Krakowski ZIKIT, który miał zająć się odławianiem biegajacych po planatch białych szczurów, oświadczył, że przeprowadzi deratyzację. Taka decyzja bulwersuje miłośników gryzoni. "Fundacji Ogony" grozi wniesieniem sprawy do prokuratury.
Już w poniedziałek okolicy Plant pojawią się pojemniki zawierające trutki na szczury. Pudełka zostaną rozstawione w ramach deratyzacji. Odszczurzanie ma być metodą na "wyłapanie" białych, hodowlanych szczurów. Taki krok nie podoba się miłośnikom gryzoni zrzeszonym w "Fundacji Ogony". Działalność Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie chcą zgłosić do prokuratury.
Pisali pisma, niewiele wskórali
Miłośnicy szczurów robili, co mogli, by uratować biegające w centrum Krakowa zwierzęta. Barbara Hartman z "Fundacji Ogony" wystosowała do prezydenta Krakowa dwa pisma, w których prosiła o zaniechanie deratyzacji i pomoc. – Zgodnie z prawem, wyłapywanie porzuconych zwierząt domowych należy do gminy – mówi Hartman. – Mimo próśb, miasto umywa ręce. Jedyną pomoc uzyskaliśmy od wolontariuszy i ludzi o dobrym sercu – dodaje.
Szczury na Plantach od marca
Dzięki wywiadom środowiskowym fundacja ustaliła, że problem szczurów nie trwa od tygodnia, ale od kilku miesięcy. Już w marcu biegające po Plantach zwierzęta widzieli sklepikarze.
Jak zapewnia Paweł Tarczyński z "Fundacji Ogony", to nie pierwszy raz, gdy w centrum Krakowa pojawiają się hodowlane szczury. - Podejrzewamy, że obecność tych gryzoni, to "zasługa" sklepu zoologicznego lub terrarysty - mówi miłośnik gryzoni. Dodaje, że jeśli uda się wyłapać hodowlane zwierzęta, to fundacja zajmie się znalezieniem im domów.
Ludzie się boją, a sprzętu brakuje
Przedstawiciel urzędu miasta zapowiada, że jeżeli "Fundacja Ogony" nie złapie wszystkich gryzoni do poniedziałku, zostaną podjęte odpowiednie kroki.
– Szczur, mimo tego że jest zwierzęciem hodowlanym, kiedy wychodzi na wolność, staje się dziki. Naszym zadaniem jest utrzymanie ładu i porządku, nie możemy pozwolić na to by mieszkańcy bali się spacerować na Plantach – mówi Filip Szatanik.
Barbara Hartman przekonuje jednak, że wyłapanie do poniedziałku wszystkich gryzoni biegających w centrum miasta, jest niemożliwe. – Nasza fundacja składa się z kilku osób, nie mamy sprzętu ani pieniędzy na dalsze działania. Na kilkadziesiąt jam, które wykopały sobie szczury, jest tylko kilka żywołapek – dodaje przedstawicielka organizacji. CZYTAJ WIĘCEJ
Niestety, także krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami też nie ma sprzętu niezbędnego do odłowienia zwierząt. - Łapiemy koty, psy i ewentualnie gołębie - mówi pracownik towarzystwa.
Tak naprawdę nie wiadomo ile szczurów żyje na Plantach. Jak na razie udało się wyłapać jedynie kilka osobników.
Autor: kkmm//ec/kwoj / Źródło: TVN 24 Kraków