Mrożenie cen energii to zatapianie rynku - mówi Maciej Bando, wiceminister klimatu, pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej. W rozmowie z redakcją biznesową tvn24.pl odnosi się także do dynamicznych taryf za prąd, elektrowni w Ostrołęce i tego, czego w systemie energetycznym Polska potrzebuje "na wczoraj".
Maciej Bando, wiceminister klimatu, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej w rozmowie z redakcją biznesową tvn24.pl odnosi się do potencjalnego wzrostu cen prądu. Pod koniec stycznia weszła w życie ustawa przedłużająca zamrożenie cen energii. Według jej zapisów do końca czerwca 2024 roku maksymalna cena prądu dla gospodarstw domowych, do określonych limitów rocznego zużycia, wynosi 412 złotych za megawatogodzinę.
Mrożenie cen energii i "zatapianie rynku"
- Pewnie każdy, kto siedział na stołku prezesa URE (Urzędu Regulacji Energetyki), albo kto jest mocno zaangażowany w energetykę powie, że mrożenie cen energii to zatapianie rynku. Oczywiście pada pytanie, jak chronić ludzi przed gwałtowną zmianą ceny? Tu warto wskazać, że koszt systemu stabilizacji cen energii elektrycznej w 2023 roku był bardzo wysoki i wyniósł około trzydzieści sześć miliardów złotych - podaje.
- Widzimy, że ceny surowców i ogólnie rynki rozchwiane w efekcie rosyjskiej agresji na Ukrainę znalazły ponownie równowagę. Na to nakłada się niższy niż oczekiwano popyt na surowce w Azji i dość skuteczne zdywersyfikowanie dostaw do Europy, która w zasadzie uniezależniła się od Rosji - wskazuje.
Jak podkreśla, to wszystko ma wpływ na opracowywaną obecnie optymalną strategię na drugą połowę roku 2024 roku. - Naszym celem jest przygotowanie rozwiązań, które z jednej strony ochronią tych odbiorców, którzy tego potrzebują, a z drugiej pozwolą na racjonalne i stopniowe przywracanie warunków rynkowych. W najbliższych tygodniach zostanie zaproponowane rozwiązanie w tej sprawie - zaznacza.
- Niezależnie od powyższych rozwiązań, nad którymi pracuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska, mówi się również o wprowadzeniu tak zwanych cen dynamicznych. To znaczy, że w niektórych godzinach doby energia będzie droższa, zwłaszcza w momentach wysokiego zapotrzebowania, a w innych – tańsza, przede wszystkim w czasie niskiego zapotrzebowania na energię elektryczną - wyjaśnia.
Od sierpnia w ofercie większych firm energetycznych pojawią się tak zwane taryfy dynamiczne. W ich przypadku cena prądu może się zmieniać nawet co 15 minut. Warunkiem skorzystania jest posiadanie zdalnego (inteligentnego) licznika energii. Taka oferta może pozwolić na obniżenie rachunku za prąd w przypadku świadomego zarządzania poborem prądu - zwiększamy zużycie, kiedy prąd jest najtańszy. W przypadku nieumiejętnego korzystania z taryf dynamicznych rachunek za energię może wzrosnąć.
Jak wyjaśnia Maciej Bando, przy zastosowaniu cen dynamicznych posiadacze domów inteligentnych mieliby możliwość zarządzania swoją gospodarką energetyczną, na przykład dzięki połączeniu fotowoltaiki i magazynu energii. - Nie jestem jednak przekonany, czy wszyscy odbiorcy, którzy mogliby z tego rozwiązania skorzystać, byliby nim dziś zainteresowani - ocenia.
- Wydaje się, że na razie tylko najbardziej aktywni odbiorcy, śledzący zmiany na rynku energii, będą preferowali ten rodzaj rozliczeń. U większości z blisko trzynastu milionów polskich gospodarstw domowych oswajanie z nowymi możliwościami rozliczeń potrwa dłużej. Aby zainteresowanie cenami dynamicznymi było wysokie, potrzebne są również duże oszczędności - stwierdza.
Elektrowni jądrowej potrzebujemy na wczoraj
Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej w rozmowie z tvn24.pl przekazał również, że w ministerstwie trwają audyty. - Audyty po latach rządów PiS, chociaż ja wolę nazywać je po prostu bilansem otwarcia. Konsekwentnie sprawdzamy i weryfikujemy zaawansowanie prac, w tym zwłaszcza strategicznych inwestycji w poszczególnych spółkach - zaznacza.
- W przypadku budowy pierwszej elektrowni jądrowej w ramach Programu Polskiej Energetyki Jądrowej, myślę, że efektem tej weryfikacji będzie w pierwszej kolejności bardziej precyzyjne wskazanie realnej daty, kiedy pierwszy blok tej elektrowni, a po nim kolejne, zacznie dostarczać prąd do gniazdek w naszych domach. Ale chcę podkreślić, że do tego projektu podchodzimy ambitnie, bo czystej, stabilnej energii potrzebujemy w systemie na wczoraj - podkreśla.
Podaje przykład, że koreańskie KHNP wybudowało elektrownię jądrową w Zjednoczonych Emiratach Arabskich w kilka lat. - To rekordowe jak na światowe warunki tempo. To oczywiste, że w warunkach europejskich jest to nie do powtórzenia. W ZEA wiele procedur czy regulacji prawnych, które obowiązują w krajach Unii Europejskiej a dotyczące między innymi uregulowań rynkowych, ochrony środowiska czy konsultacji społecznych, jest mniej rygorystycznych. Zwłaszcza w odniesieniu do sektora cywilnej energetyki jądrowej normy bezpieczeństwa, procedury i regulacje w Unii Europejskiej są najbardziej wyśrubowane na świecie. O wiele bardziej niż te obowiązujące w jakimkolwiek innym regionie czy kraju - wyjaśnia Maciej Bando.
Kolejną sprawą, na którą zwraca uwagę wiceszef resortu klimatu, jest to, że "energetyka jądrowa trafiła na czas zachwiania równowagi w dotychczasowym pojmowaniu miksu energetycznego, czyli struktury źródeł produkcji energii".
- Widać to szczególnie w ostatnich dziesięciu latach: energetyka odnawialna, czyli farmy słoneczne, elektrownie wiatrowe na lądzie i morzu, stała się na tyle tania, konkurencyjna i szybka w budowie, że inwestorzy zdecydowali się postawić na OZE - zauważa. - Przez to w Europie i w Stanach Zjednoczonych zaprzestano budowy nowych elektrowni jądrowych - tłumaczy.
W jego ocenie ten trend się zmienia, bo obecność elektrowni jądrowej w miksie energetycznym jest ważna. Stanowi stabilne źródło energii w przeciwieństwie do źródeł odnawialnych.
- Słońce jednego dnia świeci, drugiego nie. Wiatr wieje lub nie. Nawet podczas sprzyjającej pogody elektrownia słoneczna, niezależnie od tego, czy duża, czy mała, z pełną mocą produkuje energię powiedzmy przez około 1,1 tysiąca godzin w roku, a rok ma ponad 8 tysięcy godzin. W przypadku wiatraków na lądzie jest to około 2,4 tysiąca godzin w ciągu roku, natomiast w przypadku instalacji na morzu jest to ponad 3,5 tysiąca godzin. A co z pozostałym czasem? Dziś niewyobrażalnym jest brak światła czy zatrzymanie przemysłu, bo nie ma energii - stwierdza.
Maciej Bando wskazuje, że nie możemy zapomnieć o ciepłownictwie. - W naszej części świata ma ono kluczowe znaczenie. W tym kontekście mówi się o masowej elektryfikacji ogrzewnictwa. Coraz bardziej popularne są pompy ciepła. Jednak one też potrzebują energii elektrycznej - przypomina.
- To zapewne jeden z najbardziej skomplikowanych programów, który zakresem wyzwań trudno porównać z czymkolwiek, z czym mierzyliśmy się jako Polska w ostatnich dekadach. Pracujemy nad modelem finansowania elektrowni jądrowej, który musimy uzgodnić z Komisją Europejską. Te rozmowy są prowadzone i chcemy ten proces do końca roku doprowadzić do takiego etapu, by dalej pozostały już jedynie formalności związane z wydaniem pozytywnej decyzji przez Komisję Europejską - tłumaczy.
Czytaj: "Decyzja jest ostateczna". Ministerstwo o lokalizacji pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce
Elektrownia w Ostrołęce. "Politycznie się dobrze sprzedawała"
Maciej Bando mówi też, że w rządzie trwają prace nad aktualizacją Polityki energetycznej Polski. - To dokument, który w ostatnich latach był lekceważony, opracowywany na podstawie zbyt optymistycznych co do realizacji założeń. Rządy poprzedniej koalicji Prawa i Sprawiedliwości, Suwerennej Polski (dawnej Solidarnej Polski) i mniejszych partii wyraźnie traktowały energetykę po macoszemu, bez konsekwentnej wizji ambitnej transformacji - mówi w rozmowie z tvn24.pl.
- Może wynikało to z braku zainteresowania, a może z traktowania energetyki tylko i wyłącznie jako narzędzia, przy użyciu którego można osiągnąć cele polityczne, czego przykładem jest elektrownia w Ostrołęce. Nie było sensu budowania tej elektrowni, ale politycznie ona się dobrze sprzedawała. Były możliwości do wystąpień, różnych deklaracji, przecinania wstęgi przy pierwszej wbitej łopacie - wylicza.
Ocenia, że energetyka jest taką gałęzią gospodarki, która oddziałuje na każdego, dlatego też często jest instrumentalizowana. - Temat energii dotyczy każdego z nas: nie tylko przedsiębiorców, ale także rodzin, dla których rachunki za ogrzewanie domu i wody stanowią ważną pozycję w budżecie domowym. Ostatnie osiem lat dla energetyki to nie był czas w pełni wykorzystany. To był czas, który nie przyniósł rozwoju na miarę naszych ambicji gospodarczych i oczekiwań modernizacyjnych - stwierdza.
"W dzisiejszych czasach trudno powiedzieć, na ile jesteśmy bezpieczni"
Pytamy wiceministra klimatu, czy Polska będzie miała pływający gazoport? - Na finiszu są negocjacje w sprawie pierwszego pływającego terminala FSRU (Floating Storage and Regasification Unit) między Gaz System S.A. a Mitsui O.S.K. Lines, spółką z wieloletnim doświadczeniem, posiadającą największą flotę FSRU na świecie. Jak się wszystko dobrze skończy, to umowa na wynajem jednostki będzie wynegocjowana do końca marca tego roku - słyszymy w odpowiedzi.
Jak dodaje, jednocześnie trwają prace przygotowawcze związane z infrastrukturą umożliwiającą przesył gazu z terminala FSRU w głąb lądu. - Chodzi nie tylko o umożliwienie zacumowania statku, czy przyłączenie go rurociągiem podmorskim do sieci przesyłowej na lądzie, ale także o budowę około 250 km połączenia pomiędzy Gdańskiem a Gustorzynem, tak by gaz z nowego terminala skutecznie zasilał odbiorców w centralnej i południowej Polsce - tłumaczy.
Bando zaznacza, że oddanie do użytkowania całej inwestycji planowane jest do końca 2027 roku. - Pływający terminal pozytywnie wpłynie na usamodzielnienie Polski, zapewniając wystarczającą ilość gazu na potrzeby gospodarstw domowych, przemysłu i energetyki. Na podstawie przeprowadzonych wielowariantowych analiz mogę stwierdzić, że kłopoty związane z brakiem gazu ziemnego nam nie grożą. Posiadamy już wystarczające bezpieczniki, jakimi są: Baltic Pipe, złoża gazu na szelfie norweskim, terminal LNG w Świnoujściu, a niedługo dołączy do nich również terminal FSRU - wymienia.
- Natomiast w dzisiejszych czasach trudno powiedzieć, na ile jesteśmy bezpieczni od zagrożeń hybrydowych. Nie można zapominać na przykład o grupach płetwonurków, którzy pływali zbyt blisko infrastruktury krytycznej czy o statkach, które gubią kotwice i "przypadkowo" uszkadzają kable elektroenergetyczne pomiędzy Finlandią a Estonią. Dlatego musimy stale dbać o ochronę infrastruktury krytycznej, bo nawet drobny incydent może powodować jej wyłączenie i mieć poważne skutki dla odbiorców, gospodarstw domowych, przemysłu, i całej gospodarki, dla której energia jest swoistym krwiobiegiem - zaznacza.
Maciej Bando nawiązuje między innymi do informacji przekazanej w październiku 2023 roku przez szwedzkiego ministra obrony cywilnej Carla-Oscara Bohlina o tym, że uszkodzony został podwodny kabel telekomunikacyjny łączący przez Zatokę Fińską Szwecję i Estonię. Jak wyjaśniono wtedy, "nie jest to całkowite zerwanie kabla, ale częściowe uszkodzenie". "Awaria nastąpiła w tym samym przedziale czasowym, gdy miało miejsce przerwanie gazociągu między Estonią i Finlandią".
Do uszkodzenia estońsko-fińskiego gazociągu w Zatoce Fińskiej doszło 8 października. Premier Finlandii Petteri Orpo informował wówczas, że awaria ta nie jest skutkiem normalnego użytkowania rurociągu, ale prawdopodobnie została spowodowana działaniem sił zewnętrznych.
Czytaj więcej: Ogromna kotwica wyłowiona z miejsca awarii gazociągu
Chcesz podzielić się ważnym tematem? Skontaktuj się z autorką tekstu: joanna.rubin@wbd.com
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock