Kampania wyborcza w Stanach Zjednoczonych wchodzi w kluczową fazę. Obydwoje kandydaci przekonują do siebie wyborców w kluczowych stanach. Donald Trump pojawił się w restauracji jednej z sieci fastfoodowych na przedmieściach Filadelfii, gdzie smażył frytki i obsługiwał kasę. Kamala Harris wystąpiła z kolei w afroamerykańskim kościele w Georgii, gdzie świętowała swoje 60. urodziny u boku Steviego Wondera. Media zwracają też uwagę na kolejne kontrowersje wokół prorepublikańskiego pomysłu Elona Muska.
Donald Trump pojawił się w niedzielę w restauracji McDonald's. Z okienka drive-thru powiedział dziennikarzom, że Kamala Harris rzekomo kłamała, mówiąc, że pracowała w jednej z restauracji sieci podczas studiów 40 lat temu. - Mogę powiedzieć, że pracowałem teraz dłużej niż Kamala. Ona tu nigdy nie pracowała. Dlaczego to robię? Bo ona kłamie. Po co kłamać? Nie powinna kłamać na ten temat - ciągnął kandydat republikanów, utrzymując, że potwierdziła to sama firma. Dziennik "USA Today" podał jednak, że mimo twierdzeń Trumpa sieć nigdy publicznie nie ustosunkowała się do tej kwestii.
Podczas swojej wizyty Trump - odziany w fartuch, bez marynarki, lecz w koszuli i krawacie - smażył frytki, które - jak podkreślił - bardzo lubi. Pytany przez dziennikarzy o swoje ulubione danie z restauracji powiedział, że lubi wszystko i często stołuje się w fastfoodowej sieci. Kpił też z wypowiedzi swojej rywalki, że praca w kuchni jest bardzo ciężka.
- Ona mówiła, że było jej tak gorąco. Że to taka ciężka praca - mówił Trump, zauważając, że witająca go pracownica restauracji wykonuje tę pracę od wielu lat.
Dziennikarze przypomnieli Trumpowi, że Kamala Harris obchodziła w niedzielę swoje 60. urodziny. - Chciałbym powiedzieć, wszystkiego najlepszego, Kamala - stwierdził rywal demokratki. Pytany, "czy da jej frytki"?, Trump odparł: - Myślę, że dam jej kwiaty. Chociaż, może dam jej też frytki, mógłbym.
Po tych słowach Trump powtórzył: - Wszystkiego najlepszego, Kamala. Wszystkiego najlepszego!.
W niedzielę Trump udał się też na mecz ligi futbolu amerykańskiego NFL, w czasie którego zmierzyły się zespoły Pittsburgh Steelers i New York Jets.
Urodziny w towarzystwie Steviego Wondera
Kamala Harris, która w niedzielę obchodziła 60. urodziny, spędziła ten dzień w Georgii, innym kluczowym stanie. Odwiedziła tam dwa aforamerykańskie kościoły w aglomeracji Atlanty, zachęcając ludzi do pójścia na wybory.
Kandydatka demokratów zwróciła uwagę, że w Georgii głos oddał już 100-letni były prezydent Jimmy Carter; dodała, że jeśli on może zagłosować, to każdy może to zrobić. Podczas wizyty w kościele w Jonesboro do Harris dołączył piosenkarz Stevie Wonder, który zaśpiewał jej swoją piosenkę "Happy Birthday", skomponowaną pierwotnie z okazji ustanowienia święta Martina Luthera Kinga jr.
Na wiecu Harris w Lakewood Amphitheater w Atlancie na scenie pojawił się wokalista Usher.
Deklaracja Muska
Trump może liczyć na wsparcie Elona Muska, który zapowiedział, że do wyborów będzie każdego dnia rozdawał po milionie dolarów jednemu z zarejestrowanych wyborców z kluczowych stanów, którzy podpiszą jego polityczną petycję. Inicjatywa sojusznika Donalda Trump budzi kontrowersje prawne.
Musk wręczył pierwszy czek na milion dolarów już w sobotę podczas wiecu wyborczego w stolicy Pensylwanii, Harrisburgu, dając pieniądze jednemu z uczestników wydarzenia. Miliarder zapowiedział w sobotę, że podobne czeki będzie dawał codziennie do dnia wyborów 5 listopada zarejestrowanym wyborcom, którzy podpiszą jego petycję dotyczącą "konstytucyjnych praw" i prawa do posiadania broni palnej.
Petycja dostępna jest dla wyborców w siedmiu kluczowych stanach, które zdecydują o wyniku wyborów prezydenckich. Dotychczas każdy wyborca, który ją podpisał, miał otrzymywać 47 dolarów za swój podpis oraz podpis każdego, kogo do tego zachęcił. Wyjątkiem jest Pensylwania, uważana powszechnie za najważniejszy ze stanów, gdzie Musk spędza obecnie najwięcej czasu - tam do poniedziałku kwota ta wynosi 100 dol.
Oskarżenia w kierunku Muska
Komentatorzy w mediach oskarżali popierającego Trumpa szefa Tesli, że w ten sposób chce kupić głosy dla swojego kandydata. Wątpliwości co do legalności procederu zgłosił w niedzielę gubernator Pensylwanii, demokrata Josh Shapiro, który podczas wywiadu w telewizji NBC powiedział, że jest to "głęboko niepokojące" i że powinna się temu przyjrzeć prokuratura. Prawo federalne zabrania oferowania pieniędzy wyborcom w celu nakłaniania ich do oddania głosu.
Petycja Muska jest jednak teoretycznie otwarta dla wszelkich wyborców, a wypłata nie jest zależna od oddania głosu.
- Podpisałam to, bo potrzebuję gotówki i chcę zrobić na złość Muskowi - powiedział Heather, wyborczyni z Erie w Pensylwanii, która już oddała głos pocztą na Kamalę Harris. Jak stwierdziła, spodziewa się, że jej dane zostaną wpisane przez republikanów na listy wyborców, które wykorzystywane są w kampaniach wyborczych, lecz zapowiedziała, że zablokuje e-maile i SMS-y wysyłane do niej przez sztab Trumpa.
Kontrowersyjne pomysły
Petycja Muska nie jest jedyną z fundowanych przez niego kontrowersyjnych i wątpliwych prawnie inicjatyw wyborczych. Jak podawały w ostatnich dniach media, komitety, na które wpłacał Musk stoją m.in. za reklamami wyborczymi skierowanymi do muzułmanów w Michigan i Żydów w Pensylwanii. Reklamy skierowane do muzułmanów podkreślają proizraelskie sympatie Harris i jej męża (który jest Żydem), a te kierowane do Żydów zarzucają jej, że jest propalestyńska. Portal OpenSecrets podał też, że Musk stoi za kampanią SMS-ów i e-maili do wyborców podszywających się pod sztab Harris i przedstawiający fałszywe postulaty jej kampanii, jak np. pozwalanie dzieciom w szkole na zmianę płci bez wiedzy rodziców.
Z oficjalnych danych Federalnej Komisji Wyborczej wynika, że Musk wpłacił na konto swojego głównego komitetu wyborczego America PAC 75 mln dolarów, choć według "New York Timesa", sam Trump mówił swoim zwolennikom, że wartość wsparcia miliardera sięga 500 mln dol. Poza wsparciem finansowym i używaniem platformy X do kampanii na rzecz byłego prezydenta Musk zaczął też występować na wiecach poparcia dla Trumpa. Podczas sobotniego wiecu w Harrisburgu stwierdził - bez pokrycia w faktach - m.in. że demokraci wysyłają do kluczowych stanów nielegalnych imigrantów, by zagłosowali w wyborach. Wcześniej poparł obaloną teorię spiskową o tym, że maszyny do głosowania firmy Dominion sfałszowały wyniki wyborów w 2020 r.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Doug Mills-Pool/Getty Images