- Prezydent Warszawy prosiła o akta Noakowskiego 16. Prowadziłem z nią wielogodzinne rozmowy w tej sprawie - powiedział na przesłuchaniu przed komisją weryfikacyjną Marcin Bajko. Ratusz potwierdza, że spotkania były. - Pan dyrektor zapewniał, że proces reprywatyzacji był przeprowadzony zgodnie ze sztuką - mówi rzecznik urzędu miasta.
- To było niezbędne, aby wystąpić do wojewody i innych jednostek o zbadanie sprawy Noakowskiego 16 - tak sprawę "wielogodzinnych rozmów" o kamienicy, o których mówił Bajko komentuje Bartosz Milczarczyk ze stołecznego ratusza.
- Oczywistym jest, że pani prezydent po informacjach, które pojawiały się w przestrzeni publicznej też chciała dowiedzieć się od pana dyrektora, w jaki sposób ta sprawa była prowadzona. Za każdym razem pan dyrektor Bajko przekonywał, że nie ma tutaj żadnych wątpliwości. A proces reprywatyzacji był przeprowadzony zgodnie z przepisami - wyjaśnia Milczarczyk.
Prosiła o skserowanie akt
Adres Noakowskiego 16, choć nie był tym, nad którym planowo pracowała komisja weryfikacyjna padł zarówno na pierwszym, jak i na długim przesłuchaniu. Za każdym razem budząc duże poruszenie.
W poniedziałek jako pierwszy powiedział o nim świadek Krzysztof Śledziewski, były urzędnik Biura Gospodarowania Nieruchomościami. Przyznał, że pani prezydent "poprosiła o skserowanie akt" w sprawie tej kamienicy.
Jego słowa potwierdził w czwartek były dyrektor tego biura Marcin Bajko. Podkreślił, że nie przypomina sobie, aby pani prezydent interesowała się szczegółowo nieruchomościami, nad zwrotem których pracowało BGN, "z wyjątkiem Noakowskiego 16". - Wiele razy się z nią spotykałem w tej sprawie, to były wielogodzinne rozmowy. Pytała o wszystkie aspekty, jak się wydaje takie decyzje od początku do końca, na czym to polega - przyznał w odpowiedzi na pytanie posła Pawła Lisieckiego (PiS).
Polityk chciał drążyć temat dalej. Uwagę zwrócił mu jednak pełnomocnik biznesmena Maciej M. mecenas Marek Gromelski. - Przepraszam, czy zaczęliśmy zajmować się jakąś inną nieruchomością? Wydaje mi się, że mówimy dziś o Twardej - powiedział. Przewodniczący komisji Patryk Jaki przyznał adwokatowi rację i uciął temat Noakowskiego.
Kamienica zwrócona w 2003 roku
Sprawa tej kamienicy stanowi poważną rysę na wizerunku Hanny Gronkiewicz-Waltz od początku jej prezydentury. Budynek został zwrócony za czasów prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W 2003 roku odzyskało go kilkanaście osób, wśród których byli bliscy (jej mąż i córka). Trzy lata później wszyscy postanowili sprzedać kamienicę spółce Fenix, która skupuje zreprywatyzowane nieruchomości. Budynek został przekazany wraz z lokatorami, którzy w konsekwencji musieli się wyprowadzić.
Historię zwrotu nieruchomości wielokrotnie opisywaliśmy na tvnwarszawa.pl. Przed wojną należała ona do rodziny Stanisława Likiernika, oficera AK. Po wojnie została wyłudzona przez oszusta. Kamienicę kupił od niego właśnie późniejszy mąż ciotki Andrzeja Waltza (męża prezydent Warszawy), a sam Waltz został jej spadkobiercą.
Sprawa wracała do prezydent Warszawy podczas obu kampanii wyborczych, a także później, po wygranych wyborach. Zarówno polityczni przeciwnicy, jak i lokatorzy oczekiwali wyjaśnień w tej sprawie. Wątpliwości budził fakt, że w prywatne ręce przekazano kamienicę odzyskaną przez oszusta.
Gronkiewicz-Waltz wielokrotnie zapewniała jednak, że sprawa była analizowana przez różne organy (między innymi Samorządowe Kolegium Odwoławcze) i żaden z nich nie stwierdził nieprawidłowości. Dopiero w ubiegłym roku (w październiku) złożyła wniosek do SKO o ponowne zajęcie się sprawą i przyznała, że zwrot "mógł być przeprowadzony na podstawie dokumentów, co do których istnieje możliwość, iż zostały sfałszowane".
kw/r