Zanim znalazł go leśniczy, Forest spędził dwa tygodnie uwięziony we wnykach, które ktoś zostawił w lesie. Stracił dwie łapki. Teraz o jego sprawność walczą weterynarze. Gdy tylko rany się zagoją, chcą sprawić mu protezy. – Wiele już widzieliśmy, ale to przerosło nawet nas – mówią.
Czekał na pomoc uwięziony w lesie pod Przemyślem, 500 metrów od najbliższej drogi. Przed śmiercią uratował Foresta leśniczy, który usłyszał jego pojękiwanie.
Mężczyzna od razu wezwał na pomoc miejscowych weterynarzy. Ci udzielili szybkiej pomocy Forestowi, potem pies trafił do weterynarzy z przemyskiej lecznicy "Ada".
"Doszło do samoamputacji łap"
- Pies spędził we wnykach co najmniej tydzień, dwa. Na to wskazują ślady na pobliskim drzewie, a także obrażenia, jakich doznał. Był zaplątany we wnyki, w końcu doszło do samoamputacji dwóch łap – relacjonuje nam Jakub Kotowicz z lecznicy.
Teraz medycy robią wszystko, by zwierzę wróciło do siebie. Opatrują jego rany i liczą, że te szybko się zagoją. Planują, że wtedy zaprojektują dla Foresta protezy.
- Przed nim długa droga, najpierw musimy wyleczyć rany. Gdy uda się skonstruować protezy, Foresta czeka nauka chodzenia. Potem zaczniemy dla niego szukać nowego domu – mówi Kotowicz.
"To okrucieństwo"
Weterynarze nie tylko zaopiekowali się rannym psem, ale także przeprowadzili oględziny miejsca, w którym go znaleziono. Okazało się, że tam ukryte były kolejne wnyki. – Wiele wskazuje na to, że ten kto je zastawił, co jakiś czas sprawdzał, czy złapała się w nie jakaś zwierzyna. Możliwe, że nawet widział uwiezionego psa i nie udzielił mu pomocy – mówi Kotowicz.
- To straszne okrucieństwo. Jako weterynarze wiele już w życiu widzieliśmy, ale to przerosło nawet nas – dodaje.
O rozstawionych w lesie wnykach lekarze zaalarmowali policję. Funkcjonariusze mają ustalić, kto jest odpowiedzialny za rozstawienie sideł.
Autor: mmw / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Centrum Adopcyjne Lecznicy "Ada"