Joe Biden prowadzi w wyścigu w jednym z kluczowych stanów, w Georgii. Jeśli ostatecznie wygra, to będzie przełom w amerykańskiej polityce - skomentował z Waszyngtonu wysłannik TVN24 Piotr Kraśko.
16 głosów elektorskich z Georgii, od niemal 30 lat republikańskiego bastionu w wyborach prezydenckich, zwiększyłoby stan posiadania Joe Bidena do 269 głosów elektorskich. Aby wygrać wybory, kandydat demokratów potrzebowałby jeszcze co najmniej jednego głosu elektorskiego, czyli zwycięstwa w którymkolwiek ze stanów, w których wybory nie są jeszcze według wstępnych wyników rozstrzygnięte, czyli w Alasce, Arizonie, Nevadzie, Karolinie Północnej lub w Pensylwanii.
Kandydat demokratów w końcówce zliczania głosów w Georgii objął tam prowadzenie, notując w piątek przed południem przewagę 917 głosów nad ubiegającym się o reelekcję prezydentem Donaldem Trumpem. Przyrost głosów Bidena w ostatnim czasie związany jest ze spływaniem głosów korespondencyjnych, oddanych w aglomeracji Atlanty w hrabstwie Fulton.
- Wydaje się, że droga Joe Bidena do Białego Domu jest o wiele łatwiejsza niż Donalda Trumpa. Na tym etapie, jeśli nie wydarzyłoby się nic absolutnie nieprzewidzianego, to Joe Biden wygrał te wybory - mówił wysłannik TVN24 do USA Piotr Kraśko, który wybory relacjonuje z Waszyngtonu.
Georgię w przeszłości "zdobywał" między innymi (urodzony tam) Jimmy Carter, czy Bill Clinton, jednak w najnowszych czasach stan ten - na wyborczych mapach - jest "czerwony", republikański. Po 1992 roku w stanie tym nie wygrał żaden z demokratów. W wyborach prezydenckich cztery lata temu Donald Trump zdobył tam 50,44 procent głosów, a Hilary Clinton - 45,35 procent. W 2012 roku republikanin Mitt Romney pokonał (53,30 procent) Baracka Obamę (45,48 procent). Z kolei w 2008 roku Obama został w Georgii prześcignięty (46,90 procent) przez Johna McCaina (52,10 procent).
Kraśko zauważył, że Joe Biden wygrywający w Georgii "to byłby naprawdę przełom w amerykańskiej polityce".
Zwolennicy republikańskiego kandydata Donalda Trumpa sugerują tymczasem, że w stanie dochodzi do nieprawidłowości. Wskazują przy tym właśnie na hrabstwo Fulton. Podczas demonstracji trzymają transparenty z napisem "Foolton", co jest przekręceniem nazwy hrabstwa, w nawiązaniu do słowa "fool" (oszustwo). - Amerykanie słyszą, że są tam wielkie oszustwa wyborcze, a skorumpowana machina administracji tego stanu sprawia, że przede wszystkim republikanie są ograbieni ze swojego demokratycznego zwycięstwa. Nie ma więc wątpliwości, że (o ten stan) będzie się toczyć wiele batalii sądowych - mówił Kraśko.
Gubernatorem stanu jest republikanin, Brian Kemp, a sekretarzem stanu - Brad Raffensperger, także republikanin.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, CNN