Miał 18 lat, zostawił całe życie. "Przyszłość była kompletnie czarna"

50 lat temu rozpoczęła się antysemicka nagonka
Źródło: Fakty TVN
Już niebawem 50. rocznica wydarzeń Marca 68. Z tej okazji Muzeum Historii Żydów Polskich Polin i TR Warszawa przypominają o utracie ojczyzny, wypędzeniu, rezygnacji z paszportu i z Polski. Ze świadkami historii rozmawiała reporterka "Faktów" TVN Magda Łucyan.

- Wymuszano wtedy rezygnację z obywatelstwa polskiego i otrzymywało się nie paszport, tylko tak zwany dokument podróży - wspomina Adam Ringer, który wyjechał z Polski na fali antysemityzmu po 1968 roku.

W wyniku tych wydarzeń z Polski wyjechało kilkanaście tysięcy Żydów. - Przyszłość była kompletnie czarna. Człowiek zrozumiał, że nie ma szans na żadne zmiany. Któż wtedy wiedział, jak się świat zmieni... Wtedy to było takie rozstanie na zawsze - mówi Ringer.

"Wiedza katastrofalnie niska"

Adam Ringer miał wtedy 18 lat i tak jak wszyscy, którzy wyjeżdżali, zostawił całe swoje życie. Na wszystko, co mogli ze sobą zabrać, musiała być zgoda. Każdą rzecz trzeba było dokładnie opisać.Początek tej antysemickiej nagonki rozpoczął się dokładnie 50 lat temu - w wakacje 1967 roku.

Muzeum Historii Żydów Polskich Polin przez najbliższe miesiące będzie przypominać o tamtych wydarzeniach. Między innymi spektaklami, które muzeum przygotowało wraz z TR Warszawa.

- Zrobiliśmy badania i wiedza społeczeństwa o tym wydarzeniu jest katastrofalnie niska. Dlatego chcemy o tym opowiedzieć - mówi Zygmunt Stępiński, zastępca dyrektora ds. komunikacji i obsługi klienta w Polin. Będą spotkania, konferencje i wielka wystawa z pamiątkami po tamtych dniach.

Wrócił na rok, został 25

- Znam wielu takich, którzy byli młodymi twórcami, poetami, artystami. I nagle stracili język, stracili publikę, stracili wszystko. I znałem bardzo wielu, którzy wyskoczyli przez okno, otruli się... - wspomina Ringer.

- Dotknęło to całą społeczność żydowską w Polsce, zakończyło się exodusem. Po ich wyjeździe w Polsce zostało zaledwie kilka tysięcy Żydów - przypomina Stępiński.

Jedną z nich jest Zofia Radzikowska. - Pamiętam te wiece, na których były transparenty: "Syjoniści do Syjamu". To były bardzo "ładne" rzeczy. Ludzie nie wiedzieli co jest co, tylko że trzeba jakoś wyrazić potępienie - wspomina. Ona została, bo - jak mówi - na jej uczelni, czyli na Uniwersytecie Jagiellońskim, nagonka nie była tak silna.

Ci zmuszeni do wyjazdu wrócić mogli dopiero po wielu latach emigracji. - Zaproponowałem rodzinie, żeby wrócić na rok. No i to już jest 25 lat - wspomina Ringer.

Magda Łucyan, "Fakty" TVN

Czytaj także: