Wracamy do sprawy sprzed trzech tygodni. Na Facebooku pojawiła się wtedy informacja o tym, że w nocy z piątku na sobotę grupa chuliganów miała sterroryzować ludzi bawiących się nad Wisłą, a policja miała nie podjąć interwencji.
Relacja, która krążyła na Facebooku, brzmiała poważnie. Kilkanaście osób miało zostać dotkliwie pobitych w rejonie Płyty Desantu. Czarnoskóry mężczyzna miał zostać wrzucony do rzeki, a inne osoby miały być "terroryzowane". Do tego podkreślano bierną postawę policji.
Majówka nie sprzyjała
O to, jak przebiega wyjaśnianie tej sprawy, pytaliśmy stołeczną policję kilka dni później. Trwał jednak wtedy długi weekend i usłyszeliśmy, że policja czeka, aż ewentualni poszkodowani i świadkowie wrócą do Warszawy.
Majówka już dawno za nami, więc znów sprawdziliśmy, na jakim etapie jest postępowanie. Jak się okazuje, do tej pory na policję zgłosiła się... jedna osoba. - Prowadzone jest postępowanie w związku z artykułem 157 kodeksu karnego, to jest naruszenia czynności narządu ciała (chodzi o ranienie twarzy - red.) - wyjaśnia Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy.
I dodaje, że przesłuchano na czterech świadków. - Zabezpieczyliśmy nagrania z telefonów, zabezpieczyliśmy nagrania z monitoringów. Kolejni świadkowie będą przesłuchiwani - zapowiada rzecznik.
Była relacja, ale nie świadków
Cała sprawa zaczęła się, gdy czterech mężczyzn (nazwiska do wiadomości redakcji) przedstawiających się jako "grupa zaangażowanych studentów zbulwersowanych i przerażonych, zarówno zachowaniem pseudokibiców Legii, jak i bierną postawą policji" opisała zajścia w internecie. Podkreślali, że sami zebrali relacje "znajomych lub znajomych znajomych", którzy tej nocy byli na bulwarach. Oni sami nie byli jednak świadkami wydarzeń.
Z opisu wynikało, że grupa w okolicach nadwiślańskiego klubu Hocki Klocki pojawiła się około godziny 23.00 (a więc pół godziny po zakończeniu spotkania Legii Warszawa z Koroną Kielce). Według relacji, napastnicy mieli być agresywni i szukali zwady. Studenci twierdzili również, że policja zachowywała się biernie.
W odpowiedzi komenda stołeczna poinformowała, że funkcjonariusze interweniowali kilkukrotnie. - Za każdym razem osoby pokrzywdzone i świadkowie znajdowali się pod wpływem alkoholu, często pod znacznym – podkreślał Mariusz Mrozek z KSP.
Zdarzenia z bulwarów
ran
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl