Porywy sięgały 290 kilometrów na godzinę. "Trudno wyrazić, jak groźny jest ten cyklon"

Cyklon Zelia w Australii
Cyklon Zelia w Australii
Źródło: Reuters
Cyklon Zelia uderzył w północno-zachodnie wybrzeże Australii. Podmuchy wiatru, sięgające 290 kilometrów na godzinę, spowodowały paraliż miejscowości Port Hedland, lokalnego zagłębia przemysłowego. Meteorolodzy i służby ratunkowe ostrzegają, że po przejściu burzy w regionie wciąż będzie niebezpiecznie.

Według danych australijskiego Biura Meteorologicznego (BoM), cyklon Zelia zszedł na ląd w piątek około południa czasu lokalnego jako żywioł piątej, najwyższej kategorii. Centrum burzy znajdowało się nieopodal miasta Port Hedland w Australii Zachodniej, narażając mieszkańców na porywy wiatru sięgające 290 kilometrów na godzinę. Chociaż cyklon osłabł do czwartej kategorii, wciąż pozostaje groźny.

- To niebezpieczny układ, który przyniesie ze sobą znaczące skutki, a właściwie już je przynosi - wyjaśnił Matthew Collopy z BoM.

"Trudno wyrazić, jak niebezpieczny jest ten cyklon"

Według wstępnych szacunków, w ciągu sześciu godzin w Port Hedland spadło prawie 30 litrów wody na metr kwadratowy. Prognozy wskazują, że lokalnie suma dobowa opadów może sięgnąć 300 l/mkw., a w ciągu trzech dni spadnie do 500 l/mkw.

- Warunki po przejściu cyklonu mogą być równie niebezpieczne jak sam cyklon - ostrzegł Darren Klemm, rzecznik Departamentu Straży Pożarnej Australii Zachodniej (DFES).

Strażacy z Australii Zachodniej opowiadali o swoich przygotowaniach w mediach społecznościowych. W okolice Port Hedland sprowadzono dodatkowe łodzie ratunkowe, a mieszkańcy otrzymali ponad 10 tysięcy worków z piaskiem do zabezpieczenia domów.

- Trudno nam wyrazić, jak niebezpieczny jest ten cyklon - przekazali.

Problemy w przemyśle

Cyklon sparaliżował pracę lokalnych kopalni i zakładów przemysłowych. Port Hedland, największy na świecie punkt eksportu rudy żelaza, w oczekiwaniu na żywioł został zamknięty w środę, a porty naftowe Dampier i Varanus Island zostały zamknięte w czwartek wieczorem.

Większość okolicznych mieszkańców to pracownicy firm wydobywczych, dlatego część z nich opuściła region przed nadejściem cyklonu. Reszcie polecono schronienie się w domach i zgromadzenie zapasów. Według nadawcy ABC News, niektóre supermarkety zostały zamknięte po tym, jak ludzie wykupili wszystkie niezbędne produkty. 

Czytaj także: