Dziennikarki i publicystki TVN24 i "Faktów" TVN dyskutowały w programie specjalnym "Czas Decyzji. Wybory Kobiet" o sytuacji kobiet w czasie ośmiu lat rządów PiS-u. Monika Olejnik mówiła, że "to jest niebywałe, że w XXI wieku kobiety muszą się obawiać tego" czy wyjdą ze szpitala w sytuacji, kiedy czują się źle w czasie ciąży. Katarzyna Kolenda-Zaleska zastanawiała się jak doświadczenia kobiet w ciągu ostatnich lat wpłyną na ich aktywność wyborczą. Arleta Zalewska zwracała uwagę, że nadchodzące wybory będą pierwszymi po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Jej zdaniem "to też będzie sygnał na ile ta sprawa jest ważna".
W programie specjalnym "Czas Decyzji. Wybory Kobiet" Diana Rudnik rozmawiała z dziennikarkami i publicystkami TVN24 i "Faktów" TVN: Agatą Adamek, Anną Jędrzejowską, Katarzyną Kolendą-Zaleską, Moniką Olejnik, Anitą Werner i Arletą Zalewską.
W pierwszej części dyskutowały o poniedziałkowej debacie w telewizji rządowej, w której weźmie udział Donald Tusk, a nie będzie w niej uczestniczył prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Katarzyna Kolenda-Zaleska mówiła, że "ta odmowa to jest kwintesencja państwa PiS, w którym nie ma rozmowy i nie ma debaty". - Jarosław Kaczyński tylko udaje, że rozmawia z wyborcami, a idzie na spotkania swoich tylko działaczy. On tylko udaje, że rozmawia z opozycją, a tej rozmowy nie ma, bo zniszczona została debata publiczna. Od ośmiu lat nie ma żadnej debaty. Jarosław Kaczyński udaje, że kogokolwiek słucha. Nie słucha - powiedziała.
Monika Olejnik mówiła, że zamieszanie związane z tą debatą to "jedna wielka kompromitacja". Zwracała tu uwagę między innymi na zmianę godziny debaty względem pory poprzednich tego typu starć. - Zawsze debaty były w dobrym czasie, w prime time, o godzinie 20. A tutaj mamy zupełne przesunięcie - zwróciła uwagę.
- Naszą rolą, dziennikarek, dziennikarzy jest upominanie się o możliwość prowadzenia debaty, bo jesteśmy wolnymi dziennikarzami w wolnym kraju i mam nadzieję w wolnych mediach - mówiła z kolei Anna Jędrzejowska. Dodała przy tym, że to, że telewizja publiczna organizuje debatę, to nie jest "żadna łaska", bo to jest jej obowiązek.
Agata Adamek mówiła o znaczeniu debaty dla odbiorców, dla obywateli. - To, co na pewno ważne, to jest też zapewnienie naszych widzów i myślę, że dla nas to oczywiste, że oczywiście każda z nas ma ambicje i pewnie każda z nas marzyłaby o poprowadzeniu takiej debaty. Tylko my jesteśmy tylko pośrednikami, pośredniczkami między naszymi widzami a politykami. I wtedy, kiedy politycy nie chcą skorzystać z okazji, żeby za naszym pośrednictwem się skomunikować z obywatelami, no to tylko tracą, jak się wydaje. Nie można na tym zyskać - mówiła.
"Lekceważeniem wyborców jest unikanie takiej debaty"
Arleta Zalewska mówiła, że sztab PiS "nawet nie bierze pod uwagę, żeby Jarosława Kaczyńskiego wysłać na taką debatę". - Nie dość, że nie byłby w stanie zachować nawet tej dyscypliny (czasowej - red.) debaty, to jeszcze łatwo byłoby go sprowokować, a już dla Donalda Tuska to nie byłby duży wysiłek - stwierdziła.
- Ale bardzo ciekawe, i to jest ważny sygnał moim zdaniem, że jednak sztab PiS wysyła tam Mateusza Morawieckiego. Jak pojawiła się informacja o debacie, ja miałam informacje ze sztabu PiS, że oni będą to lekceważyć, że tam wyślą drugi szereg, (...). W sytuacji, kiedy Donald Tusk mówi "idę", to też dla Mateusza Morawieckiego będzie test, bo Mateusz Morawiecki jest dużo łatwiejszym przeciwnikiem dla Donalda Tuska niż na przykład Elżbieta Witek - dodała.
Anita Werner mówiła, że "debata przed wyborami jest elementem demokracji, jest elementem świata demokratycznego". -W każdym demokratycznym kraju ta debata się odbywa. Liderzy partii ze sobą debatują. Kandydaci w wyborach ze sobą debatują. Lekceważeniem wyborców jest unikanie takiej debaty. Lekceważeniem wyborców i brakiem szacunku dla wyborców jest chowanie się za plecami swojego współpracownika - podkreśliła.
"Zapytałabym prezesa: dlaczego pana partia zmusza kobiety do przechodzenia przez takie piekło?"
W kolejnej części dziennikarki TVN24 i "Faktów" TVN dyskutowały o sytuacji kobiet, między innymi o protestach po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku, który dotyczył zaostrzenia prawa aborcyjnego.
- To jest wstrząsające, co się wtedy wydarzyło, kiedy bito kobiety pałkami teleskopowymi, kiedy bił je tajniak. To jest oburzające, jak się zachowywała policja. Tylko pamiętajmy, że to nie jest cała policja, to tym policjantom kazano się tak zachowywać. Pamiętam ból tych kobiet - mówiła Monika Olejnik. Jednocześnie stwierdziła, że "to jest niebywałe, że w XXI wieku kobiety muszą się obawiać tego, czy kiedy czują się źle w ciąży, wyjdą ze szpitala".
Anita Werner przypominała, że "po tym wyroku tłumy wyszły na ulicę, mimo zakazu zgromadzeń (w związku z pandemią), (...)". - Natomiast wtedy również prezes Kaczyński miał kordon policji wokół swojego domu, ponieważ przed domem prezesa Kaczyńskiego doszło do przepychanek. Te wszystkie radiowozy, te dziesiątki radiowozów, ustawione na ulicach, wyglądały naprawdę jak z państwa policyjnego. To jest jedna rzecz - zauważyła.
- Druga rzecz, to jest to przez co kobiety w Polsce zaczęły przechodzić poprzez wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Jak rozmawiałyśmy wcześniej o debacie, to ja się też zastanawiałam, jakie pytanie zadałabym Jarosławowi Kaczyńskiemu podczas debaty, gdyby do niej doszło. Przypomniałam sobie historię pani Joanny, która opowiadała o swoich doświadczeniach dziennikarzom "Gazety Wyborczej", (..). Zapytałabym prezesa: dlaczego pana partia zmusza kobiety do przechodzenia przez takie piekło? - powiedziała.
Agata Adamek przywoływała sprawę śmierci pani Doroty z Nowego Targu. - Po tym dramacie nawet ówczesny minister zdrowia Adam Niedzielski uznał, że jednak chyba jest jakiś problem z interpretacją prawa po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Dwa i pół roku minęło od tego wyroku, tyle zajęło ministrowi dojście do takiego wniosku. Powołał zespół w ministerstwie, który miał opracować standardy opieki okołoporodowej, także wytyczne dla lekarzy - przypomniała.
- Zespół się zebrał, opracował te standardy, po czym cały raport został włożony do szuflady, ponieważ, (...), obecna ekipa, a właściwie prezes Kaczyński - tak wprost trzeba powiedzieć - przestraszył się tego raportu - dodała.
Katarzyna Kolenda-Zaleska mówiła, że w sprawie sytuacji kobiet ma pytanie do Agaty Dudy. Zauważyła, że pierwsza dama "nie wypowiedziała się w sprawie kobiet w żadnej kompletnie sprawie". - Nie pomogła im przejść przez to wszystko, co przeżywały. Nie apeluje o to, żeby kobiety głosowały. Nie włącza się w żadne inicjatywy - dodała.
"Dałyśmy sobie wmówić, że polityka to jest bardzo męska rzecz"
Anna Jędrzejowska mówiła, że "to też nie jest tak, że Polki nagle przestały głosować". - Polki rzadko brały udział w wyborach. To prawo mamy od 105 lat. Czasy były szpetne. Druga wojna światowa, komuna. To nie był czas na demokrację. Potem zaczęła się demokracja i dałyśmy sobie wmówić, że polityka to jest bardzo męska rzecz - wskazywała.
Mówiła, że "jak się przeanalizuje dane dotyczące frekwencji kobiet, to kobiety w Polsce głosowały zawsze w mniejszości".
Arleta Zalewska zwracała uwagę na to, że nadchodzące wybory będą pierwszymi po wspomnianym wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Jej zdaniem "to też będzie sygnał, na ile ta sprawa jest ważna". - Bo - i tu też musimy o tym pamiętać - kobiety to nie jest jedna grupa wyborców. To są różne grupy, z różnymi poglądami, dla których różne sprawy są ważne - podkreśliła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24