Jeziorko Wilanowskie zmienia się w zbiornik na ścieki - alarmują władze Muzeum w Wilanowie. Na pomoc gospodarzy dzielnicy nie mają jednak co liczyć. Władze Wilanowa zasłaniają się brakiem kompetencji i przekonują, że "nie mają narzędzi, by realnie walczyć z problemem".
- Sytuacja jest coraz gorsza, ale to nie Muzeum zanieczyszcza wody. Staramy się niwelować skutki, ale bez wykrycia przyczyny jest to walka z wiatrakami – rozkłada ręce Paweł Jaskanis, dyrektor Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie i podkreśla, że najważniejszą kwestią jest obecnie znalezienie źródła zanieczyszczeń.
- Nie możemy podejmować żadnych działań, bo prawnie nie mamy takich możliwości. Możemy co najwyżej nagłośnić problem i starać się zainteresować nim odpowiednie instytucje – wyjaśnia dyrektor.
Jak wyjaśnia dyrektor, smród to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. – Zanieczyszczenie wód powoduje nieodwracalne zmiany ekosystemu i jego degradacje. W jeziorze pływają śnięte ryby, a gadów i płazów nie ma tu już od lat. Ponadto muzeum odwiedzane jest przez wielu gości z zagranicy. Jaką wizytówkę sobie wystawiamy robiąc z niego zbiornik na ścieki? – pyta.
Śmierdzący problem "poza kompetencjami"
Śmierdzący problem odsuwają od siebie wilanowscy urzędnicy. Jak tłumaczą, choć potok i jezioro znajdują się na terenie dzielnicy, to jednak nie urząd sprawuje nad nimi nadzór.
- To jest poza naszymi kompetencjami. Oczywiście jesteśmy w kontakcie z instytucjami, które badają stan wód w Potoku Służewieckim i Jeziorku Wilanowskim, ale jako urząd nie mamy możliwości, by realnie walczyć z tym problemem. Dostajemy informacje od mieszkańców i przekazujemy je do odpowiednich podmiotów, ale nic więcej nie możemy zrobić – odpowiada Elwira Wiechecka, rzeczniczka Wilanowa i odsyła nas także do stołecznego Biura Ochrony Środowiska.
Tam jednak również nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za stan wód w potoku i jeziorze. - Rola miasta jest w tej sprawie znikoma. Nie mamy narzędzi kontrolnych, aby rzetelnie zająć się sprawą – komentuje Tomasz Demiańczuk z zespołu prasowego Urzędu Miasta.
Pytanie o zanieczyszczenie Potoku Służewieckiego zadaliśmy też w Wojewódzkim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych w Warszawie, który jak informują nas miejscy urzędnicy, jest administratorem potoku.
- Nasza rola to zabezpieczenie drożności oraz przepustowości potoku, Odpowiadamy także za ochronę przeciwpowodziową - odpowiada Marek Pokorski dyrektor WZMIUW. A co z zanieczyszczeniami? - dopytujemy.
- Czyścimy brzegi i koryto ze śmieci, ale zanieczyszczenie wód nie leży już w naszej gestii. Nie mamy nawet laboratorium, w którym moglibyśmy zbadać wodę - tłumaczy Pokorski i dodaje: - W sprawie stanu wody wysłaliśmy już pisma do odpowiednich instytucji.
Trzeba poczekać na wyniki kontroli
Trochę więcej informacji przekazuje nam WIOŚ. Inspektorat przeprowadził już w tym roku kontrolę wód w Potoku Służewieckim i Jeziorku Wilanowskim. Jak informuje, nie wykazały one skażenia środkami chemicznymi.
– Sytuacja jest jednak rozwojowa, bo trafiły do nas kolejne próbki – mówi Miłosz Jarzyński, naczelnik wydziału inspekcji WIOŚ. Chodzi o pianę i wodę pobraną w czasie ostatniej akcji strażaków, którzy usuwali zanieczyszczenia z Potoku Służewieckiego. O całej sprawie pisaliśmy w sobotę.
– Być może ostatnie zdarzenia to wynik niskiej zawartości tlenu w wodzie. Poza tym staw graniczący z Muzeum jest zanieczyszczony i gnije. Należałoby go oczyścić, ale dopóki nie poznamy wyników ostatniej kontroli nie mogę powiedzieć nic więcej na temat zanieczyszczeń tych wód – wyjaśnia Jarzyński.
Jak zapowiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl, jej wynik znana będą prawdopodobnie pod koniec tego tygodnia. - Wtedy będziemy mogli przedstawić odpowiednie zalecania - dodaje.
Kto jednak będzie je wykonywał, skoro wszystkie instytucje, z którymi rozmawialiśmy, odsuwają od siebie odpowiedzialność?
W połowie marca dyrekcja Muzeum w Wilanowie zdecydowała o zamknięciu południowej części parku:
jk
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak / tvnwarszawa.pl