W całej Polsce trwają protesty rolników, tymczasem przewoźnicy zapowiadają, że mogą wznowić swój protest i to na podobną skalę. - Jeżeli umowa liberalizacyjna zostanie przedłużona, a wszystko na to wskazuje po ostatnich deklaracjach ministra Pawła Gancarza, to dojdzie do protestów na nieobliczalną skalę. Proszę naprawdę wziąć to pod uwagę - powiedział przewodniczący komitetu obrony przewoźników i pracodawców transportu Waldemar Jaszczur podczas konferencji w Sejmie.
- Mamy porozumienie. Porozumienie, które było wyczekiwane nie tylko przez polskich przewoźników, ale wielu przedsiębiorców w Polsce, w Komisji Europejskiej, w Ukrainie. Mamy to - poinformował we wtorek, 16 stycznia, podczas konferencji prasowej minister infrastruktury Dariusz Klimczak. Efektem porozumienia było zaprzestanie protestu przewoźników na przejściach drogowych granicznych w Korczowej, Hrebennem i Dorohusku.
Na mocy porozumienia przewoźnicy zobowiązali się do zawieszenia swojego protestu do 1 marca. Co po tej dacie? Dziś ta grupa zawodowa przypomniała o sobie.
"Protestowaliśmy przed rolnikami"
- Jesteśmy jeszcze my, przewoźnicy, którzy protestowali przed rolnikami - powiedział przewodniczący komitetu obrony przewoźników i pracodawców transportu Waldemar Jaszczur podczas konferencji zorganizowanej w Sejmie przez polityków PiS. - Ponad dwa miesiące protestów na granicy z Ukrainą nie przyniosły nic. Jedynie straty. Osoby, które najbardziej zaangażowały się w te protesty zaniedbały własne firmy, w wyniku czego stoją już one na granicy upadłości - dodał.
Jaszczur przypomniał, że ich głównym postulatem był "powrót do zezwoleń sprzed wojny" (na pełnych zasadach komercyjnych - przyp. red.). - Unia Europejska na tyle była wspaniałomyślna, iż w ubiegłym roku, w czerwcu, podpisała umowę liberalizacyjną z Ukrainą. Szanowni państwo, była to bardzo zła decyzja, decyzja nieprzemyślana, decyzja, w wyniku której pogrążyła się polska branża transportowa. My jako przewoźnicy nie rozumiemy, że ludzie, którzy podejmują tego typu decyzje, nie zastanawiają się nad negatywnymi skutkami tychże umów - powiedział przedstawiciel przewoźników.
Stwierdził przy tym, że nikt nie przestrzega ze strony ukraińskiej postanowień umowy. - W obecnym czasie kontrole są znikome. Nie tak miało być, nie na to się umawialiśmy - stwierdził Jaszczur i odniósł się do rozmów z ministrem Klimczakiem.
- Rozmawialiśmy, jak wybrnąć z tej sytuacji. I to w mojej ocenie pan minister doskonale zrozumiał, jakie są potrzebne działania, namacalne działania. Działania przede wszystkim pragmatyczne, a nie populistyczne, aby polski transport mógł przetrwać, a w dalszej części funkcjonować na normalnych zasadach. Niestety stało się coś zupełnie innego. Zostało podpisane porozumienie, a w zasadzie nieporozumienie, między nowym ministrem a protestującymi, z którego tak naprawdę nic nie wynika. Tak naprawdę wynika jedno, że obecny rząd nic nie może, a wiele musi - powiedział Jaszczur w towarzystwie polityków Prawa i Sprawiedliwości.
"Oczekujemy natychmiastowych działań"
- Szanowni państwo, nie tego oczekiwaliśmy, nie po to protestowaliśmy ponad dwa miesiące, stojąc na granicy w święta, Boże Narodzenie, Wigilię, aby brak był efektów naszego poświęcenia - powiedział przewodniczący Jaszczur.
- W ostatnim czasie otrzymaliśmy odpowiedź od pana ministra [Pawła - red.] Gancarza w kwestii naszych postulatów. W skrócie mogę ocenić tę odpowiedź w następujący sposób: jest to typowa sugestia dla przewoźników, jak się zadłużyć, a nie oddłużyć. A przecież nie o to nam chodzi - stwierdził. - My, przewoźnicy, oczekujemy dziś namacalnych dowodów, jak mamy wybrnąć z tej sytuacji. Jakieś propozycje. Przecież nikt w obecnym czasie nie jest w stanie się spotkać z przewoźnikami, z prawdziwymi przewoźnikami, i powiedzieć jednoznacznie: "słuchajcie panowie, wytrzymajcie jeszcze miesiąc, dwa czy trzy, a na pewno sytuacja się zmieni" - dodał.
Wskazał, że przewoźnicy nie mają z czego spłacać rat czy np. składek ZUS. - My jako przewoźnicy oczekujemy natychmiastowych działań - dodał.
- Na ostatnim spotkaniu z panem ministrem Gancarzem ja przekazałem, prosiłem, że nikt nie wyobraża sobie, że ta niekorzystna umowa, która się kończy dokładnie pod koniec czerwca, zostanie przedłużona - stwierdził. - Chcę wyraźnie powiedzieć: polski przewoźnik jest na dnie, ludzie będą mieli siłę, żeby jeszcze zawalczyć o przetrwanie. Jeżeli ta umowa liberalizacyjna zostanie przedłużona, a wszystko na to wskazuje po ostatnich deklaracjach ministra Gancarza, (...) to dojdzie do protestów na nieobliczalną skalę. Proszę naprawdę wziąć to pod uwagę (...). Mam nadzieję, że obecny rząd, obecny minister nie dopuści do takiej skali protestów, jak teraz odbywają się na polskich drogach - zaznaczył przedstawiciel przewoźników.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24