Ciągnący się przez kilka kilometrów sznur aut i nawet godzina czekania. Tak wyglądała sytuacja, z którą musieli w niedzielę zmierzyć się kierowcy przy zjeździe z autostrady A4 w Karwianach (woj. dolnośląskie). Powód? Olbrzymi zator przy bramkach.
- Wracamy z wesela, całą trasą jechało się normalnie, kiedy nagle zobaczyliśmy olbrzymi korek - opowiada Daniel, który na pół godziny utknął przy węźle Karwiany.
Jechał od strony Katowic do Wrocławia. Jak mówi, sznury samochodów ciągnęły się kilka kilometrów. - Wszyscy tylko podjeżdżali z prędkością kilku kilometrów na godzinę i znowu stawali w upale, czekając na swoją kolej do bramki - denerwuje się.
A wtórują mu inni kierowcy. - Może trzeba by zmienić system, otworzyć bramki i po rozładowaniu korków dopiero pobierać opłaty, skoro nikt sobie z tym nie radzi? Przy takim upale ciężko się znosi godzinne stanie w miejscu - mówi pan Sławek z Radomia.
Winny długi weekend
Skąd problem? - Na autostradzie nic się nie dzieje, nie ma żadnych wypadków, żadnych naszych działań. Korek tworzy się tylko przy bramkach, których jest za mało, żeby zdążyć obsłużyć wszystkich kierowców - mówi dyżurny policji autostradowej.
Ale przyczynę takiej sytuacji znają przedstawiciele firmy Kapsch, odpowiedzialnej za pobór opłat na autostradowych bramkach. - Długi weekend - przyznaje Krzysztof Gorzkowski. - Przy wzmożonym ruchu inaczej się nie da. Pracownicy na bramkach starają się jak mogą, wszystkie punkty są otwarte, ale przepustowość jest taka jaka jest i nic nie poradzimy - mówi.
To nie pierwszy raz, kiedy na bramkach przy zjazdach z autostrady tworzą się olbrzymie korki. Podobna sytuacja miała miejsce po majowym długim weekendzie.
Autor: bieru/roody / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław