Prokuratura bada, dlaczego się podpalił. "Przesłuchanie na razie niemożliwe"

Mężczyzna podpalił się na placu Defilad
Źródło: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl
Stołeczna prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie mężczyzny, który w czwartek po południu podpalił się na placu Defilad. - Przesłuchano świadków, w tym syna pokrzywdzonego - informuje Łukasz Łapczyński, rzecznik prokuratury.

- Sprawą będzie zajmować się prokuratura. Stan mężczyzny jest ciężki - mówił w piątek rano Robert Koniuszy z KSP. Kilka godzin później potwierdziła to prokuratura.

Jej rzecznik, prok. Łukasz Łapczyński poinformował, że zostało wszczęte śledztwo. - W sprawie przesłuchano świadków, w tym syna pokrzywdzonego Z uwagi na bardzo ciężki stan zdrowia pokrzywdzonego, aktualnie nie jest możliwe jego przesłuchanie - wyjaśnił Łapczyński. - Nie wypowiadamy się natomiast na temat sytuacji osobistej, rodzinnej pokrzywdzonego oraz nie udzielamy szczegółowych informacji dotyczących jego stanu zdrowia. Mogę powiedzieć, że przebywa w szpitalu, jest pod opieką - dodał prokurator i zapewnił, że śledczy będą wyjaśniać okoliczności zdarzenia. Jednocześnie zapewnił, że nic nie wskazuje na to, by do podpalenia mężczyzny "mogły przyczynić się osoby trzecie".

Nieprzytomny

Zdarzenie miało miejsce w czwartek po południu na placu Defilad od strony Marszałkowskiej.

Mężczyzna został ugaszony przed jeszcze przyjazdem straży pożarnej. - Dostaliśmy zgłoszenie około 16.30. Na miejsce pojechały dwa wozy, jednak mężczyzna został ugaszony wcześniej przez osoby postronne. Jest pod opieką lekarzy - mówił nam w czwartek Wojciech Kapczyński ze straży pożarnej. - W momencie, gdy był zabierany do szpitala, był nieprzytomny, ale z zachowanymi czynnościami życiowymi - zastrzegł.

Natomiast wiceprezes Pałacu Kultury i Nauki Sebastian Wierzbicki napisał na Twitterze, że osoby, które gasiły 54-latka to pracownicy pałacu. "Jestem dumny z naszych pracowników, którzy uratowali ludzkie życie" - skomentował.

Na miejscu była także policja, która informowała o przebiegu zdarzenia. - Mężczyzna prawdopodobnie oblał się jakąś substancją i podpalił - przekazała nam Magdalena Bieniak z Komendy Społecznej Policji. - Motywy nie są znane. Policja zabezpiecza wszystkie znalezione na miejscu przedmioty, w tym ulotki i megafon, by ustalić, czy należały one do tego mężczyzny - przekazała.

Stan ciężki

Treść ulotek szybko obiegła media społecznościowe i wskazuje na polityczną motywację - sprzeciw wobec obecnej władzy. To m.in. "protest przeciwko ograniczaniu wolności obywatelskich, zniszczeniu (w praktyce) Trybunału Konstytucyjnego, Konstytucji, marginalizowaniu Polski na arenie międzynarodowej, niszczeniu przyrody, ubezwłasnowolnieniu telewizji publicznej". Na końcu swojego listu pożegnalnego autor wzywa do zmiany władzy.

Radio RMF FM podało, że mieszkaniec małopolskich Niepołomic od kilku lat leczył się na depresję.

W czwartek wieczorem teren zabezpieczała policja. Po tym, gdy odjechała, na miejscu pojawiły się świeczki.

Mężczyzna podpalił się na placu Defilad

mp/ran/b

Czytaj także: