Tygrys syberyjski zaatakował pracownika zoo w Munster w Niemczech. Mężczyzna przez nieuwagę nie zamknął drzwi do klatki zwierzęcia. Ugryziony w szyję, zmarł na miejscu.
Do ataku doszło podczas rutynowej czynności karmienia zwierząt. Opiekun 10-letniego tygrysa Rasputina zapomniał zablokować drzwi do klatki. Drapieżnik to zauważył i natychmiast instynktownie zareagował, rzucając się na intruza i gryząc go w szyję.
Ofiara to długoletni pracownik ogrodu zoologicznego z dużym doświadczeniem w pracy ze zwierzętami. Policja zakwalifikowała to tragiczne zdarzenie jako nieszczęśliwy wypadek.
Zginął na miejscu
Nie ma bezpośrednich świadków wypadku. Zwiedzający dopiero po chwili zauważyli ciało mężczyzny, leżące w klatce i natychmiast wezwali pomoc. Zwłoki leżały przez pewien czas na wybiegu, do momentu, aż udało się zapędzić tygrysa do klatki. Po chwili zjawiły się służby ratunkowe, ale było już za późno.
- Takiego spotkania z tygrysem nie można przeżyć - powiedział dyrektor zoo, Jorg Adler na konferencji prasowej w czwartek wieczorem.
Takie sytuacje się zdarzają
Z powodu tej tragedii, ogród zoologiczny wczoraj został zamknięty, jednak w piątek otwarto go z powrotem. Władze zoo postanowiły nie zabijać tygrysa, ponieważ - jak twierdzą - zwierzę zachowało się zgodnie ze swoim instynktem.
Podobny przypadek miał miejsce dwa lata temu w Kolonii. Pracownik zapomniał zamknąć drzwi do klatki i za ten błąd zapłacił życiem.
Wczorajszy atak tygrysa wywołał protesty obrońców praw zwierząt. Według nich trzymanie tygrysów w niewoli stanowi ogromne zagrożenie zarówno dla pracowników ogrodów zoologicznych, jak i dla zwiedzających, ponieważ drapieżniki te potrzebują dużo przestrzeni i w niewielkich klatkach stają się dużo bardziej agresywne, niż na wolności.
Autor: kt/mj / Źródło: ENEX