Panie prezydenckie, nie mogę się doczekać rozmowy z panem - zwrócił się bezpośrednio do Donalda Trumpa prezydent elekt Joe Biden. Demokrata zaznaczył, że jego zdaniem nie przyznanie się do porażki przez republikanina jest powodem do "wstydu". Dodał, że nic nie powstrzyma przekazania władzy prezydenckiej w USA, a ten proces już się rozpoczął. - Jestem przekonany, iż fakt, że (republikanie - red.) nie chcą przyznać w tym momencie, że wygraliśmy, nie ma większego znaczenia dla naszego planowania - zaznaczył.
Według amerykańskich mediów demokrata Joe Biden ma już zapewnione wystarczające do prezydentury ponad 270 głosów elektorskich, w związku z czym zyskał status prezydenta elekta. Media ogłosiły to w sobotę na podstawie danych z komisji wyborczych, przyznając byłemu wiceprezydentowi USA wygraną w Pensylwanii (20 głosów elektorskich) oraz Nevadzie (6). Pojedynek o Biały Dom pozostał jeszcze do rozstrzygnięcia w czterech stanach, z czego najbardziej zacięty toczy się w zapewniającej 16 głosów elektorskich Georgii. Amerykańskie media oceniają jednak, że pozostałe do zliczenia głosy matematycznie nie mogą już zmienić rezultatu wyborów.
Natomiast Donald Trump nie uznał swojej porażki. Oskarża demokratów o rzekome wyborcze fałszerstwa i zapowiada sądowe batalie, ale nie potrafi przedstawić żadnych dowodów na pokrycie tych stwierdzeń.
Biden: to wstyd
Joe Biden we wtorkowym przemówieniu w Delaware ocenił, że to "wstyd", że Trump nie uznał swojej wyborczej porażki. Wyraził także przekonanie, że "nie pomoże to dziedzictwu prezydenta". Zapytany o to, co powiedziałby urzędującej głowie państwa, gdyby ta oglądała teraz Bidena, prezydent elekt zwrócił się bezpośrednio do Trumpa: - Panie prezydenckie, nie mogę się doczekać rozmowy z panem.
- Już zaczynamy okres przekazywania władzy - mówił też Joe Biden. - Jestem przekonany, iż fakt, że (republikanie - red.) nie chcą przyznać w tym momencie, że wygraliśmy, nie ma większego znaczenia dla naszego planowania i tego, co jesteśmy w stanie zrobić od teraz do 20 stycznia - dodał, odnosząc się do dnia, w którym formalnie następuje inauguracja prezydenta USA.
78-letni demokrata ocenił też, że "nie widzi potrzeby podejmowania działań prawnych" w kwestii liczenia głosów i rzekomych nieprawidłowości.
Pozwy ze strony sztabu Trumpa
Sztab wyborczy Trumpa złożył pozwy w sprawie głosowania w Michigan, Pensylwanii i Georgii, a także sygnalizował, że planuje wnieść wniosek o ponowne przeliczenie głosów w Wisconsin. Pozwy w Georgii i Michigan zostały oddalone. W Pensylwanii, nawet jeśli zakończą się sukcesem, to nie zmienią wyniku rywalizacji o Biały Dom, biorąc pod uwagę przewagę Bidena w tym stanie - ocenia portal The Hill.
We wtorek w Delaware Biden wyraził pogląd, że Partia Republikańska została w większości "lekko zastraszona" przez Trumpa. Większość polityków GOP odmawia publicznego uznania, że demokrata będzie 46. prezydentem USA. Gratulację złożyło mu do tej pory czterech republikańskich senatorów.
Biden dodał, że oczekuje, iż niedługo będzie miał okazję porozmawiać z liderem republikańskiej większości w Senacie Mitchem McConnellem, z którym zna się od lat. Ten wpływowy polityk z Kentucky nie tytułuje demokraty prezydentem elektem.
We wtorek McConnell powiedział, że nie spodziewa się zakłóceń w okresie do zaprzysiężenia. - Myślę, że powinniśmy przestać załamywać ręce i nie zachowywać się tak, jakby to było nadzwyczajne. Przetrwamy ten okres i przyjmiemy przysięgę od zwycięzcy 20 stycznia 2021 roku - ocenił.
Źródło: PAP, Reuters