Rafał Trzaskowski zawdzięcza Jarosławowi Gowinowi obecną sytuację i to, że odrobił starty swojej poprzedniczki - ocenił wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki z Prawa i Sprawiedliwości. Jego zdaniem, gdyby wybory prezydenckie odbyły się w maju, "można przypuszczać, że Platformy by już nie było, bo rozpadłaby w rezultacie rozliczeń". - Zrobiłem to, co należało zrobić - odpowiedział na te słowa prezes Porozumienia.
Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu z PiS, był w poniedziałek gościem Radia Kraków, gdzie mówił między innymi o kampanii przed wyborami prezydenckimi. Na sugestię prowadzącego rozmowę, że kandydat PO Rafał Trzaskowski błyskawicznie odrobił stratę poparcia Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, Terlecki powiedział: - Trzaskowski zawdzięcza to panu Gowinowi.
- Na to, że wybory się nie odbyły, złożyło się wiele przyczyn, w tym także działanie lidera Porozumienia, które było całkowicie sprzeczne z naszym pomysłem, projektem przeprowadzenia wyborów w maju - powiedział Terlecki.
Jarosław Gowin nie godził się na przeprowadzenie wyborów w maju i proponował wtedy zmianę konstytucji, która przedłużyłaby kadencję prezydenta o dwa lata.
- Kiedy ustawa została ostatecznie przyjęta, to okazało się, że czasu brakuje i że rozmaite problemy mogą spowodować nieskuteczność tych wyborów. Trzeba było je przełożyć na czerwiec - mówił wicemarszałek Sejmu.
Terlecki powiedział też, że "dziś, jakby było po wyborach, po zwycięstwie Andrzeja Dudy, można przypuszczać, że Platformy by już nie było". - Rozpadłaby w rezultacie rozliczeń po przegranych wyborach - ocenił.
Gowin: zrobiłem to, co należało zrobić
O komentarz do słów Terleckiego Gowin był pytany podczas konferencji prasowej w Krakowie.
- Gdyby wybory odbyłyby się 10 czy 23 maja, odbyłyby się w atmosferze kompletnego chaosu i Sąd Najwyższy nie mógłby uznać ich ważności- przekonywał. Jak stwierdził, "powtórzenie wyborów byłoby nie tylko wielkim ciosem w autorytet polskiego państwa, ale byłoby również ciosem w szanse kandydata Zjednoczonej Prawicy".
- Zrobiłem to, co należało zrobić. Doprowadziłem do tego, że wybory odbywają się w warunkach demokratycznych, w pełnej zgodzie z zasadami polskiej konstytucji. To jest równa rywalizacja, oczywiście szanse są wyrównane, ale na tym polega rola działaczy Porozumienia i naszej partii, żeby przekonywać do oddania głosu na Andrzeja Dudę - tłumaczył prezes Porozumienia.
"PiS się boi, wyraźnie czuje, że te wybory mogą przegrać"
- Jeszcze Andrzej Duda nie przegrał wyborów, a już zaczynają się rozliczenia w obozie Prawa i Sprawiedliwości - skomentowała słowa Terleckiego Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej.
Jej zdaniem, "PiS się boi". - PiS wyraźnie czuje, że te wybory mogą przegrać i że jeżeli opozycja będzie odpowiednio zmobilizowana, to Rafał Trzaskowski ma szansę na zwycięstwo 12 lipca (w drugiej turze - red.) - dodała.
- Oczywiście my nie możemy pozostać w samozadowoleniu, że poparcie Rafała Trzaskowskiego rośnie, musimy się zabrać za robotę - zaznaczyła.
"To Gowin jest tym troublemakerem, wichrzycielem"
Krzysztof Śmiszek z Lewicy stwierdził, że marszałek Sejmu Elżbieta Witek "oskarżała opozycję o wszystkie plagi świata, w tym odwołanie wyborów".
- Ale pan marszałek Terlecki jest bardziej szczery, zawsze mówi to, co ma w sercu i na języku. I mówi, jaka jest prawda, że to Gowin wsadził kij w szprychy Zjednoczonej Prawicy, że to Gowin próbował dogadywać się z opozycją, co było szokiem dla reszty Zjednoczonej Prawicy - mówił poseł Lewicy.
Jak dodał, "pan marszałek mówi prawdę, Gowin jest tym troublemakerem, wichrzycielem w Zjednoczonej Prawicy i zaczyna się wyciąganie konsekwencji". - Myślę, że po wyborach będzie ciekawie - ocenił.
Źródło: Radio Kraków/TVN24