Dwoma pouczeniami zakończyła się kolizja, w wyniku której rozbite zostało auto Jacka Wojciechowicza. Taką samą karę policja zastosowała zarówno wobec byłego wiceprezydenta Warszawy, jak i kierowcy volkswagena, który wjechał w jego alfę romeo.
O kolizji, w której uczestniczył samochód Wojciechowicza, pisaliśmy na tvnwarszawa.pl w sobotę. Były wiceprezydent i kandydat na prezydenta stolicy jechał ulicą Modlińską. Jak wynika z jego relacji, na jednym z wiaduktów alfa romeo zatrzymała się, silnik nie chciał ponownie odpalić. Wojciechowicz doszedł do wniosku, że przyczyną jest prawdopodobnie brak paliwa, choć elektronika w samochodzie wskazywała, że w baku znajduje się jego odpowiednia ilość.
Trójkąt
Gdy włączył światła awaryjne, zatrzymał się ktoś, kto zaoferował pomoc.
- Ten kierowca zatrzymał się natychmiast po tej sytuacji. Uznałem, że im szybciej, jeśli taka by była przyczyna, będę na tej stacji i załatwimy tę sprawę, to te utrudnienia w ruchu będą krótsze. To trwało 7-8 minut. Wyjątkowy pech, tym bardziej że samochód stał nie na zakręcie, nie z górki, tylko był w bardzo widocznym miejscu, była piękna pogoda, słońce... - mówił Radiu ZET Jacek Wojciechowicz.
Jak wynika z jego relacji, nie ustawił trójkąta ostrzegawczego, a do samochodu wrócił po niespełna 10 minutach. Było już po kolizji.
Pouczenia
- Obaj kierujący zostali pouczeni. Prowadzący volkswagena ze spowodowanie niebezpieczeństwa w ruchu drogowym. Kierowca alfy romeo ze względu na to, że pojazd nie został usunięty z pasa drogi - informuje Antoni Rzeczkowski ze stołecznej policji.
Volkswagenem podróżowała rodzina z małym dzieckiem. Matka i dziecko trafili do szpitala na badania, ale nie było konieczności ich hospitalizacji.
Jak dodał Rzeczkowski, zdarzenie zostało zakwalifikowane jako kolizja. Wyjaśnił, że w sytuacji gdy ranna jest osoba z rodziny sprawcy, jego ściganie odbywa się wyłącznie na wniosek poszkodowanego.
mś/b