Warszawa gotowa na wojnę? "Nie ma nawet listy schronów"

Mówi Marek Kujawa z BBiZK
Źródło: Dawid Krysztofiński/ tvnwarszawa.pl
W garażu pod współczesnym apartamentowcem można się schować najwyżej przed wichurą lub deszczem. Tunele metra przetrwają więcej, ale nawet one nie pomieszczą wszystkich mieszkańców miasta. Reszta będzie się chować w przejściach podziemnych, bo ani miasto, ani kraj nie są gotowe na wypadek wojny.

"Wojna" - słowo, której jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się należeć do podręczników do historii, za sprawą wydarzeń na Krymie powróciło do codziennych rozmów. Czy nam grozi - nie wiadomo. Ale czy jesteśmy na nią przygotowani? Czy Warszawa będzie w stanie ochronić mieszkańców na przykład przed nalotem?

"Nie mamy listy schronów"

Ratusz zapytał o to w interpelacji jeden z warszawskich radnych, Maciej Maciejowski. My też postanowiliśmy to sprawdzić. Pierwsze kroki skierowaliśmy do miejskiego biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego. Urzędnicy nie kwapili się do rozmowy na ten temat. - Po co siać panikę wśród mieszkańców? - pytał jeden z nich.

Na rozmowę zgodził się w końcu Marek Kujawa, zastępca dyrektora BBiZK. Czy stolica jest więc przygotowana na wypadek ataku? - Jest pewna trudność, żeby odpowiedzieć na to pytanie - nie ukrywa urzędnik. I od razu dodaje: - Nie ma możliwości przygotowania schronienia dla wszystkich mieszkańców prawie dwumilionowego miasta.

Dla ilu starczy zatem miejsca? Okazuje się, że nie wiadomo nawet tego. - Nie mamy dzisiaj listy miejsc, gdzie takie schronienia się znajdują - rozkłada ręce Kujawa.

- Można się schować do metra czy do podziemnych garaży, ale trzeba pamiętać, że tam nie ma żadnego zaplecza sanitarnego, żadnych zapasów wody czy żywności. Tam nie można przez dłuższy czas bytować. Można się tam schować na chwilę, przed deszczem czy wichurą - nie pozostawia złudzeń Kujawa.

"Przebywanie w schronie grozi niebezpieczeństwem"

Czasy, gdy piwnice były przystosowane do pełnienia funkcji schronów minęły dość dawno. W latach 50. wzmacniano stropy, instalowano wytrzymałe drzwi i wydajne wentylatory. W ten sposób powstawały tymczasowe ukrycia. Taki standardowy schron pod zwykłym budynkiem mieszkalnym mógł pomieścić kilkadziesiąt osób.

Duże schrony powstawały z kolei pod szpitalami, instytucjami państwowymi czy zakładami pracy. Do dziś w bardzo dobrym stanie - włącznie z wiekowymi mapami, maskami przeciwgazowymi i... zapasem beretów Obrony Cywilnej - zachował się na przykład schron pod budynkiem biurowym Huty Warszawa.

Reportaż o schronie pod budynkiem Huty Warszawa

Okazały schron był również w Łomiankach.

Reportaż o kwaterze dowodzenia w Łomiankach

Niestety większość podobnych schronów popadła w ruinę. – Dzisiaj strach tam kogokolwiek wpuścić, bo groziłoby to niebezpieczeństwem. Przebywanie tam byłoby groźniejsze niż w swoim własnymi mieszkaniu – nie pozostawia złudzeń wicedyrektor BBiZK.

Nadzieja w przejściach podziemnych

Dlaczego Warszawa nie jest gotowa do obrony? Okazuje się, że w Polsce nie ma dziś przepisów, które regulowałyby tę kwestię. Nikt nie buduje więc nowych, ani nie poczuwa się do dbania o stare schrony.

Zdaniem Navala, byłego operatora GROM, budowniczowie miasta zapomnieli o tak nieodległej wojnie i za pewnik biorą pokój. - Szwajcaria jest neutralna. Ale jej budowniczowie nie zapomnieli o bezpieczeństwie. Doliny poprzecinane umocnieniami o kształcie smoczych zębów, piwnice, które przypominają bunkry. Nie, to nie jest kraj zmilitaryzowany. Oni po prostu pamiętają, że pokój nie jest dany raz na zawsze - pisał niedawno na łamach miesięcznika "Polska Zbrojna".

I dodawał: - Widzę, jak powstają kładki nad warszawskimi ulicami i pytam: Nie pamiętacie o tym, że aby przeżyć bombardowanie, trzeba wgryźć się w ziemię. To takie proste. Nawet bez smoczych zębów i bunkrów możemy dać sobie szanse na przeżycie. Zamiast kładki nad drogą zbudujmy tunel pod nią. Powstańcy z żalem w głosie wspominają: gdybyśmy mieli przed wojną metro, tunele. O ilu mniej nas by zginęło. Tak wiem, ekonomia, architektura, a jeszcze nie daj Boże żyjący akurat w tym miejscu rzadki gatunek kreta. To może pozbawić nas i przyszłe pokolenia szansy – ocenił służący 14 lat w GROM operator.

Będzie "koncepcja kierunków działań"

To, że nasz kraj ma anachroniczną strukturę i organizację obrony cywilnej, dostrzega również Najwyższa Izba Kontroli. - Systematycznie maleje liczba jej formacji. Zmniejsza się także liczba osób do niej powołanych. Również wyposażenie, jakim dysponuje obrona, jest niewystarczające - czytamy w raporcie NIK.

Marek Bieńkowski z Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego NIK mówi wprost: - Mamy do czynienia z przestarzałym pomysłem na tę służbę. Jego zdaniem, obecny stan OC uniemożliwia jej sprawne włączenie się do usuwania skutków klęsk żywiołowych, a w przypadku wojny - przejęcie zadań związanych z ochroną ludności.

Mówi Marek Bieńkowski z Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego NIK

Czy sytuacja może się zmienić? Komendant Państwowej Straży Pożarnej, który jest jednocześnie szefem Obrony Cywilnej Kraju, powołał zespół do opracowania "Koncepcji kierunków działań w zakresie budownictwa ochronnego w Polsce".

Do zespołu mogą być zapraszani eksperci wskazani przez Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju Regionalnego, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Wojskową Akademię Techniczną, Główny Urząd Nadzoru Budowlanego, wydziały bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego urzędów wojewódzkich (mazowieckiego, małopolskiego i śląskiego), władze Warszawy, Polskie Koleje Państwowe czy oddział Gospodarowania Nieruchomościami w Gdańsku.

Prace nad koncepcją kierunków działań trwają... od 2006 roku.

Bartłomiej Frymus – b.frymus@tvn.pl

Czytaj także: