40-latek wszedł do przedszkola. "Przez 40 minut nie chciał wyjść"

Tutaj znajduje się przedszkole
Tutaj znajduje się przedszkole
Źródło: targeo.pl
Najpierw obserwował dzieci przez szybę, potem wszedł do środka, usiadł w szatni i nie chciał wyjść. Obywatel Mołdawii przez 40 minut przebywał w przedszkolu przy ulicy Literackiej na Bielanach. Pomimo próśb rodziców i pracowników przedszkola nie chciał opuścić budynku. Zrobił to dopiero po interwencji policji.

O sprawie zostaliśmy poinformowani na Kontakt 24 przez rodziców dzieci, którzy byli świadkami wydarzenia.

"Dzisiaj w godzinach porannych do przedszkola na ulicy Literackiej w Warszawie wtargnął mężczyzna z Mołdawii. Nie chciał opuścić lokalu mimo próśb personelu. Wezwano policję. Policja przyjechała po 40 minutach. W tym czasie mężczyzna siedział w środku strasząc dzieci. Proszę o uczulenie innych placówek w temacie bezpieczeństwa dzieci" - napisał jeden z rodziców.

Sytuację potwierdziła managerka przedszkola. Mężczyzna przed wejściem do obiektu, miał obserwować budynek. Potem, 40-latek wszedł do szatni i usiadł na ławce.

"Zrozumiał po rosyjsku"

- Pracownicy przedszkola próbowali się z nim dogadać, mężczyzna nie reagował. Pokazywaliśmy mu gdzie są drzwi, gestami sugerowaliśmy żeby wyszedł. Nie rozumiał angielskiego. Na miejsce przychodzili kolejni rodzice, mężczyzna odezwał się po rosyjsku. Jeden z opiekunów, który znał ten język, wytłumaczył 40-latkowi, żeby opuścił przedszkole - relacjonowała Magdalena Lachowicz.

Pomimo wielu próśb obcokrajowiec nie chciał wyjść z budynku. Dyrekcja wezwała policję. Dopiero interwencja funkcjonariuszy sprawiła, że mężczyzna opuścił placówkę. Policjanci spisali dane 40-latka i pozwolili mu się oddalić.

Rodzice są przerażeni takim obrotem sprawy i boją się o bezpieczeństwo swoich dzieci. - Kto odpowiada za bezpieczeństwo? A gdyby ten człowiek był chory psychicznie, był gwałcicielem? Dlaczego przyglądał się naszym dzieciom? Kiedy chciałam wejść do przedszkola, podczas interwencji policji, zasugerowano mi żebym poszła do kawiarni. Tam czekali również inni rodzice - mówiła nam pani Magdalena, matka innego dziecka.

Nie było zawiadomienia

Dyrekcja przedszkola nie chce komentować sprawy. Policja twierdzi, że nie było podstaw, żeby zatrzymać lub zabrać na komendę obcokrajowca, ponieważ dobrowolnie opuścił przedszkole na prośbę policjantów, ponadto do funkcjonariuszy nie wpłynęło oficjalne zawiadomienie od przedstawicieli placówki.

Menadżer obiektu zapewnia, że zmienione zostaną zasady wejścia do budynku. Drzwi będą zamykane, a wejście będzie możliwe po przyłożeniu karty dostępu. Pozostałe osoby będą musiały zadzwonić dzwonkiem. Do tej pory przedszkole było otwarte dla wszystkich pomiędzy godzinami 7 a 9, oraz popołudniem, kiedy rodzice odbierają swoje pociechy.

md/b

Czytaj także: