Prawdopodobnie to coraz głośniejsze głosy krytyki sprawiły, że właściciel budynku, firma Immobel zorganizowała w czwartek spotkanie z dziennikarzami. Nawet jego lokalizacja nie była przypadkowa – spotkanie odbyło się w restauracji na piątym piętrze domu handlowego Vitkac z ładnym widokiem na Śródmieście oraz na plac budowy.
Nie mogło zabraknąć pytania o to, dlaczego dawny Smyk wygląda obecnie jak po bombardowaniu, czemu skala rozbiórki jest tak duża.
- Było to koniecznie ze względu na stan techniczny elementów konstrukcyjnych budynku – część elementów zagrażała bezpieczeństwu przyszłych klientów i przechodniów, dlatego byliśmy zmuszeni do ich wyburzenia – tłumaczył Bartłomiej Hofman, prezes Immobela.
Według właściciela budynku, wszystkiemu winny jest pożar, który strawił wnętrze obiektu w 1975 roku i mocno nadszarpnął jego konstrukcją. Dziwne, bo przez ponad 40 lat budynek się nie zawalił. - Stał bo stał. Gdy zaczęliśmy go "szczypać" okazało się, że konstrukcja jest w opłakany stanie - stwierdziła w kuluarowej rozmowie inna osoba biorąca udział w przebudowie.
Problem w żelbetonie
Jak opowiadał Andrzej Chołdzyński, odpowiedzialny za projekt przebudowy dawnego Smyka, głównym problemem w modernizacji budynku jest jego konstrukcja. – Brakuje w Polsce doktryny dotyczącej konserwacji budynków z żelbetonu. Zdecydowanie łatwiej rewitalizować gmachy z cegły, gdy wystarczy ją rozebrać, zachować i odbudować czy uzupełnić dany element. W przypadku żelbetonu jest to zdecydowanie trudniejsze – tłumaczył.
Teraz elementy konstrukcji, które nadają się do użytku zostaną pokryte specjalnymi koszulkami z żelbetonu w celu wzmocnienia. – Konstrukcja jest bardzo słaba. Te prace pozwolą nadać jej nośność, dzięki temu budynek będzie spełniał wszystkie normy – tłumaczył Chołdzyński. - Chyba po raz pierwszy zrealizujemy w Polsce raczkującą doktrynę konserwacji budynków z żelbetonu - dodał.
Smyk w przebudowie
Konserwator widzi
Część budynku od strony Al. Jerozolimskich wzmocniono. Wkrótce rozpoczną się prace przy budowie ściany szczelinowej. To konstrukcja, która ma zabezpieczyć ten fragment budowli przed zsunięciem się do dołu wykopanego od strony zbiegu Brackiej i Kruczej. Te prace są konieczne by wybudować tam parking podziemny. Nad nim znajdzie się nowe skrzydło budynku.
Po raz kolejny Immobel zapewnił, że wszystkie prace przy Smyku prowadzone są pod nadzorem stołecznego konserwatora zabytków. – Nasze działania są monitorowane, nie było żadnych zastrzeżeń – orzekł Hofman.
Wróci neon
Prace przy modernizacji CDT potrwają do 2017 roku. Przebudowany budynek ma nawiązywać do oryginału z lat 50. Inwestor przekonuje, że odbudowa po pożarze została pośpiesznie i bez dbania o detale np. elewacji.
- Dlatego wszystkie elementy konstrukcyjne, charakterystyczne dla modernistycznej bryły budynku z lat 50., czyli między innymi elewacja z pionowymi i poziomymi podziałami, daszki oraz kominy wieńczące bryłę historycznego budynku zostaną wiernie odtworzone – zapewnia prezes Immobela.
Na ścianę nowego do strony Al. Jerozolimskich ma wrócić także neon, nawiązujący do iluminacji budynku z lat 50.
Będzie CEDET
Po pracach to miejsce będzie miało przede wszystkim funkcje handlowo-usługowe. Budynek wróci też do nazwy CEDET. Finał inwestycji zaplanowano na I kwartał 2017 r. Całość prac ma pochłonąć ponad 400 milionów złotych. Budynek ma mieć 22 tysiące metrów kwadratowych powierzchni, z czego 15 tys. zajmą biura a 7 tys. handel. Pod koniec roku powinniśmy poznać pierwszych najemców CEDET-u.
Tak ma wyglądać CEDET
jb/b