Sezon 2017/18 siatkarze ONICO Warszawa zaczną 1 października meczem z Łuczniczką w Bydgoszczy. Przed własną publicznością, na Torwarze, zagrają dopiero w 3. kolejce - 9 października. Rywalem będzie GKS Katowice. To właśnie z tym klubem zawodnicy ONICO zmierzyli się w finale Memoriału Arkadiusza Gołasia.
Finałowe starcie warszawianie rozpoczęli w składzie Bartosz Kwolek, Antoine Brizard, Andrzej Wrona, Nikola Gjorgiew, Jan Nowakowski, Wojciech Włodarczyk, Damian Wojtaszek.
W pierwszym secie, do stanu 11:11 spotkanie było dość wyrównane. W kolejnych minutach warszawski blok zaczął funkcjonować jeszcze lepiej, co pozwoliło ekipie ONICO wypracować pierwszą znaczącą przewagę. Do tego doszło kilka dobrych ataków z drugiej linii. W efekcie pierwszą partię warszawscy siatkarze wygrali 25:18.
Śląsk łapie wiatr w żagle
Druga rozpoczęła się z kolei od mocnego uderzenia drużyny ze Śląska. Podopieczni Piotra Gruszki wyszli na prowadzenie 9:3. W zespole ONICO na parkiecie najpierw pojawił się Guillaume Samica, później blok podwyższyli Sebastian Warda z Kubą Kowalczykiem, ale duże problemy z przyjęciem piłki nie pozwoliły odrobić strat z początku seta. ONICO przegrała go dość wyraźnie 15:25.
Początek kolejnej partii nie przyniósł poprawy. Katowiczanie złapali wiatr w żagle. Trzeci set był najbardziej wyrównany, ale podopieczni Gruszki nie dali sobie odebrać przewagi wypracowanej po kilku pierwszych piłkach i zwyciężyli 25:23.
Nadzieję na odwrócenie losów finału dał stołecznej drużynie początek kolejnej partii. Siatkarze ONICO przystąpili do niej bardzo zmobilizowani, do dyspozycji z pierwszego seta powrócili Kwolek oraz Włodarczyk, a na siatce skuteczni byli również Janek Nowakowski i Nikola Gjorgiew. Mało niewymuszonych błędów i dużo energii pozwoliło zwyciężyć do 15 i doprowadzić do tie-breaka. Z tego scenariusza najbardziej zadowoleni byli kibice, którzy po brzegi wypełnili halę w Murowanej Goślinie.
Piąty, decydujący set miał bardzo wyrównany przebieg - do stanu 14:14 obie drużyny szły punkt za punkt. Później wojny nerwów nie wytrzymali Katowiczanie - najpierw dotknięcie siatki, a po chwili atak w aut zagwarantowały stołecznym triumf w XIII Memoriale Arkadiusza Gołasia.
"Chcieli pokazać się z najlepszej strony"
Impreza w podpoznańskim miasteczku była dla polskich ekip ostatnim sprawdzianem przed rozgrywkami ligowymi. Nowy sezon rozpocznie się już za niespełna tydzień.
- Drużyny, które przynajmniej teoretycznie były faworytami półfinałów, spotkały się w meczu o trzecie miejsce. Ale było widać, że zespoły chciały zrewanżować się też za poprzednie sparingi i pokazać się z jak najlepszej strony przed ligową premierą. Nasz memoriał ma już swoją renomę, często to same zespoły się do nas zgłaszają, ale my mamy ograniczoną liczbę miejsc. Po raz kolejny dopisali kibice, hala wypełniała się do ostatniego miejsca - powiedział PAP dyrektor turnieju Arkadiusz Bednarek.
Zadowolony z postawy swoich podopiecznych był opiekun GKS Katowice Piotr Gruszka. Jego zawodnicy stoczyli dwa niesłychanie zacięte pojedynki, które rozstrzygnęły się w tie-breakach.
- Na pewno cieszy zwycięstwo nad Jastrzębskim. To pokazuje, że droga, którą obraliśmy jest słuszna. Dla nas ważne jest to, że mogliśmy tutaj zagrać z mocnymi przeciwnikami. Bo jeśli chcemy zrobić krok do przodu, to musimy grać właśnie z takimi silnymi rywalami - ocenił szkoleniowiec.
Dla niego udział w memoriale miał też osobisty wymiar, bo Gołasia znał bardzo dobrze i rozegrał z nim wiele spotkań.
Wspomnienie o Gołasiu
- Byliśmy razem w reprezentacji, mieszkaliśmy przez pewien czas w tym samym mieście. Dobrze, że pamięć dzięki temu turniejowi trwa wiecznie. Tak jak pomyślę, to dziś miałby on 36 lat, a przecież wszyscy go zapamiętaliśmy jako młodego chłopaka. Ta jego kariera rozwijała się w bardzo dobrym kierunku, trafił w końcu do czołowego klubu w Europie, miał szansę być jednym z najlepszych zawodników na świecie - wspominał Gruszka.
W trakcie turnieju przeprowadzono mnóstwo licytacji gadżetów - głównie siatkarskich - piłki, koszulki, zdjęcia. Dochód z aukcji zostanie przeznaczony na turnus rehabilitacyjny dla niepełnosprawnych dzieci z Murowanej Gośliny.
Arkadiusz Gołaś był jednym z najbardziej utalentowanych w kraju zawodników. Reprezentował Polskę w igrzyskach olimpijskich w Atenach. W latach 2000-2004 grał w AZS Częstochowa, a później we włoskim klubie Sempre Volley Padwa. Zginął tragicznie w wieku 24 lat w wypadku samochodowym w 2005 roku na autostradzie w Austrii. Jechał wówczas do Włoch, gdzie miał kontynuować karierę w słynnym Lube Banca Macerata.
CZYTAJ TAKŻE: "Dobry siatkarz zarobi jak lew". Dronem nad treningiem "Inżynierów":
PAP/kw/mś