Wygrana Joe Bidena w sytuacji, gdy polski rząd wspierał jego oponenta, to jest bardzo poważna sprawa – powiedział w "Faktach po Faktach" były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Jak dodał, "przestrzegaliśmy rząd – nie stawiajcie wszystkich żetonów na Trumpa. No i właśnie znaleźli się na spalonym, jeśli nie poza stadionem".
Trwa liczenie głosów po wyborach prezydenckich w USA. Mimo że pięć stanów (Alaska, Nevada, Arizona, Karolina Północna i Georgia) nadal nie ogłosiło wstępnych wyników, to po przewidywanym zwycięstwie Joe Bidena w Pensylwanii, które dało mu 20 głosów elektorskich, kandydat demokratów przekroczył próg wymaganych 270 elektorów potrzebnych do objęcia funkcji prezydenta.
Po ogłoszeniu przewidywanych wyników z 45 stanów, Joe Biden zdobył 273 głosy elektorskie. Urzędujący prezydent Donald Trump ma ich 213.
"Przestrzegaliśmy rząd - nie stawiajcie wszystkich żetonów na Trumpa"
Do wyników wyborów Stanach Zjednoczonych odniósł się były minister spraw zagranicznych, eurodeputowany Koalicji Obywatelskiej Radosław Sikorski. Jego zdaniem, "zmiana prezydenta USA [na Joe Bidena – red.] w sytuacji, gdy polski rząd i media prorządowe wspierały jego oponenta, to jest bardzo poważna sprawa". - Pytanie jak wyjść z tego zaułka, w którym Polska przez niekompetentną politykę rządu się znalazła – mówił.
- W polityce zagranicznej nie zawsze jest tak, że można powiedzieć, kto przewidywał słusznie, a kto się mylił. (…) Myśmy przestrzegali ten rząd – nie stawiajcie wszystkich żetonów na nacjonalistę Trumpa. No i właśnie znaleźli się na spalonym, jeśli nie poza stadionem – powiedział.
Jak dodał, "jako patrioci możemy [politycy opozycji – red.] pomóc rządowi wyjść z tego dołka, tylko to wymaga poważnej dyskusji". – Tylko ten rząd i ten prezydent nie jest skory do dyskusji – dodał.
"To stary atlanstysta, ktoś, kto nie rzuca słów na wiatr, ktoś, na kim możemy polegać"
Radosław Sikorski był również pytany, o to czy Joe Biden, jeżeli sprawdzą się przewidywania amerykańskich mediów, będzie - jak obiecuje - prezydentem wszystkich Amerykanów, odpowiedział: "tak". - To jest amerykański dżentelmen starej daty. Człowiek, który przeszedł tragedie rodzinne. Katolik pochodzenia irlandzkiego – powiedział były szef MSZ.
Sikorski przyznał, że spotykał się z Bidenem wielokrotnie. - Wspierał nas w trudnym roku 2014. To przecież administracja [Baracka] Obamy [w której Biden był wiceprezydentem - red.] nakazała NATO napisać plany ewentualnościowe do obrony Polski - zwrócił uwagę.
- To była bardzo dobra współpraca. Teraz będzie bardziej proeuropejski nawet niż Obama. To stary atlanstysta, ktoś, kto nie rzuca słów na wiatr, ktoś, na kim możemy polegać – powiedział.
>> Zobacz przemówienie Joe Bidena oraz Kamali Harris z Wilmington
"Dwie drogi" Trumpa
Były minister odniósł się także do słów Donalda Trumpa, w których urzędujący prezydent kwestionuje wyniki wyborów prezydenckich w USA. Zdaniem Sikorskiego, "Trump ma dwie drogi". - Albo uciekać do przodu i zachować bazę poparcia, bo jednak dziesiątki milionów Amerykanów na niego głosowały. Może stworzyć jakąś rebelię czy utrzymać wpływy w Partii Republikańskiej – mówił Sikorski.
- Jest i druga droga. W momencie kiedy straci urząd, dogonią go pozwy i zarzuty prokuratorskie. (…) Mówił w kampanii, że być może jeżeli przegra, będzie musiał opuścić kraj - dodał eurodeputowany KO.
Pytany o to, czy Trump będzie buntował się przed oddaniem władzy w pokojowy sposób, Sikorski odpowiedział, że po tym, jak w grudniu zbierze się Kolegium Elektorskie, Joe Biden oficjalnie stanie się prezydentem elektem. - Wtedy, czy to na poziomie Secret Service, czy na poziomie dozorcy w Białym Domu, powie się Donaldowi Trupowi w styczniu "pan już tutaj nie mieszka" - podsumował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24