Ze względu na nieobecność pełnomocniczki Piotra R., spowodowaną - jak wynikało z odczytanego przez sąd pisma - chorobą dziecka w wieku przedszkolnym, rozprawa została odroczona do przyszłego miesiąca. Jak mówili pełnomocnicy stron i prokurator, postępowanie powoli zmierza ku końcowi. Jednak oskarżony przypomniał sądowi, że nie wszystkie wnioski składane przez jego obronę zostały rozpatrzone, a on sam nie dostał jeszcze stenogramów z rozpraw, o które wnioskował. Opóźnienie w tej ostatniej sprawie - jak tłumaczyła sędzia - spowodowane zostało pandemią.
Uciekł z konwoju, groził policjantowi
Proces Piotra R. ciągnie się już od kilku lat. Oskarżony jeszcze przed jego rozpoczęciem złożył około 50-stronicowy wniosek o wyłączenie ze sprawy oskarżyciela Przemysława Nowaka z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, twierdząc, że prokurator sfałszował dowody. Potem próbował doprowadzić do wyłączenia jawności procesu. Wniosek argumentował tym, że ujawnienie informacji o sprawie skompromituje policję, a w szczególności funkcjonariuszy, którym nie udało się go upilnować. Sędzia Monika Makowska-Kralka wniosek ten odrzuciła.
Sprawa dotyczy wydarzeń z 2017 roku. R. odsiadywał wówczas wyrok, który miał się skończyć w 2029 roku. Mężczyzna był wcześniej siedmiokrotnie karany, m.in. za oszustwa. 26 maja 2017 roku Piotr R. został doprowadzony na przesłuchanie do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście Północ przy ulicy Wiślickiej. Wcześniej odmawiał składania zeznań, bo nie było przy nim pełnomocnika.
"W czasie tego przesłuchania zarządzono przerwę, bo Piotr R. chciał skorzystać z toalety. W tym czasie zadzwonił z telefonu w zegarku do Rafała M., zakroplił sobie do oka lek rozszerzający źrenice, a po powrocie z toalety zaczął się uskarżać na ból i problemy z widzeniem" – zapisano w akcie oskarżenia.
Obrońca R. mecenas Daniel G. wezwał pogotowie, które zawiozło oskarżonego na badania do szpitala w Warszawie. Był pilnowany przez dwóch policjantów z Wydziału Konwojowego KSP. Nie był skuty, bo z powodu rzekomej kontuzji chodził o kulach. W szpitalu przebywali około 6 godzin, w tym czasie Piotr R. kilkanaście razy udawał się do toalety i stamtąd – jak wykazał rejestr połączeń – dzwonił do wspólnika.
Po serii badań lekarze nie znaleźli powodów do hospitalizacji. Gdy jeden z funkcjonariuszy poszedł po radiowóz, do Piotra R. podbiegł Rafał M. i podał mu broń. R. wycelował w głowę pozostającego przy nim policjanta, krzycząc, że to akcja "polskiego podziemia" i że go "odpali". Chwilę później R. i M. odjechali sprzed szpitala taksówką.
Wśród oskarżonych konkubina i kolega Piotra R. oraz taksówkarz
Według prokuratury mężczyźni przesiedli się do kolejnej taksówki i pojechali nią do Poznania. Piotr R. kilka dni później sam pojechał do Gdańska. Zameldował się w Hotelu Oliwskim, podając się za Belga o imieniu Xavier.
Wspólnicy R. mieli w korespondencji przemycić lek rozszerzający źrenice i kartę SIM do smartwatcha, za którego pośrednictwem komunikował się z Rafałem M. Konkubina oskarżonego Katarzyna B. miała dwa dni przed planowaną ucieczką przekazać M. 3 tys. zł zaliczki za pomoc, pistolet parabellum, 58 nabojów i list z instrukcjami.
Kobieta zaprzeczyła, by brała udział w przygotowaniu ucieczki R. Do winy nie przyznał się także taksówkarz. Andrzej P. twierdzi, że musiał przewieźć oskarżonych, bo Piotr R. celował do niego z pistoletu. Wyjaśnił, że rozpoznał broń, bo wcześniej w gangu, tzw. grupie ożarowskiej, odpowiadał za militaria. Był ośmiokrotnie karany, m.in. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, porwanie i rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Teraz także jest w więzieniu.
Kolejny termin rozprawy wyznaczono na 24 czerwca
Autorka/Autor: dg
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24