Oświadczenie dwóch Jarosławów to jest takie zatrzymanie się przed ścianą. I tu chyba nie ma poczucia triumfu. Raczej poczucie, że trzeba było to zrobić - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 były rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Adam Hofman. Odniósł się do porozumienia prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego i prezesa koalicyjnego Porozumienia Jarosława Gowina w sprawie wyborów prezydenckich.
Sejm w czwartek rano ostatecznie przyjął - odrzucając wniosek Senatu - ustawę dotyczącą głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Trafi ona teraz na biurko prezydenta. W obecnie obowiązującym stanie prawnym wybory prezydenckie powinny odbyć się 10 maja, a ewentualna druga tura - 24 maja. Jednak w środę wieczorem prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński oraz lider Porozumienia Jarosław Gowin we wspólnym komunikacie oświadczyli, że "po 10 maja 2020 roku oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie".
Były rzecznik PiS Adama Hofman pytany w piątek w "Jeden na jeden", czy Jarosław Kaczyński ma dzisiaj poczucie triumfu, czy porażki, odpowiedział, że "to jest dziś najciekawsza gra, czyli o zaplecze parlamentarne, o większość parlamentarną dla rządu". - Dużo ciekawsza niż o rząd, kto będzie premierem, czy o to, kto będzie prezydentem - dodał.
- To oświadczenie dwóch Jarosławów, czyli dużego i małego, i żeby było jasne - dużym jest Jarosław Kaczyński, a małym jest Jarosław Gowin - to jest takie zatrzymanie się przed ścianą i tu chyba nie ma poczucia triumfu. Raczej poczucie, że trzeba było to zrobić - ocenił Hofman.
Jego zdaniem "sprawa nie jest przesądzona, bo szklanka, która się rozbije, nawet sklejona nie spełnia swojej funkcji". - Trzeba dalej - mówię o większości rządowej, gdybym był jej architektem czy sprzymierzeńcem - szukać możliwości zwiększenia poparcia tego rządu, żeby z terrorystami, bo umówmy się, rządy mówią: z terrorystami się nie negocjuje, ale tak naprawdę każdy po cichu negocjuje. Tutaj też było trochę tak, że to były negocjacje z terrorystami. Żeby nie było już takich terrorystycznych szantaży, trzeba szukać zwiększenia poparcia dla rządu - mówił.
"Gowin musi zapłacić cenę i to najwyższą"
Pytany, jaką cenę za doprowadzenie do takiej sytuacji zapłaci Jarosław Gowin, który sprzeciwiał się przeprowadzeniu wyborów 10 maja, Hofman odpowiedział, że aby "prezes Jarosław Kaczyński, były premier i lider całego obozu przywrócił sobie taką pełną władzę do sądzenia, czyli do decydowania, co robimy, a czego nie robimy, kto przeżyje politycznie, a kto nie, Jarosław Gowin musi za to zapłacić cenę i to cenę najwyższą, to znaczy zostać (...) byłym politykiem obozu Zjednoczonej Prawicy".
- Dzisiaj tego zrobić nie można, bo zaplecze polityczne rządu to także tych kilku, ale jednak posłów Jarosława Gowina, ale w przyszłości ja bym na jego miejscu jednak zdawał sobie sprawę z konsekwencji tego, co zrobił - dodał.
Hofman stwierdził, że Gowin "źle ocenił sytuację, wpadł w pewną czarną dziurę, to znaczy uznał, że sytuacja nie będzie się poprawiać, utknął w tym, zmusił Jarosława Kaczyńskiego i cały obóz do zmiany planów". - Oczywiście jest krótkotrwałym zwycięzcą, może chodzić i triumfować, ale w dłuższej perspektywie nie ma go już w obozie Zjednoczonej Prawicy - ocenił były rzecznik PiS.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24