Wybory parlamentarne odbędą się 15 października. Tego dnia zaplanowano także referendum ogólnokrajowe. Fakt jego organizacji budzi jednak kontrowersje. Prawo i Sprawiedliwość zachęca do udziału, demokratyczna opozycja - do niepobierania karty referendalnej. Wyjaśniamy, jakie pytania zostaną zadane, kiedy głos oddany w referendum zostanie uznany za ważny i co zrobić, gdy nie chce się wziąć udziału w referendum.
Gdy 15 października udamy się do lokali wyborczych, otrzymamy trzy jednostronicowe karty: jedną z kandydatami zarejestrowanymi w danym okręgu do Sejmu, drugą z kandydatami z danego okręgu do Senatu, a trzecią z pytaniami referendalnymi.
Jakie pytania zostaną zadane w referendum?
Pytania, które zostaną zadane w referendum, to:
1. Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?
2. Czy popierasz podniesienie wieku emerytalnego, w tym przywrócenie podwyższonego do 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn?
3. Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?
4. Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?
Kiedy referendum będzie wiążące?
Zgodnie z ustawą o referendum ogólnokrajowym wynik referendum będzie wiążący, jeśli weźmie w nim udział więcej niż połowa osób uprawnionych do głosowania. Frekwencję w referendum ustala się na podstawie liczby ważnych kart, wyjętych z urny. Karty są ważne, gdy są zgodne z urzędowym wzorem i opatrzone pieczęcią PKW oraz obwodowej komisji wyborczej. Jednocześnie na ich ważność nie wpływa to, czy głos został oddany ważnie, czy nie. Oznacza to, że oddanie pustej karty (czyli nieważnego głosu) na karcie ważnej również zwiększa frekwencję w referendum.
Jak nie brać udziału w referendum?
Jeśli wyborca nie chce brać udziału w referendum, powinien o tym powiadomić komisję jeszcze przed złożeniem podpisu w spisie wyborców i nie pobierać karty referendalnej. Komisja powinna odnotować to wówczas w odpowiedniej rubryce.
Były przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński zwracał uwagę na antenie TVN24, że jeśli członek komisji nie będzie chciał odnotować odmowy przyjęcia karty do głosowania, to "wyborca powinien domagać się, że sam chce to wpisać. A jeżeli też będzie jakiś problem, to trzeba poprosić przewodniczącego komisji obwodowej czy męża zaufania, żeby tę kwestię rozstrzygnąć".
A co w sytuacji, gdy wyborca odbierze wszystkie karty do głosowania, choć nie chciał, ale stwierdzi to dopiero po odejściu od komisji albo w międzyczasie rozmyśli się i zrezygnuje z chęci udziału w którymś z głosowań? Rozmówca Konkret24 dr hab. Mateusz Radajewski z Katedry Prawa na Wydziale Prawa i Komunikacji Społecznej we Wrocławiu Uniwersytetu SWPS podkreślił, że prawo wprost nie reguluje tej kwestii, ale "najlepiej byłoby jednak oddać ją (kartę – red.) komisji tak, by ta odnotowała zwrot".
Kart do głosowania nie można niszczyć ani wynosić z lokalu wyborczego, ponieważ grozi za to odpowiedzialność karna. Karty całkowicie przedarte, wrzucone do urny wyborczej nie są wliczane do frekwencji.
Kiedy głos w referendum jest ważny?
W referendum głos ważny jest wtedy, gdy głosujący postawi znak X w jednej z kratek przy odpowiedzi na dane pytanie. Będzie nieważny, jeśli znak X nie zostanie postawiony w żadnej z kratek lub będzie postawiony w obu kratkach przy jednym pytaniu. Na ważność głosu nie wpłyną dopiski pozostawione przez wyborcę na karcie referendalnej. Jednak zamazanie kratki, przekreślenie znaku w kratce czy postawienie znaku, który nie jest znakiem X, spowodują nieważność głosu w zakresie danego pytania.
Po oddaniu głosu kartę referendalną należy wrzucić do urny wyborczej. Do przeprowadzenia głosowania w wyborach do Sejmu i do Senatu oraz w referendum wykorzystana będzie jedna urna wyborcza.
ZOBACZ TEŻ: Jak sprawdzić, gdzie mogę głosować?
Dlaczego opozycja zachęca do niegłosowania w referendum?
Podczas gdy politycy Prawa i Sprawiedliwości zachęcają, by w referendum głosować cztery razy na "nie", przedstawiciele demokratycznej opozycji rekomendują, aby nie brać udziału w referendum i nie pobierać tej karty.
Donald Tusk mówił w połowie sierpnia w Zgierzu, że "to referendum jest nieważne w najgłębszym i najszerszym tego słowa znaczeniu", a "pytania, które wymyślił Kaczyński, to jest akt oskarżenia wobec PiS-u". Jego zdaniem tym referendum PiS "podważy resztki zaufania we własnym elektoracie do siebie". Szymon Hołownia, lider Polski 2050 (Trzecia Droga), podkreślał w rozmowie z reporterem TVN24, że "te cztery pytania to materiał propagandowy jednej z partii politycznych biorących udział w wyborach - Prawa i Sprawiedliwości, a prowadzenie agitacji w lokalu wyborczym, rozdawanie materiałów propagandowych, wyborczych jest zabronione". Jego zdaniem "kartka referendalna w tej formie będzie ulotką wyborczą Prawa i Sprawiedliwości".
Tomasz Trela z Lewicy apelował do wyborców na antenie TVN24, aby nie brali udziału w referendum, "bo to jedna wielka pralnia pieniędzy tylko i wyłącznie po to, by mieć dodatkowe dofinansowanie do prowadzenia nieuczciwej kampanii wyborczej przez polityków Prawa i Sprawiedliwości". Anna Maria Żukowska z tej samej partii podkreślała, aby nie brać karty referendalnej, bo "to jest manipulacja Kaczyńskiego", a "w referendum biorą udział tak naprawdę aktywnie spółki Skarbu Państwa, bo fundacje finansowane przez te spółki finansują spoty, billboardy, finansują tak naprawdę kampanię wyborczą PiS-u".
"Rzucacie w twarz Polakom nieważne sprawy, których żadna partia dziś nie podnosi (...). Kto z nas dziś na opozycji mówi, że chce podwyższyć wiek emerytalny? Nikt. Kto dzisiaj w Polsce mówi o tym, że chce przymusowej relokacji? Nikt. Kto dzisiaj w Polsce mówi, że chce prywatyzacji? PiS o tym mówi (...). Chcecie ukraść Polakom święto demokracji" - mówił w Sejmie 17 sierpnia Krzysztof Gawkowski z Lewicy. Tego samego dnia prezes PSL (Trzecia Droga) Władysław Kosiniak-Kamysz wskazywał, że referendum to "jedno wielkie oszustwo i kłamstwo. Robią to tylko po to, by zmanipulować wybory, żeby doprowadzić do tego, że będziemy znów podzielonym społeczeństwem, żeby nie odpowiadać na pytania, które dzisiaj są naprawdę ważne".
Źródło: tvn24.pl, konkret24.tvn24.pl, isap.sejm.gov.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock