Prezydent Andrzej Duda zamiast zająć się problemami z wyborami korespondencyjnymi, spotykać się ze zwykłymi Polakami, wybrał namaszczenie od prezydenta USA Donalda Trumpa na finiszu kampanii wyborczej - ocenił w czwartek kandydat Konfederacji na prezydenta Krzysztof Bosak. Jak dodał, to nie przywódcy obcych państw mają nam wskazywać prezydenta.
W środę prezydent Andrzej Duda złożył wizytę w Białym Domu. Po spotkaniu z Donaldem Trumpem oświadczył, że w najbliższym czasie podpisana zostanie umowa między rządami Polski i USA, która umożliwi prace projektowe nad wprowadzeniem energii nuklearnej dla produkcji energii w Polsce. Jak dodał, istnieje możliwość dalszego zwiększania obecności wojsk amerykańskich w naszym kraju.
Krzysztof Bosak wskazywał podczas konferencji prasowej przed Pałacem Prezydenckim na problemy z możliwością oddania głosu w wyborach przez Polaków za granicą. Mówił m.in. o "blokowaniu odbioru głosów Polaków przez zagranicznych urzędników". - Takie zachowanie w sytuacji, gdy niektórzy polscy obywatele chcieliby te głosy dostarczyć, jest absurdem - podkreślił.
Wezwał rząd do pilnego działania w sprawie wyjaśnienia problemów z głosowaniem korespondencyjnym za granicą. Jak zaznaczył, "ta sprawa jest istotna dla Konfederacji, bo na emigracji poparcie dla takich partii jak Konfederacja zawsze było wyższe niż w Polsce".
"To nie przywódcy obcych państw mają nam wskazywać prezydenta"
- Ubolewam, że prezydent Andrzej Duda zamiast troski o Polaków, którzy w stanie chaosu, epidemii, ograniczeń zostali pozostawieni sami sobie, zamiast zająć się tą sprawą (problemami z głosowaniem korespondencyjnym za granicą), wybrał namaszczenie od prezydenta USA na finiszu kampanii wyborczej - powiedział Bosak. Według niego, Duda powinien "pracować wśród Polaków".
Bosak podkreślił, że "prezydent Duda odstąpił od kampanii wyborczej, która toczy się w kraju, zrezygnował z dwóch, trzech dni na spotkania z Polakami, zrezygnował z debat". Według Bosaka "kandydat zaangażowany w kampanię walczy o głosy zwykłych Polaków, a nie jeździ po świecie, by fotografować się z przywódcami innych mocarstw, czy odbierać od nich namaszczenie, jakoby jeden był lepszym kandydatem niż inni".
- To nie przywódcy obcych państw mają nam wskazywać prezydenta - dodał.
- Wiadomo, że każde poważne państwo nie negocjuje niczego istotnego na finiszu kampanii wyborczej. Poważne sprawy są negocjowane miesiącami na poziomie roboczym na przykład w ministerstwie energetyki czy obrony narodowej - ocenił kandydat Konfederacji.
W wyborach prezydenckich, które odbędą się w niedzielę 28 czerwca, Polacy za granicą będą mogli zagłosować w jednej ze 169 komisji obwodowych. W niektórych krajach ze względów epidemicznych istnieje możliwość głosowania wyłącznie drogą korespondencyjną, w innych wyłącznie bezpośrednio, a część krajów dopuszcza obie formy głosowania.
Źródło: PAP