Rzucamy się na głęboką wodę. Próbujemy przygotować wybory korespondencyjne dla 30 milionów Polaków w ciągu miesiąca - zauważył w TVN24 prof. Marcin Matczak, który komentował przygotowania rządu do wyborów prezydenckich w formie korespondencyjnej, mimo że ustawa w tej sprawie nie została jeszcze uchwalona. Sytuację te ocenił jako "polityczne science fiction".
Przed nami wybory prezydenckie. Planowo mają się odbyć 10 maja, a ich ewentualna druga tura - 24 maja. Senat pracuje nad ustawą, według której wybory mają odbyć się w pełni korespondencyjnie. Do Sejmu ma ona wrócić w terminie do 6 maja. Mimo to, rząd, między innymi w osobie wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, zapowiedział już, że trwają przygotowania do wyborów w takiej formie.
Raport tvn24.pl: Wybory prezydenckie
"Polityczne science fiction"
Profesor Marcin Matczak, specjalista w zakresie teorii prawa z Uniwersytetu Warszawskiego pytany był w TVN24, co by powiedział, gdyby przedstawiono mu wizję tego, że wybory będą przeprowadzane w taki sposób, w jaki planuje to zrobić teraz rząd.
- Pomyślałbym, że to polityczne science fiction - odpowiedział. - Wynika to z tego, że wybory korespondencyjne zdarzają się jako uzupełniająca forma wyborów. Są kraje, gdzie odgrywają one istotną rolę - zauważył. - W tym wypadku jednak mamy do czynienia z sytuacją bez precedensu - ocenił.
Zdaniem Matczaka, "rzucamy się na głęboką wodę". - Próbujemy przygotować wybory korespondencyjne dla 30 milionów Polaków w ciągu miesiąca. To po prostu niewykonalne - tłumaczył.
- Poszliśmy na zupełną improwizację. Uważam, że zakończy się ona mianem politycznego science fiction - stwierdził. Ocenił, że taka sytuacja "nie powinna się zdarzyć, bo nie ma nic wspólnego z wyborami". - Jest dziwną koncepcją, aby na siłę zorganizować coś, co w sensie prawnym wyborami nie będzie - zaznaczył.
Matczak: to nie święto, a upadek demokracji
Prof. Matczak w TVN24 zwrócił uwagę, że "demokracja opiera się na założeniu, że głos społeczeństwa ma wpływ na to, co się w kraju dzieje". - Dzięki temu wyrażamy marzenie o jakiejś Polsce - tłumaczył.
- Nagle się okazuje, że ta karta, na której mogę wyrazić wyrazić marzenie o mojej Polsce, może w ogóle do mnie nie trafić, ona zostanie wetknięta w płot - dodał.
- Zgadzam się ze stwierdzeniem, że nie na święto demokracji czekamy, a na jakiś jej upadek - ocenił. - To kwestia zdroworozsądkowa: nie da się przeprowadzić wyborów korespondencyjnych w miesiąc dla 30 milionów ludzi - powtórzył.
"Idea państwa prawa polega na tym, że władza robi tylko to, na co prawo pozwala"
Gość programu "Koronawirus. Raport" wrócił także do słów ministra Jacka Sasina, według którego wybory w zaplanowanym terminie odbędą się "na sto procent", a karty do głosowania już się drukują.
CZYTAJ WIĘCEJ: Rozporządzenia potwierdzającego wzór nie ma. Sasin: karty do głosowania już są drukowane
- Kiedy słyszymy o tym, że pan wicepremier Sasin mówi o tym, że wprawdzie nie ma jeszcze prawa, na podstawie którego mógłby działać, ale ono na pewno będzie, to wtedy ja, jako prawnik, zastanawiam się, czy mogę pana Sasina wsadzić do więzienia i powiedzieć: wprawdzie nie ma wyroku, na podstawie którego on powinien w więzieniu być, ale na pewno będzie - skomentował Matczak.
Zaznaczył jednocześnie, że nie może tego zrobić, "bo idea państwa prawa polega na tym, że władza, jak i każdy obywatel, robi tylko to, na co prawo mu pozwala". - Jeżeli władza zrywa się z łańcucha prawa, to znaczy, że wolno jej wszystko - puentował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24