i drugiego dna, bo w szkole uczyliśmy się na pamięć, a nie nauczyliśmy się myślenia i przygotowania do życia. Jesteśmy krajem młodej demokracji i musimy się nauczyć, co jest dla nas dobre.
Jaka jest rola muzyki dzisiaj, jakie jest jej miejsce?
John Porter: Myślę, że muzyka zawsze jest w dobrym miejscu dzięki temu, że inspiruje. Wiadomo, jest inna niż kiedyś, różne są trendy, ale dopóki ludzie tworzą, to znaczy, że jest dobrze. Oczywiście nie wszystko lubię, wiadomo. Wolę muzykę lat 70. czy 80., ale to kwestia wieku.
Wojtek Mazolewski: Muzyka to głos wolności. To także bycie razem i wspólne przeżywanie tego, co dobre i złe, wesel i pogrzebów. To pierwotny rytuał. Prawdziwa muzyka wynika z powołania i służy ludziom. Nie ma nic wspólnego z biznesem. Obojętnie, o jakim gatunku mówimy. Jeżeli tworzy się coś jedynie jako biznes, to jest to co najwyżej rozrywką. Ja oczekuję od muzyki czegoś więcej i taką chcę tworzyć.
John Porter: Muzyka jest też zawsze zwierciadłem tego, co się dzieje. Mówi się: jeśli chcesz zobaczyć, jakie jest społeczeństwo, to posłuchaj, co grają i czego słuchają. Taka jest prawda, czy nam się to podoba, czy nie.
Jakie jest polskie społeczeństwo?
Wojtek Mazolewski: Uczymy się wolności i demokracji. To nie jest łatwe, a demony przeszłości i złych doświadczeń chcą nas dalej straszyć. Musimy być silni i odważni jak dawniej. Jesteśmy w trudnym momencie. Ciekawie jest to obserwować i brać w tym udział. Od zawsze wierzyłem w ludzi i dalej wierzę. Cały czas widzę wokół siebie wspaniałych, kreatywnych ludzi. Polacy mają wiele talentów i jeszcze mają przed sobą dużo dobrego do zrobienia.
Płyta "Philosophia" duetu Mazolewski/Porter miała premierę 29 maja 2019 roku.
Autor: Estera Prugar
Źródło zdjęcia głównego: Jacek Poremba | Jacek Poremba