Umowa, którą zawarli Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin zakłada, że Sąd Najwyższy uzna wybory za nieważne. Zdaniem części prawników to śmiała i niebezpieczna teza. Śmiała, bo kompetencją Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest orzekanie o ważności wyboru tego czy innego kandydata na urząd prezydenta, a nie ocenienie ważności wyborów jako takich. Niebezpieczeństwo zaś kryje się w pewności obu polityków, że sąd zrobi tak, jak im się podoba. Sprawę zbadał reporter magazynu "Czarno na białym" Artur Warcholiński.
W środowy wieczór Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin prezesi koalicyjnych ugrupowań, a formalnie szeregowi posłowie, zdecydowali, że wybory prezydenckie 10 maja się nie odbędą. We wspólnym oświadczeniu poinformowali, że "po upływie terminu 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory". I pojawiły się pytania. Rzecznik Państwowej Komisji Wyborczej Tomasz Grzelewski zastanawia się, jak można mówić o wyniku, skoro nie będzie głosowania. – Będzie sprawozdanie Państwowej Komisji Wyborczej z całego procesu wyborczego, od momentu kiedy wybory zostały ogłoszone – wyjaśnia. Prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Joanna Lemańska przyznaje, że ze zdziwieniem przyjęła przyjęte z góry założenie co do przyszłego orzeczenia Sądu Najwyższego.
Joanna Lemańska przypomina, że "sędziowie są niezawiśli, niezależni i to tylko od składu orzekającego zależy, jaka będzie treść podjętego orzeczenia".
Co Sąd Najwyższy będzie unieważniał? "Tego nie wiemy"
- Podejrzewamy, że w sytuacji, kiedy nie udaje się przeprowadzić wyborów, kiedy wybory 10 maja się nie odbędą, a zostały na ten termin rozpisane, Sąd Najwyższy do tej sytuacji się odniesie poprzez uchwałę o stwierdzeniu nieważności – mówi przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości Marek Ast z Prawa i Sprawiedliwości. Zapytany, co Sąd Najwyższy będzie unieważniał, odpowiada, że "tego nie wiemy".
Zgodnie z prawem, gdy wybory się odbywają, powinno to wyglądać tak, że Państwowa Komisja Wyborcza podaje do publicznej wiadomości wyniki wyborów. Od tego momentu Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego ma 30 dni na stwierdzenie ważności wyboru prezydenta. Na podstawie sprawozdania z wyborów i po rozpoznaniu protestów wyborczych. – Sąd Najwyższy jest organem absolutnie niezależnym. Sędziowie są niezawiśli. Podejmą taką decyzję, jaką uznają za stosowną i zgodną z prawem – przekonuje Marek Ast.
W niedzielę głosowania nie będzie, ani korespondencyjnego, ani przy urnach. Nie wiadomo, co ogłosi PKW po wyborczej niedzieli skoro nie będzie wyników. Nie jest jasne kiedy i co znajdzie się w sprawozdaniu Państwowej Komisji Wyborczej. Pojawiają się również wątpliwości, jak wobec chaosu wyborczego zachowa się Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, bo prawo nie przewiduje orzekania o ważności wyborów, kiedy głosowanie się nie odbyło.
"Profil ideowy mają wyraźnie nakreślony"
Pytania o niezależność nowej izby Sądu Najwyższego, odpowiedzialnej za stwierdzanie ważności wyborów, a powołanej przez nową – wybraną przez polityków Krajową Radę Sądownictwa reporterzy "Czarno na białym" zadawali jesienią 2019 roku. Od samego początku obsadzenie tej instytucji budzi kontrowersje.
Konstytucjonalista dr hab. Ryszard Balicki zwraca uwagę, że kompetencje w zakresie wyboru członków nowej izby realizował nowy skład Krajowej Rady Sądownictwa – instytucji, która zdaniem konstytucjonalisty "obecnie wykonuje kompetencje Krajowej Rady Sądownictwa". – Dla powołania nowego składu przerwano kadencję poprzedniej Krajowej Rady Sądownictwa – przypomina prawnik. Wybrana przez polityków nowa KRS wskazała sędziów do nowej izby Sądu Najwyższego, która ma moc uchylać prawomocne wyroki z ostatnich 23 lat, i która orzeka teraz o ważności wyborów.
- Wcześniej pracowali przy PiS-owskich propozycjach zmian w Trybunale Konstytucyjnym, zmiany w Trybunale Konstytucyjnym opiniowali, działali w ultrakonserwatywnym instytucie Ordo Iuris, więc profil ideowy mają wyraźnie nakreślony – wylicza dziennikarka Onetu Magdalena Gałczyńska.
"Moje kompetencje merytoryczne były w zupełności wystarczające"
W 20-osobowym składzie Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sąd Najwyższego znaleźli się między innymi dr hab. Aleksander Stępkowski – twórca konserwatywnego stowarzyszenia Ordo Iuris i współautor książki "Dyktatura gender", a także były wiceminister spraw zagranicznych w rządzie PiS. Kolejnym członkiem izby jest dr hab. Paweł Czubik – notariusz i ekspert przy marszałku sejmu ds. Trybunału Konstytucyjnego. Prof. Marek Dobrowolski z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego był członkiem zespołu ds. prezydenckiego referendum konstytucyjnego, o które zabiegał Andrzej Duda. Z drugiej strony są sędziowie Marcin Łochowski czy Dariusz Czajkowski, niebudzący kontrowersji. W sumie na 20 osób jest czterech sędziów, a większość to naukowcy.
- W powszechnym odbiorze społecznym ogląd tej izby jest taki, że tam siedzą swoi. Tam siedzą ludzie od władzy, więc jak oni mogą być uznani za sędziów obiektywnych i sędziów niepodatnych na naciski polityczne. To nie znaczy w ogóle, że oni tacy są – mówi Magdalena Gałczyńska.
Sama prezes izby musi się zmierzyć z zarzutami o koleżeństwo z prezydentem Andrzejem Dudą. Joanna Lemańska przekonuje, że procedura wyboru prezesa izby odbywa się w ten sposób, że w pierwszej kolejności kandydat jest wskazywany przez zgromadzenie sędziów danej izby. – Na 18 głosów uzyskałam 12. Podstawowa zasada w samorządzie sędziowskim jest taka, że to sędziowie mają decydować, kogo chcieliby widzieć w charakterze prezesa – dodaje.
Portal Oko.press pisał o "zaufanej znajomej Dudy" i wskazywał, że gdy został prezydentem, powołał Joannę Lemańską na kolejne stanowiska: do komisji orzekającej o naruszeniu dyscypliny finansów publicznych czy na przedstawicielkę prezydenta w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Według portalu prezydent bywał z wizytami w podkrakowskim domu Joanny Lemańskiej.
- Jestem przekonana, że moje kompetencje merytoryczne były w zupełności wystarczające i żadne inne względy, zwłaszcza pozamerytoryczne, nie miały wpływu – twierdzi prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej.
Izba wystawiona na próbę
Nowa izba orzekała już nie po myśli partii rządzącej. – Uchylała decyzje Krajowej Rady Sądownictwa, parę razy nie podtrzymywała stanowiska ministra sprawiedliwości – podkreśla Magdalena Gałczyńska. Swą niezawisłość udowodniła też izba podczas rozpatrywania protestów wyborczych. – Protesty wyborcze zostały rozpoznane i nie zostały uznane za zasadne. Ile tego uwiarygodnienia jeszcze potrzeba? – pytał w styczniu 2019 roku sędzia Marcin Łochowski.
Dwaj politycy Jarosław Gowin i Jarosław Kaczyński wystawili na próbę wiarygodność Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sąd Najwyższego. Nakreślili swój polityczny plan działania, opierając się na orzeczeniu izby, które jeszcze nie zapadło i nie wiadomo, czy w ogóle zapadnie.
Źródło: TVN24