Państwo jest od tego, żeby o nas dbało, żeby dawało nam też tę świadomość, że ono jest nasze, a nie polityków, którzy sobie je zawłaszczyli - mówił w Olsztynie lider AgroUnii i kandydat KO Michał Kołodziejczak. Wyliczał kolejne problemy polskiej wsi i przyznał, że sam w młodości czuł się "jak tułacz, któremu nic się nie należy od tego państwa". Występujący na tym samym spotkaniu wiceszef PO i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podkreślał zaś, że "nie wystarczy iść do wyborów, tylko trzeba ich pilnować". - Dlatego, że tej władzy trzeba patrzeć na ręce - dodał.
Z mieszkańcami Olsztyna spotkali się w czwartek po południu politycy i kandydaci Koalicji Obywatelskiej do Sejmu. Przemawiał między innymi lider AgroUnii Michał Kołodziejczak, znajdujący się na listach KO. Pogratulował mieszkańcom Olsztyna tak pięknego miasta. - Nigdy nie dajcie sobie wmówić, że to miasto jest czyjeś, albo że Polska jest własnością rządu. Ona jest waszą własnością i to na zawsze zapamiętajcie - podkreślił.
Kołodziejczak: to, co nas zabija na polskiej wsi, to niepewność
Powiedział, że był wcześniej tego dnia w jednej z podolsztyńskich wiosek w gospodarstwie młodego rolnika. Kołodziejczak wskazywał, że ten człowiek "skończył szkołę średnią-technikum, poszedł na studia, skończył studia wyższe, jest wykształconym rolnikiem, został na wsi". - I mówi tak: codziennie modlę się o to, żeby wyjść na zero, żeby nie dokładać do prowadzenia gospodarstwa - relacjonował.
Jak ocenił Kołodziejczak, "tutaj rodzi się pytanie, czy taki człowiek może czuć się wolny i bezpieczny". - On się nie czuje ani wolny, ani bezpieczny. Jest zniewolony strachem, bezradnością rządu, jest zniewolony potęgą firm, które go wyzyskują, które nie boją się polityków, którzy dzisiaj rządzą naszym krajem - kontynuował.
Według niego wioski pustoszeją z młodych ludzi, a tam również potrzeba mieszkańców. Podkreślał w tym kontekście problem z dostępnością transportu publicznego na wsiach. - Do sklepu jest 10 kilometrów, żeby iść po herbatę albo po cokolwiek, jak zabraknie w domu. To jest jeden wielki step i za chwilę to będzie jedna wielka własność jakiejś potężnej firmy, która to przejmie. A później narzuci wam bardzo wysokie ceny za żywność tu, w miastach. Bo dzisiaj PiS zabił normalną konkurencję. Otworzył granice na przywóz żywności, a młodzi ludzie się po prostu boją. Bo to, co nas zabija na polskiej wsi, to niepewność - oświadczył.
"Musimy razem o tę wolność zawalczyć. Inaczej jej nie będzie"
Pytał też, jak młodzi ludzie na wsi mają czuć się wolni w kontekście problemów z liczbą szkół. - Ja, chcąc skończyć liceum, miałem jeden autobus, który dowoził mnie do niego 20 kilometrów. I nieważne, czy lekcje się zaczynały o 8 czy o 11. Trzeba było wyjechać o 7.05 z wioski i koczować w mieście powiatowym. Wiecie jak ja się czułem? Jak tułacz, któremu nic się nie należy od tego państwa - powiedział.
Zaznaczył przy tym, że "państwo jest od tego, żeby o nas dbało, żeby dawało nam też tę świadomość, że ono jest nasze, a nie polityków, którzy sobie je zawłaszczyli". - Musimy razem o tę wolność zawalczyć. Razem. Inaczej jej nie będzie. Ja sobie nie wyobrażam trzeciej kadencji PiS-u i tego, że Polski nie posprzątamy ze śmieci, które oni tutaj przywieźli przez te ostatnie lata. Ja wam gwarantuję, że to musi być nasze pierwsze wyzwanie na te 100 dni. Polskę trzeba posprzątać z wszystkich śmieci, które oni tu zwieźli z całej Europy. I trzeba sięgnąć po środki z Krajowego Planu Odbudowy, żeby między innymi na to je wykorzystać - podsumował.
Trzaskowski: tej władzy trzeba patrzeć na ręce
Wiceprzewodniczący PO, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski mówił z kolei, że "nie wystarczy iść do wyborów, tylko trzeba ich pilnować". - Dlatego, że tej władzy trzeba patrzeć na ręce - ocenił.
Jak stwierdził Trzaskowski, w poprzedniej kampanii wyborczej "były takie komisje wyborcze, w których 100 procent głosowało dokładnie tak samo". - Nie wiem, czy znacie Polki i Polaków, ale jak się zbierają ze sobą, jest ich czwórka, to mają pięć poglądów. W związku z tym trudno sobie wyobrazić, żeby tak wyglądała rzeczywistość - dodał.
Nitras: Kaczyński marzy, żeby wybory były takimi, jakie znają już Białorusini czy Rosjanie
Poseł PO Sławomir Nitras przemawiając przed zgromadzonymi pytał: - Czy widzieli państwo, że PiS też zbiera podpisy pod listami? Jest tylko jeden mały kłopot. Oni nie mają list.
Jak dodał, PKW nie widzi problemu w tej sytuacji i wskazywał, że między innymi "to są powody, dla których trzeba pilnować wyborów". Mówił, że w Rosji też są wybory, ale "oni tam dokładnie wiedzą, zanim oddadzą głos, kto te wybory wygra - że zawsze wygra je Putin".
- I to jest marzenie Jarosława Kaczyńskiego. On dzisiaj rozdaje instrukcje Państwowej Komisji Wyborczej. Czeka na raporty Państwowej Komisji Wyborczej do siebie. I wcale bym nie wykluczał, że on już się zastanawia, jaki będzie wynik tych wyborów po to, żeby im podyktować. To jest prawdziwe niebezpieczeństwo. On marzy, żeby polskie wybory były dokładnie takimi wyborami, jakie znają już dzisiaj Białorusini czy Rosjanie - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24