Były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński zwrócił uwagę w "Tak jest" w TVN24, że w przypadku głosowania korespondencyjnego koperty z głosami będą pozostawały przez pewien czas pod nadzorem Poczty Polskiej w - jak to określił - quasi-urnach. - Nie podejrzewam, żeby miało dojść do masowego dosypywania czy odejmowania głosów, jednak te urny znikną z pola widzenia kontroli społecznej - stwierdził.
W zbliżających się wyborach prezydenckich każdy wyborca może głosować korespondencyjnie. We wtorek mija termin, w którym można zgłosić taki zamiar komisarzowi wyborczemu za pośrednictwem urzędu tej gminy, w której dana osoba ujęta jest w spisie wyborców. O zasadach dotyczących sposobu głosowania mówił we wtorek w "Tak jest" w TVN24 były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej i sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku Wojciech Hermeliński.
"Ustawa nie przewiduje żadnej możliwości nadzoru społecznego nad tym sposobem głosowania"
Sędzia Wojciech Hermeliński przyznał, że "jest jedna rzecz, która trochę niepokoi" go, jeżeli chodzi o głosowanie metodą korespondencyjną. Zwrócił uwagę na okres, w którym koperty zwrotne z głosami będą przebywać na terenie placówek Poczty Polskiej i nie będą podlegać kontroli zewnętrznej.
- Najpóźniej 26 czerwca te quasi-urny czy skrzynie muszą być wystawione przez wyznaczonego do tego operatora, a więc przez Pocztę Polską. Tam 26 czerwca ci wyborcy w kraju, którzy złożyli wnioski, że chcą głosować korespondencyjnie, będą wrzucać koperty zwrotne z głosami. Następnie przez dwa dni do wyborów koperty zwrotne będą przechowywane - jak mówi ustawa - przez Pocztę Polską. Ustawa nie przewiduje żadnej możliwości nadzoru społecznego nad tym sposobem głosowania - zauważył Hermeliński.
Przypominał, że taki nadzór istnieje w lokalach wyborczych, kiedy oddajemy głosy w sposób tradycyjny. - To mogą być mężowie zaufania, to mogą być obserwatorzy krajowi, zagraniczni, oni mogą obserwować sam akt głosowania, liczenie głosów, mogą nawet filmować to liczenie głosów - wyliczał.
"Urny znikną z pola widzenia kontroli społecznej"
Jak mówił dalej Hermeliński, o ile "pewnie nie ma żadnych przeszkód, żeby jacyś mężowie zaufania albo jakaś ochrona" pilnowała skrzynek wyborczych na ulicach, o tyle potem "quasi-urna z kopertami zwrotnymi jest zabierana i przechowywana przez Pocztę Polską". - Nie podejrzewam, żeby miało tutaj dojść do masowego dosypywania czy odejmowania głosów, jednak te urny znikną z pola widzenia kontroli społecznej - powiedział.
Wskazał, że "nie ma podstaw prawnych, żeby na terenie Poczty Polskiej można było sprawdzić, czy przypadkiem ktoś do tych skrzyń się nie dobiera, czy nie chce czegoś dosypać czy odjąć".
Jak ostrzegł, "tu jest słaby punkt" w sposobie oddawania głosów. - Ustawa się na ten temat nie wypowiada, Kodeks wyborczy tym bardziej, bo takiej sytuacji przecież ustawodawca nie przewidywał - zauważył były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej.
"Trzeba liczyć się z tym, że wyniki pierwszej tury będą podane z opóźnieniem"
Hermeliński zwrócił uwagę na "bardzo krótkie terminy". Przypomniał, że głosujący w kraju muszą dostać pakiety najpóźniej 23 czerwca, a za granicą - najpóźniej 22 czerwca. W obu przypadkach muszą przekazać głosy do 26 czerwca.
- Można wyrażać obawy, czy szczególnie wyborcy za granicą zdążą z odesłaniem pakietów. Przecież tam nie będzie żadnych skrzynek wystawionych na ulicy. Oni muszą sami pójść na pocztę, nadać na własny koszt ten pakiet do konsula. Jeżeli ten pakiet do wyborcy zagranicznego dojdzie w poniedziałek (22 czerwca - red.), to będzie mało czasu na odesłanie - zwracał uwagę.
Były przewodniczący PKW mówił również o możliwym ogłoszeniu wyniku pierwszej tury wyborów. - Na pewno trzeba liczyć się z tym, że wyniki pierwszej tury będą podane z pewnym opóźnieniem - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24