Pogotowie dla Zwierząt wkracza na giełdę w Słomczynie i pokazuje, że handel zwierzętami domowymi na targowiskach i pokątne pseudohodowle wcale nie zniknęły. Prawo jest obchodzone, a służby są bezradne. Nabywcy nie wiedzą, co kupują. Nie mają też pojęcia, jak kupowane zwierzęta były traktowane.
Handel zwierzętami domowymi, przede wszystkim psami, przy giełdzie w Słomczynie kwitnie. Co do rasy, to czysta ruletka. Czasami można zobaczyć rodziców, ale nie w hodowli, a w telefonie - na zdjęciach pokazywanych przez sprzedawcę. - Border collie, a w domu mamy oryginalne yorki. Jak się na spacer wyjdzie to się nie trzęsie, a cena 450 złotych - mówi jedna ze sprzedawczyń. Czyli "za grosze", bo rasowy pies z udokumentowanym rodowodem kosztuje nawet kilka tysięcy.
- Te zwierzęta najczęściej żyją w skandalicznych warunkach. To nie jest tak, że to są zwierzęta domowe, najczęściej są rozmnażane gdzieś po stodołach - mówi Mateusz Czmiel z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami we Wrocławiu.
I bez troski o dobre geny. Towarzystwo Pogotowie dla Zwierząt od lat walczy z pseudohodowlami. Bezskutecznie.
- To jest jedna wielka grupa, która w momencie kiedy my wchodzimy na interwencję, ona doskakuje i atakuje. My jesteśmy bezsilni - mówi Grzegorz Bielawski ze Stowarzyszenia "Pogotowie dla Zwierząt".
Ustawa nie pomogła
Handlu zwierzętami domowymi na targowiskach zabrania ustawa o ochronie zwierząt, która miała pseudohodowle wyplenić, ale tylko na trochę wyhamowała. - Ustawa w tej formie zrobiła więcej złego niż dobrego - mówi Agnieszka Zaleszczak z hodowli psów "Magia Gwiazd". Jak mówi, na początku były ogłoszenia: "sprzedam smycz - pies gratis", potem powstały nowe stowarzyszenia, kluby hodowców, federacje kynologiczne.
Hodowcy zarejestrowani w Związku Kynologicznym szacują, że szara strefa to aż 80 procent rynku. Handlarze ze Słomczyna też się zorganizowali. - Ponieważ przepis dotyczący zakazu wprowadzania do obrotu zwierząt nie dotyczy organizacji, no, to grupa ludzi stworzyła taką organizację, aby prawo obchodzić - wyjaśnia adwokat Katarzyna Topczewska.
Inspektor weterynarii może jedynie sprawdzić stan zdrowia sprzedawanych zwierząt oraz dokumenty.
- Zwrócimy się do starostwa, co było w tym kierunku zrobione, jeśli chodzi o nadzór nad takim stowarzyszeniem. Bo to nie może być tak, że oni tylko to stowarzyszenie rejestrują i nic nie robią - mówi Piotr Bielawski, powiatowy lekarz weterynarii w Grójcu.
W niedziele - gdy handluje się psami - starostwo nie pracuje.
Marzanna Zielińska ("Fakty" TVN) CZYTAJ TEŻ NA STRONIE "FAKTÓW" TVN