Aleja Solidarności w stronę Pragi. Od pl. Bankowego rząd samochodów posuwa się w ślimaczym tempie, gdy kilku kierowców, jakby nigdy nic, mija wlekący się kordon i jedzie pasem do skrętu w lewo. Tuż przed końcem lewoskrętu zatrzymują się i włączają kierunkowskaz próbując wjechać na pas do jazdy na wprost. - Stop takiemu cwaniactwu! - denerwują się internauci i proszą policję o interwencje.
Takie sytuacje na wysokości skrzyżowania z ul. Bielańską to norma. Podobne zachowanie niecierpliwych kierowców można obserwować na wielu stołecznych ulicach: trasie Toruńskiej, Wisłostradzie, ul. Jagiellońskiej.
Stop cwaniactwu
- Uważam, że takie zachowanie wyczerpuje znamiona wykroczenia Art. 90. KW: "Kto tamuje lub utrudnia ruch na drodze publicznej lub w strefie zamieszkania, podlega karze grzywny albo karze nagany" - pisze w petycji do naczelnika wydziału ruchu drogowego komendy stołecznej Michał Kubik, mieszkaniec stolicy. W piśmie zatytuowanym "Stop cwaniactwu drogowemu" domaga się od policjantów zwiekszenia patroli na newralgicznych skrzyżowaniach i karania niesfornych kierowców.
Jest nas za mało
- To faktycznie "podpada" pod kodeks wykroczeń. Według dotychczasowego taryfikatora było zagrożone karą od 20 do 500 zł - tłumaczy Wojciech Pasieczny ze stołecznej drogówki. - Mamy kilka miejsc, w których szczególnie monitorujemy zachowania kierowców. Niestety, są też problemy z ilością funkcjonariuszy. Jest nas za mało, by być wszędzie - dodaje.
mjc/ec
Źródło zdjęcia głównego: | Reuters, vg.no, PAP