Im dłużej nie jest ogłaszana data wyborów, tym mniej jest prawdopodobne, że będą to w pełni demokratyczne wybory - mówił w programie "Debata Faktów" w TVN24 były działacz opozycji demokratycznej w okresie PRL, historyk profesor Aleksander Hall. Politolog z Uniwersytetu SWPS profesor Radosław Markowski wskazywał, że z przeprowadzanych przez jego uczelnię badań wynika, że "między 75 a 80 procent Polaków chce, żeby wybory odbyły się albo jesienią albo na wiosnę przyszłego roku". Socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego profesor Paweł Śpiewak mówił, że udział w tych wyborach będzie traktował w kategorii "konieczności politycznej".
W dalszym ciągu nie wiadomo, kiedy odbędą się wybory prezydenckie, które pierwotnie wyznaczono na 10 maja. Premier Mateusz Morawiecki przyznał w czwartek, że ich przeprowadzenie planowane jest na 28 czerwca. Do wyścigu prezydenckiego dołączył Rafał Trzaskowski, który został kandydatem Koalicji Obywatelskiej w miejsce Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Z majowego sondażu Kantar wynika, że gdyby wybory odbyły się za dwa miesiące, to największe poparcie uzyskałby startujący z poparciem Prawa i Sprawiedliwości obecny prezydent Andrzej Duda, którego wskazało 39 procent badanych, deklarujących chęć wzięcia udziału w wyborach. Mimo że Duda uzyskał najlepszy wynik spośród wszystkich kandydatów, obecne poparcie dla urzędującego prezydenta jest o 20 punktów procentowych niższe niż w podobnym badaniu przeprowadzanym w ubiegłym miesiącu. Na drugim miejscu znalazł się Rafał Trzaskowski z Koalicji Obywatelskiej, a podium uzupełnia kandydat niezależny Szymon Hołownia.
Prof. Markowski: z badań wynika, że między 75 a 80 procent Polaków chce, żeby wybory odbyły się albo jesienią albo na wiosnę przyszłego roku
O sytuacji związanej z wyborami prezydenckimi i o kandydaturze Rafała Trzaskowskiego rozmawiali w programie "Debata Faktów" w TVN24 politolog z Uniwersytetu SWPS profesor Radosław Markowski, były działacz opozycji demokratycznej i wykładowca Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie profesor Aleksander Hall oraz socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego profesor Paweł Śpiewak.
Profesor Markowski przywoływał prowadzone na jego uczelni badania, z których wynika, że "między 75 a 80 procent Polaków chce, żeby wybory odbyły się albo jesienią albo na wiosnę przyszłego roku". - Wśród tych 80 procent oczywiście nie dominuje elektorat PiS, ale też znaczący odsetek ludzi PiS-u, którzy się obawiają, że pandemia nie jest jeszcze za nami, też preferuje termin wiosenny - dodał.
Jak ocenił, "fundamentalną sprawą" dla ewentualnego nowego prezydenta będzie "przywrócenie konstytucyjnego porządku" i "wyrugowanie złoczyńców politycznych z życia publicznego".
"Im dłużej nie jest ogłaszana data wyborów, tym mniej jest prawdopodobne, że będą to w pełni demokratyczne wybory"
- Im dłużej nie jest ogłaszana data wyborów, tym mniej jest prawdopodobne, że będą to w pełni demokratyczne wybory - uważa historyk prof. Aleksander Hall. - Oczywiście jesteśmy w lepszej sytuacji niż wtedy, gdybyśmy byli postawieni przed jawnym oszustwem, jakie miało się dokonać 10 maja, ale to nie znaczy, że to jest dobrze - dodał.
Jak mówił Hall, "panem kalendarza wyborczego jest w tej chwili Jarosław Kaczyński, czyli ktoś, kto jest niezwykle zainteresowany rezultatem wyborów". - Ale w te chwili bardzo wiele wskazuje na to, że jednak ten termin zostanie narzucony przez władzę i, mimo wszystko, zaakceptowany przez opozycję - powiedział.
- Jestem niemal stuprocentowo przekonany, że będzie druga tura. Kandydat opozycji demokratycznej będzie moim zdaniem mógł liczyć na bardzo wiele głosów - mówił profesor.
Odnosząc się do szans Rafała Trzaskowskiego na pokonanie ubiegającego się o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudy, Hall zwrócił uwagę, że liberalno-lewicowy profil kandydata będzie mu utrudniał pozyskanie wszystkich głosów opozycyjnych". - To może być kandydat efektowny i dobry w pierwszej turze, a gorszy w drugiej turze - ocenił.
Profesor Śpiewak: udział w tych wyborach przyjmuję w kategorii konieczności politycznej
O tym, kiedy powinny odbyć się wybory i jak rozkładają się szanse poszczególnych kandydatów, mówił również profesor Paweł Śpiewak. - Władza chce narzucić za wszelką cenę datę 28 czerwca. Wszyscy kandydaci opozycyjni godzą się tę sytuację - niezależnie od tego, jaka wyjdzie ustawa, oni przystępują do tej walki - zwracał uwagę.
- Jeżeli przystępują do tej walki to znaczy, że zachęcają nas wyborców do tego, żebyśmy wzięli udział w tych wyborach, i - co więcej - że te wybory są bardziej niż znaczące. Od tego zależy w Polsce bardzo dużo - powiedział Śpiewak. Jak dodał, udział w wyborach przyjmuje jako formę "konieczności politycznej".
Profesor Śpiewak: Rafał Trzaskowski może przejąć całą tę frustrację, która gromadzi się wokół PiS-u
Komentując start w wyborach Rafała Trzaskowskiego, socjolog zauważył, że kandydat Koalicji Obywatelskiej jest "bardzo rzutki, energiczny, ma dużo do powiedzenia". Jak mówił, "to jest polityk, który zyskuje z każdym tygodniem" i "może przejąć całą tę frustrację, która gromadzi się wokół PiS-u".
Śpiewak powiedział jednocześnie, że prezydent Andrzej Duda jest w tej chwili kandydatem "bardzo marnym". - Ma tylko poparcie PiS-u. W związku z tym, gdy przystąpimy do drugiej tury wyborów, to nie ma moim zdaniem specjalnie szansy na uzyskanie głosów spoza swojego bezpośredniego otoczenia. Natomiast zasoby Trzaskowskiego - jeżeli on znajdzie się w drugiej turze - a więc zasoby Hołowni i Kosiniaka-Kamysza, będą odgrywały w drugiej turze niezwykle ważną rolę - wskazywał socjolog.
Prezydent Gdyni: sytuacja pandemiczna powoduje, że wiele osób, które przez lata angażowały się w prace komisji wyborczych, ma bardzo poważne wątpliwości
W dalszej części programu gościem był prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. Mówił o tym, w jaki sposób jego miasto przygotowuje się na organizację wyborów w potencjalnym terminie 28 czerwca. Zwrócił uwagę, że "każde wybory wymagają przede wszystkim przygotowań organizacyjnych". - O tym w kalendarzach wyborczych i dyskusjach politycznych często się zapomina, że dwa miesiące, półtora miesiąca przed wyborami rusza cały system przygotowań organizacyjnych, spotkań, szkoleń, przygotowywanie lokali wyborczych - mówił.
Jak dodał, "tylko w Gdyni to jest 1500 osób zaangażowanych bezpośrednio w same przygotowania wyborów".
Szczurek był pytany, ile z tych 1500 jest w gotowości, aby 28 czerwca pracować przy wyborach. - W gotowości mam niewielu, bo sytuacja pandemiczna powoduje, że wiele osób, które przez lata angażowały się w prace komisji wyborczych, ma bardzo poważne wątpliwości - odpowiedział.
- Czekamy też na precyzyjne instrukcje, które będą mówiły o tym, jak przygotować lokale wyborcze, jak ten proces od tej strony technicznej, technologicznej – za co się czujemy odpowiedzialni - będziemy realizować, niezależnie od tego, w którym momencie te wybory się odbędą. Chcemy je po prostu robić bezpiecznie, w sposób odpowiedzialny. Czujemy się odpowiedzialni zarówno za naszych mieszkańców, którzy przychodzą do lokali wyborczych, jak i za tych, którzy pełnią tę służbę, pracują w obwodowych komisjach wyborczych, a potem biorą udział w liczeniu, w całym złożonym procesie wyborczym - mówił prezydent Gdyni.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24