Na ostatniej sesji absolutoryjnej w czwartek 29 lipca rada miejska w Karczewie nie podjęła uchwały o udzieleniu wotum zaufania burmistrzowi Michałowi Rudzkiemu. Decyzja zapadła jednogłośnie. Burmistrz co roku musi przedstawić radnym informację o wykonania budżetu i raport z działań za poprzedni rok. Podczas sesji raport jest rozpatrywany, trwa też debata, a jej wynik to głosowanie o udzielenie wotum zaufania, którego Rudzki ostatecznie nie uzyskał.
Mogą podjąć uchwałę o referendum w sprawie odwołania burmistrza
W 15-osobowej radzie czterech radnych z PiS oraz czterech radnych z KWW Twoja Wspólnota Samorządowa - tworzy koalicję rządzącą. Za nieudzieleniem absolutorium za ubiegły rok było 10 na 11 obecnych radnych. To kolejny rok, kiedy radni podjęli taką decyzję.
Co to oznacza? Jak czytamy w Ustawie o samorządzie gminnym, w przypadku nieudzielenia burmistrzowi wotum zaufania w dwóch kolejnych latach rada może podjąć uchwałę o przeprowadzeniu referendum w sprawie jego odwołania. Zapytaliśmy o to burmistrza. - Rada może, ale nie musi podjąć uchwały o przeprowadzeniu referendum w tej sprawie. Tak naprawdę może to zrobić teraz, a dokładniej nie wcześniej niż 14 dni od dnia podjęcia uchwały w sprawie nieudzielenia burmistrzowi wotum zaufania - wyjaśnił.
"Widzieliście innego burmistrza na tym fotelu"
Brak absolutorium to konsekwencja sporu między radnymi i burmistrzem. Pod koniec czerwca większością głosów zadecydowano o obniżeniu Rudzkiemu pensji do najniższej możliwej kwoty. Wówczas radny PiS Artur Laskus zawnioskował, by taki punkt znalazł się w porządku obrad.
Piotr Kwiatkowski (KWW Michała Rudzkiego Razem Dla Gminy Karczew) mówił na sesji: - Jako część ze składu rady jesteśmy zaskakiwani uchwałą, która jest nam wręczana dopiero na posiedzeniu komisji. Oczywistym jest, że ta uchwała pięć minut przed komisją została napisana. To już któraś sytuacja z kolei, kiedy obszerny dokument jest nam przedstawiany dopiero na posiedzeniu, na którym ten dokument ma być uchwalany.
Dodał jeszcze: - Proponujecie państwo obniżkę pensji burmistrza do 4440 złotych brutto. Jeśli pamięć mnie nie myli z obecnie 7900 złotych brutto. Ta dotychczasowa pensja i tak była najniższa wśród włodarzy gmin naszego powiatu. Uważam, że to działanie do niczego konstruktywnego nie doprowadzi. Po części mogę państwa zrozumieć, jakieś rozżalenie z powodu tego, że współpraca nie wygląda tak, jak byście sobie tego życzyli, czy że inaczej sobie wyobrażaliście i na pewno widzieliście innego burmistrza na tym fotelu.
Radny podsumował, że proponowana pensja jest "rażąco niska".
"Brak współpracy z radą miejską"
Małgorzata Spirowska z KWW Twoja Wspólnota Samorządowa zarzuciła, że burmistrz o lokalnych sporach informuje na Facebooku. Przytoczyła przykład sporu o to, kto ma płacić za wywóz śmieci z parafialnego cmentarza, do tej pory płacił samorząd. Laskus: - Każda sprawa, czy dotycząca kwestii przychodni, czy wywozu śmieci z parafii, czy dotycząca muzeum - każda ma jeden wspólny punkt, czyli komunikat na Facebooku. Nie ma żadnej współpracy z radnymi, żadnej wewnętrznej dyskusji, żadnego rozwiązywania problemów. Jest komunikat na Facebooku i dopiero potem ten bieg jest upowszechniony i jest niekontrolowany. Zaczynają się pojawiać reakcje mieszkańców.
Skontaktowaliśmy się z przewodniczącym Rady Miejskiej w Karczewie Piotrem Żelazko (PiS). Próbowaliśmy się dowiedzieć, jakie było uzasadnienie obniżenia pensji burmistrzowi. Przewodniczący odsyłał nas do treści uchwały opublikowanej w Biuletynie Informacji Publicznej. Stwierdził jedynie, że decyzja radnych to "podsumowanie dwuipółletniej pracy burmistrza".
Dopytywany o konkretne powody, wymienił: - Brak współpracy z radą miejską, próba wywoływania konfliktów ze służbą zdrowia, wywołanie dwa razy kryzysu śmieciowego w gminie, gdzie burmistrz próbował zmusić radę do tego, żeby dopłacić firmie, która odbiera odpady, w trakcie trwania umowy i groził, że śmieci przestaną być odbierane. Jest mnóstwo takich wydarzeń, które miały miejsce przez połowę kadencji - stwierdził radny.
W samej uchwale obniżającej pensję znalazło się 11 zarzutów, między innymi: "narażenie gminy Karczew na poważne straty finansowe w związku z dążeniem do zapłaty dodatkowej, nieuzasadnionej kwoty 772 tys. zł na rzecz firmy odbierającej odpady", "ponowny (i w konsekwencji droższy) przetarg na odbiór odpadów", "błąd w dokumentacji skutkujący nadpłatą ponad 10 mln tzw. "janosikowego", sztucznie zawyżający zamożność gminy i wpływający niekorzystnie na potencjalne inwestycje", "próba zwolnienia dyrektora przychodni Piotra Banasiaka, wywołanie paniki zdrowotnej w gminie Karczew, podważanie zaufania do lekarzy" czy "wnoszenie bezzasadnych skarg do Regionalnej Izby Obrachunkowej w Warszawie na uchwały Rady Miejskiej".
Chcieli odwołać radnych
O trudnych relacjach na linii radni - burmistrz informowały lokalne portale, w tym Linia Otwocka. 13 czerwca w Karczewie odbyło się referendum w sprawie odwołania przed końcem kadencji Rady Miejskiej. Pierwotnie było planowane na styczeń, ale z powodu pandemicznych obostrzeń komisarz wyborczy zmuszony był zmienić termin. Wśród powodów było niezadowolenie z działań radnych. Zdaniem inicjatorów referendum, radni blokowali inicjatywy burmistrza, brakowało też efektów oczekiwanych przez mieszkańców. Pod wnioskiem o zorganizowanie referendum podpisało się dwa tysiące mieszkańców.
W głosowaniu zdecydowana większość opowiedziała się za odwołaniem rady, to frekwencja była zbyt mała (21,74 proc.), by uznać wyniki referendum za wiążące.
Pensja obniżona na pierwszej sesji po referendum
W rozmowie z tvnwarszawa.pl burmistrz Rudzki podkreślił, że trudności we współpracy z radnymi pojawiły się już na początku kadencji. - Nie jestem zaangażowany w żadne ugrupowanie polityczne. Wyrażałem jednak wielokrotnie zainteresowanie współpracą, efektów ze strony rady nie było - przyznał. Dodał, że referendum to echo sesji absolutoryjnej. - Wtedy mimo wykonania w stu procentach budżetu za 2019 rok, radni nie udzielili mi absolutorium. Grupa mieszkańców podjęła wówczas inicjatywę, żeby odwołać radę miejską. Jako, że działania koalicji większościowej wskazywały na to, że nie ma chęci współpracy, a traci na tym gmina - mówił.
- Czy można obniżenie pensji powiązać z zemstą? Jeszcze przed referendum w rozmowie z jednym z przedstawicieli rady usłyszałem, że są takie plany. Dziwnym trafem na pierwszej sesji po referendum zapadła taka decyzja. Obniżono mi pensję do najniższej możliwej kwoty - dodał burmistrz.
Zapytany o 11 zarzutów, odpowiedział: - To są argumenty, które są stricte argumentami politycznymi. Nie są merytoryczne. Czytamy tam, że "burmistrz naraził", "wywołał panikę". Ja mam uprawnienia do tego, żeby odnieść się do Regionalnej Izby Obrachunkowej w kontekście uchwał podejmowanych przez radę. Radni chcą pozbawić mnie tych kompetencji - ocenił.
O co chodziło w kryzysie śmieciowym, wspominanym przez radnych? - Informowałem radnych, że stawki za śmieci, które oni zaproponowali, doprowadziły do tego, że system śmieciowy się nie bilansował. Ceny szły w górę i środki, które mieliśmy zabezpieczone w tym zakresie, nie wystarczały. Informowaliśmy radnych, że firma śmieciowa grozi nam zaprzestaniem realizowania usług. Radni próbowali forsować decyzje, które nie były korzystne z punktu widzenia mieszkańców. Utrudniali podjęcie uchwały, która zabezpieczałaby te środki. Doszło do takiego momentu, że przez kilka dni śmieci nie były odbierane z niektórych sektorów - opisał Rudzki.
Odniósł się także do wywozu śmieci z kościoła parafialnego: - Pozyskałem wiedzę o tym, że śmieci są wywożone z cmentarza parafialnego i zatrzymałem ten proceder. Radni mówili, że to złe i niewłaściwe działanie. To trwało od 16, jak nie więcej lat i wtedy radnym to nie przeszkadzało - zarzucił. Dodał, że do reszty punktów "wkrótce się odniesie, by mieszkańcy wiedzieli, co się dzieje".
Najniższa pensja w Polsce
- Ja ze swojej strony chcę zapewnić, że te niesprzyjające okoliczności, których jesteśmy świadkami, powodują, że będę miał jeszcze więcej determinacji do działania i pracy na rzecz gminy i mieszkańców. Żeby im udowodnić, że ta praca nie jest na osiem godzin dziennie, tylko na zdecydowanie więcej: tak naprawdę na 24 godziny i siedem dni w tygodniu - powiedział nam burmistrz Karczewa. - Moje wynagrodzenie jest najniższą pensją wójta lub burmistrza w Polsce, bo nie może być niższe, a też jedną z najniższych pensji, jaka wypłacana jest w urzędzie miejskim w Karczewie - podkreślił Rudzki.
W maju opisywaliśmy, ile zarabiają prezydent Warszawy i jego zastępcy:
Autorka/Autor: Katarzyna Kędra
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mapy Google