Przepychankami i wyzwiskami zakończyła się manifestacja górników sosnowieckiej kopalni Kazimierz-Juliusz. Grupa około 50 osób próbowała wtargnąć do budynku Katowickiego Holdingu Węglowego. Kordon policji otoczył siedzibę, a wobec strajkujących funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego. - Dwie osoby zostały zatrzymane - informuje śląska policja.
- Początkowo manifestacja przebiegała pokojowo. W momencie gdy strajkujący dotarli już pod siedzibę Katowickiego Holdingu Węglowego, kilkanaście osób próbowało wtargnąć do środka. Wtedy do akcji wkroczyła policja. Rozpoczęły się przepychanki, wyzwiska i rzucanie petardami – relacjonuje reporter Faktów TVN Dariusz Kmiecik i dodaje, że kilka zostało już zatrzymanych.
Kopalnia do likwidacji
Kilkuset górników ruszyło w środę rano sprzed kopalni Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu. Ta ostatnia czynna kopalnia w Zagłębiu Dąbrowskim ma zakończyć wydobycie na przełomie września i października. Powodem jest wyczerpanie dostępnych złóż.
Manifestanci żądali przedłużenia działania kopalni, a w razie gdyby to było niemożliwe - pisemnych gwarancji zatrudnienia w innych zakładach Katowickiego Holdingu Węglowego, z zachowaniem dotychczasowych uprawnień i przejęciem przez pracodawcę zobowiązań wynikających ze stosunku pracy. Chcą też uregulowania kwestii mieszkań zakładowych.
Zamknięcie kopalni zarząd KHW tłumaczy wyczerpaniem dostępnych złóż. Zapewnia, że górnicy z Kazimierza-Juliusza - gdzie pracuje ok. tysiąca osób - znajdą pracę w innych kopalniach.
Trąbki i petardy
Manifestacja przy akompaniamencie werbli i trąbek, w huku wybuchających petard, wyruszyła rano sprzed kopalni Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu. Po kilku godzinach marszu manifestanci pojechali autokarami do Katowic, by demonstrować pod siedzibą KHW. - Złodzieje! - krzyczeli górnicy.
Przemawiający przed siedzibą Holdingu szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz nazwał szefów spółki „kretynami i nieukami”. Ocenił, że tylko dzięki wspólnej walce związków zawodowych na Śląsku udaje się normalnie, godnie żyć.
- Kazimierz-Juliusz to problem całego polskiego górnictwa - argumentował Kolorz, który zagroził górniczym decydentom, że jeśli nie będą spełniali związkowych postulatów, będą jak szczury kryjące się przed ludźmi wyławiani z każdego budynku każdej spółki węglowej.
- My nie walczymy z ekonomią, ale z bezdusznymi urzędnikami, którzy tą ekonomią się zasłaniają, którzy chcą zrobić majątek, a nas pozbawić wynagrodzeń i godności. Na to przyzwolenia nie będzie - wykrzykiwał Wacław Czerkawski wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce. Jego zdaniem władze KHW chcą zlikwidować kopalnię w sposób bandycki, z dnia na dzień, bo widzą tylko cyferki, a nie ludzi. Wyraził obawę, że po likwidacji sosnowieckiej kopalni może dojść do zamykania innych zakładów górniczych. Podkreślił, że walczący o miejsca pracy górnicy nie dadzą się podzielić.
"Dzisiaj oni, jutro to możemy być my"
Szef Związku Zawodowego Sierpień Bogusław Ziętek zapowiedział, że środowa manifestacja jest tylko preludium protestów, jeśli ci, którzy szkodzą polskiemu górnictwu nie zaprzestaną swojej roboty. Zarzucił władzom KHW, że kłamią mówiąc o gwarancjach zatrudnienia. - W tym budynku są kłamcy i oszuści - krzyczał i dodał, że likwidując kopalnię, pracującym w niej górnikom i ich rodzinom zabiera się całe życie.
Pan Wojciech, który pracuje w kopalni Kazimierz-Juliusz, przyszedł na manifestację z ośmioletnim synem, wyposażonym w związkową trąbkę. - Chcę po prostu, żeby kopalnia była. Syn już chodzi do szkoły, ale go zwolniłem, bo trzeba walczyć. Ojciec musi mieć pracę, żeby syn miał wykształcenie - mówił górnik. Protestujących górników i ich rodziny wsparli związkowcy z innych kopalń i zakładów pracy z całego regionu. - Dzisiaj oni, jutro to możemy być my - mówili.
Problemy kopalni
W sosnowieckiej kopalni wrze od kilku miesięcy, powodem są m.in. problemy z terminową wypłatą wynagrodzeń. Pierwotnie kopalnia miała działać dłużej, ale problemy geologiczne i trudna sytuacja finansowa przyspieszyły tę decyzję. KHW tłumaczy ją wyczerpaniem złoża oraz narastaniem problemów związanych z opłacalnością i bezpieczeństwem resztkowego wydobycia. Aby nie pogłębiać strat, zdecydowano, że zamknięcie nastąpi z końcem września 2014 r. Miesięcznie do działalności operacyjnej kopalni trzeba dokładać 2-3 mln zł, a większość środków zajmują komornicy.
Kazimierz-Juliusz to spółka zależna KHW. Jego zarząd deklaruje, że wszyscy pracownicy znajdą pracę w innych zakładach Holdingu. Górnicy z Kazimierza-Juliusza chcą jednak gwarancji na piśmie dotyczących ich zatrudnienia, obawiają się też o los zakładowych mieszkań.
Władze Sosnowca zaskoczone
Decyzją o zakończeniu wydobycia w kopalni Kazimierz-Juliusz są zaskoczone władze Sosnowca. Według samorządowców, jeszcze kilka miesięcy temu zapewniano ich, że zakład nie zostanie zlikwidowany wcześniej niż w 2017 roku. W opinii prezydenta Sosnowca Kazimierza Górskiego, miasto powinno otrzymać zewnętrzną pomoc na zabezpieczenia wyrobiska po kopalni oraz zagospodarowanie i rewitalizację powierzchni.
- W naszej ocenie cała dzielnica Kazimierza Górniczego, gdzie mieści się kopalnia, powinna zostać objęta programem rewitalizacji ze środków zewnętrznych. Odpowiedzialność za losy kolejnej dzielnicy górniczej nie może być spychana tylko i wyłącznie na barki miasta - napisał Górski w oświadczeniu. Wyraził też zaniepokojenie sygnałami, że KHW może zaciągnąć kredyt pod zastaw mieszkań zakładowych kopalni. Według niego jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest zagwarantowanie górnikom możliwości wykupu mieszkań.
We wtorek wojewoda śląski Piotr Litwa zorganizował spotkanie poświęcone sytuacji pracowników sosnowieckiej kopalni. Wnioskowała o nie śląsko-dąbrowska „S”. Nie przyniosło ono znaczących ustaleń, termin kolejnego wyznaczono na poniedziałek. Uczestniczyli w nim członkowie Międzyzakładowego Sztabu Protestacyjno-Strajkowego w kopalni Kazimierz-Juliusz zrzeszającego górnicze związki zawodowe w tym zakładzie, a także przedstawiciele KHW.
Autor: ejas/b / Źródło: tvn24 Katowice/PAP