Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości przez kilka ostatnich tygodni zapewniali, że wybory korespondencyjne 10 maja odbędą się. - To jest konstytucyjny zapis, którego nie możemy złamać - mówił 2 kwietnia Jacek Sasin. - Do tego czasu będziemy gotowi - podtrzymywał 16 kwietnia. Jednak na kilka dni przed ustaloną datą wyborów powiedział, że "termin 10 maja jest terminem trudnym do zrealizowania". Zgodził się z nim szef kancelarii premiera Michał Dworczyk i rzecznik sztabu Andrzeja Dudy, Adam Bielan. - Termin 10 maja stoi pod znakiem zapytania - powiedział Bielan 6 maja. Jak władza zmieniała zdanie w sprawie wyborów prezydenckich?
Senat odrzucił we wtorek wieczorem ustawę w sprawie głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich. Teraz ustawa wróciła do Sejmu. Wynik głosowania w izbie niższej parlamentu stoi pod znakiem zapytania, bo część posłów Porozumienia może zagłosować wspólnie z opozycją za odrzuceniem ustawy. Tak więc na cztery dni przed wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na 10 maja forma, w jakiej mają się odbyć oraz ich termin nie są pewne.
Przedstawiciele PiS przez kilka ostatnich tygodni zapewniali, że wybory korespondencyjne odbędą się 10 maja. Jednak 4 maja nastąpiła zmiana narracji w obozie władzy. Pokazujemy, jak władza zmieniała zdanie w sprawie wyborów.
Źródło: TVN24