Pierwszą ofiarę zebrała sztormowa pogoda na Wyspach. Wartki nurt wody wdarł się na ulicę i porwał auto z kierowcą. A to dopiero początek trudnej weekendowej pogody w Wielkiej Brytanii, przed jaką ostrzegają tamtejsi synoptycy.
Ulewne deszcze z silnym wiatrem dają się Brytyjczykom we znaki już od czwartku. Minionej nocy opady były na tyle silne, że doprowadziły do powodzi w południowo-zachodniej Anglii.
Najgorsza sytuacja panuje w hrabstwie Somerset. Woda wylała się tam na ulicę i porwała auto, za którego kierownicą siedział starszy mężczyzna. Nie udało się go uratować. W miejscowości Bath, w tym samym hrabstwie, ulewy spowodowały zejście lawiny błotnej, która zabrała ze sobą część domu. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
- Niektórzy z nas słyszeli, jak ziemia osuwa się. Krawędź domu i patio spadły w dół. Teraz ten dom wygląda jakby wisiał na skarpie - mówi mieszkanka Bath, Debbie Cant.
Domy bez prądu
Tysiące domów w całej południowo-zachodniej Anglii i Walii pozbawione są prądu. Prędkość wiatru dochodziła minionej nocy do 138 km/h. Żywioł bez trudu zrywał linie energetyczne.
Na Wyspach wciąż pada. W całym kraju obowiązuje 59 ostrzeżeń powodziowych. Meteorolodzy proszą Brytyjczyków o pozostanie w ten weekend w domach i śledzenie komunikatów pogodowych.
Miliard funtów strat
Brytyjscy ubezpieczyciele powoli szacują straty. Do tej pory zniszczenia spowodowane powodzią, które szczególnie latem dręczyły Wyspiarzy, oszacowana na miliard funtów. To największa klęska od 2007 r., kiedy ekstremalna pogoda kosztowała Brytyjczyków wyniosły 3 mld funtów, wyliczyło Stowarzyszenie Brytyjskich Ubezpieczycieli.
Autor: mm/rs / Źródło: Reuters TV