Były wicepremier Roman Giertych chciał stworzyć grupę, która będzie wymuszać pieniądze od najbogatszych Polaków - twierdzi "Wprost". Świadczyć ma o tym rozmowa Giertycha z dwoma dziennikarzami ws. zakupu niewydanej książki o Janie Kulczyku, w której miały się znajdować informacje niekorzystne dla miliardera.
Rozmowa miała miejsce w sierpniu 2011 r. w kancelarii Giertycha podczas mocno zakrapianej alkoholem kolacji. Były wicepremier spotkał się z obecnym współpracownikiem "Wprost" Piotrem Nisztorem i Janem Pińskim, dziś redaktorem naczelnym "Uważam Rze".
Rozmowa trwała dwie i pół godziny. Nagrał ją Nisztor, który ukrył dyktafon w marynarce.
"Wprost" nie upublicznił nagrania tej rozmowy. W najnowszym wydaniu tygodnika znalazły się jedynie fragmenty stenogramów - z przewagą wypowiedzi Giertycha, słowa Nisztora "Wprost" potraktował na zasadzie omówienia. Nie wiadomo więc, co odpowiadał wicepremierowi.
Według "Wprost", wypowiedzi wicepremiera mają być dowodem, że Giertych próbował kupić od Nisztora jego niewydaną książkę o Janie Kulczyku, w której miały się znajdować informacje niekorzystne dla miliardera.
Jak pisze tygodnik, z ust Giertycha miała też paść propozycja założenia spółki, która w podobny sposób, jak w przypadku książki na temat Kulczyka, będzie wymuszała pieniądze od innych najbogatszych Polaków.
W tym kontekście padły nazwiska: Zygmunta Solorza, Leszka Czarneckiego i Michała Sołowowa. Były wicepremier mówił, że chce z tej metody zrobić "way of life", czyli sposób na życie.
"Spółka kupuje, za robotę masz zapłacone"
Giertych: Jakie są perspektywy (procesu Sieczkowska kontra Kulczyk - red.), ława oskarżonych, proces, gdzie ja mu wszystkich tych emirów będę ścigał, żeby stawili, tak? (...) Całą firmę mu przeczeszą, wszystkie komputery mu pozabezpieczam. Wszystko. (...) Oczywiście dla pieniędzy. (...) I chętnie bym dodał do pakietu groźbę wydania książki, tak?
Odpowiedzi Nisztora "Wprost" nie cytuje. Twierdzi, że dziennikarz uciekał od jasnych deklaracji, tłumacząc, że ma już podpisaną umowę z wydawnictwem na biografię Kulczyka.
Giertych: Jak im powiesz, że nie bierzesz odpowiedzialności za książkę, to przecież nie wydadzą, tak? (...) Znajdziemy sposób, żeby wypowiedzieć tę umowę temu wydawnictwu. Nie dotrzymali tego, śmego, owego.
Potem były wicepremier ma przekonywać Nisztora, że przez książkę może mieć same kłopoty - tłumaczy "Wprost".
Giertych: Trochę się na tym znam. Cała odpowiedzialność skupi się na tobie.
Piński: Będziesz jedyną osobą.
Giertych: Bo przecież Kulczyk cię będzie ścigał do końca świata. Wszystkimi możliwymi metodami.
Tygodnik znów rezygnuje z cytowania wypowiedzi Nisztora. Twierdzi, że dziennikarz ucieka w dygresje, opowieści o zebranym materiale.
Były wicepremier ma tłumaczyć, że książka ma siłę rażenia, zanim się jeszcze ukaże.
Giertych: Powstanie jest najlepsze wtedy, kiedy jeszcze nie wybuchnie.
Nisztor: No, to prawda.
Giertych: Bo jak wybuchnie, to przychodzi siepacz. Ponosi koszty, ryzyko, ale wyrżnie i ma spokój, tak? A póki powstanie nie wybuchnie, to jest problem, bo on musi wstrzymać handel, boi się.
Nisztor - według "Wprost" - ma się upierać, aby książka wyszła.
Giertych: Wyjdzie książka, oni cię pozwą za chwilę,. I tyle, tak? Cała para (...) pójdzie w gwizdek. Ty nie wyrwiesz kasy, ja nie zarobię kasy. Faktem jest, że jak sprzedamy mu (Kulczykowi - red. "Wprost") książkę, to ona nie wyjdzie. To jest prawda. Ale ty musisz, słuchaj, za tyle kasy, to ty napiszesz następną książkę. No, o kimś innym.
Były wicepremier miał opisywać, jak ma to działać.
Giertych: Spółka kupuje anonimowo. Oczywiście przez mojego człowieka, mojego nazwiska nie będzie. Kupuje, płaci podatki, wszystko. Za robotę masz zapłacone pięć razy tyle, co dostaniesz w najlepszym wariancie megabestsellerów. I zabieramy się za następnego gościa, tak? Bo dla mnie to jest biznes. Ja na tym zarobię. Nie ukrywam. (...) W tej chwili modus operandi, że se bierzemy następnego gościa, tak?
Potem pada propozycja.
Giertych: Piotrek, moja ostateczna propozycja: cztery stówy (400 tysięcy złotych - red.) i dziesięć pro (chodzi o procenty, od tego, co uda się wyciągnąć od Kulczyka – red.). Mogę zainwestować, zaryzykuję, największe moje ryzyko.
Ja mogę umówić się z tobą, że przeleję ci sumę od razu. Na moje ryzyko i 20 proc. od tego, co wynegocjuję z nimi. Jeżeli mi zapłacą tyle, ile chcę. (...) To jak akcje kupujesz. Nie wiesz, czy pójdą w górę, czy...
"Wprost" cytuje dalej wyłącznie byłego wicepremiera.
Giertych: Słuchaj, powiem ci poważnie - gdyby nam się razem udało zdobyć te pieniądze, to ja bym wyszedł z następną (książką - red.), naprawdę. Jeżeli dziennikarsko, wiesz, masz hobby pisać źle o ludziach, to robisz, tak?A jeżeli korzystasz ze sławy, że robisz książki, które wydajesz albo nie wydajesz.
Słowa Nisztora ponownie nie są zacytowane. Tygodnik twierdzi, że ucieka od odpowiedzi.
Giertych: Bo możemy taki "way of life" zrobić. Ty będziesz pisał. A ja będę, słuchaj, sprzedawał to. Dawał ci support prawny.
Mecenas mówi, że to będzie bezpieczne.
Giertych: Bierzemy sobie następnego (miliardera - red.). Bezpieczeństwo całej operacji. Bierzemy to jak przez śluzę.
W tym kontekście miało paść - jak twierdzi "Wprost" - nazwisko Zygmunta Solorza.
Giertych: Czy nie możemy napisać książki o Sołowowie (Michale - red.)? O Czarneckim (Leszku - red.) można napisać trzecią książkę. (…) No to słuchaj. Ja mam kogoś, kto do nich pójdzie. Rzucisz im pytania? Czy już rzuciłeś? (…) Zadasz mu (Sołowowowi - red.) pytanie, czy w 1982 roku przewoził pan biżuterię w odbycie? Delikatnie. Dziewięć takich pytań. Były wicepremier stawia - według "Wprost" - sprawę jasno, jak miałaby działać firma zbierająca na takim "biznesie".
Giertych: Masz materiał na następną książkę, to możemy zrobić firmę, tak? Ja daję opiekę prawną. Wszystko załatwię tak, żeby było koszerne. Ty zbierasz materiały, ty piszesz, zadajesz pytania.
Nie wiadomo, jak dokładnie zareagował Nisztor. "Wprost" ponownie nie cytuje jego wypowiedzi. Tygodnik twierdzi jedynie, że dziennikarz nie chciał spółki.
Giertych: Piotr, ale tego, Andrzej Andrzejem, co zrobimy z książką?
Nisztor: Znaczy ten, ja ci powiem, że ja bym chciał to wydać.
Giertych: No dobrze, ale dlaczego tu i teraz.
Nisztor miał mówić, jak twierdzi "Wprost", że ukazanie się biografii Kulczyka będzie swoistym testem, czy tego typu książki mają w Polsce sens.
Piński: Ale pytanie po co?
Nisztor: Jak to? Po to, żeby następne książki były lepsze.
Potem "Wprost" cytuje znów Giertycha, który wypowiada się na temat Kulczyka. - Ja tego gościa nie znoszę. Generalnie z przyjemnością bym patrzył, jak mu inni urywają, co mogą - mówi Giertych.
Potem były wicepremier konkluduje: Masz konkretną ofertę, tak? To nie są, wiesz, machloje, tak dalej. (...) Nie ma w tym nic niemoralnego, bo to jest taka sytuacja na rynku. Uważam, że w tym moim działaniu nie ma nic niemoralnego.
"Wprost" twierdzi, że Giertych chciał, aby Nisztor przemyślał sprawę, a następnie, by omówił z nim "biznes". Nisztor zapewnia, że to było jego ostatnie spotkanie z Giertychem. Za pośrednictwem Pińskiego miał przekazać, że nie jest zainteresowany propozycją byłego wicepremiera.
Pozew i doniesienie do prokuratury
Giertych w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" potwierdził, że negocjował z Nisztorem sprzedaż praw autorskich "w imieniu przyjaciela pana Kulczyka", a zleceniodawca nie chciał, by Kulczykowi było przykro z powodu nieprzyjemnych dla jego ojca fragmentów publikacji.
Negocjacje miały się nie powieść, bo Nisztor chciał więcej pieniędzy (Giertych oferował mu 400 tys. zł za sprzedaż praw autorskich do książki).
- Próbowałem zapobiec oczernieniu ojca przyjaciela mojego klienta. Szantażował pan Nisztor, a nie ja. Teraz zachowuje się w myśl zasady, że złodziej krzyczy "łapaj złodzieja". Chcę się temu przeciwstawić - podkreślił Giertych.
Zapowiedział już cywilny pozew o 500 tys. zł przeciw tygodnikowi "Wprost" i doniesienie do prokuratury o złamaniu prawa przez Nisztora.
"Kłopoty z wydawnictwem"
Dziennikarz w rozmowie z Sylwestrem Latkowskim i Michałem Majewskim z "Wprost" tłumaczy, dlaczego książka o Kulczyku się nie ukazała.
Jak twierdzi, miał problemy z wydawnictwem, które trzykrotnie podpisywało umowy, a potem je zrywało. Ostatecznie "strasznie zawiedziony tamtą sytuacją" sam nie szukał wydawcy. Nikt też się nie zgłosił.
Pytany, dlaczego zdecydował się nagłośnić rozmowę z Giertychem dopiero po trzech latach, stwierdził, że nie zrobił tego wcześniej, bo chciał wykorzystać ją w książce.
- Jest przykładem nacisków, które mnie spotkały, gdy zbierałem materiał o Kulczyku. Chciałem tę historię zawrzeć we wstępie pokazującym kulisy powstawania książki. Kiedy jednak wybuchła afera podsłuchowa, zaczęto publicznie stawiać mi zarzuty, że ktoś rzekomo proponował mi 400 tys., że miałem wziąć pieniądze i tak dalej. Postanowiłem to uciąć - mówi w wywiadzie dla "Wprost" Nisztor.
Autor: MAC/tr/zp / Źródło: Wprost, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia / TVN24