Od dwóch dni amerykański stan Kalifornia stoi w ogniu. Nieopodal dwóch dużych miast - Sacramento i Santa Barbara - rozszalały się pożary, które doprowadziły m.in. do przymusowych ewakuacji.
Ostatnie dwa dni mieszkańcom amerykańskiego stanu Kalifornia upłynęły pod znakiem pożarów. W czwartek strażacy walczyli z ogniem, który szalał na północ od Sacramento. Dzień wcześniej żywioł niszczył wszystko, co spotkał na swojej drodze nieopodal zamieszkanego przez 100 tysięcy osób Sacramento.
Przymusowe ewakuacje
Jak informowały w piątek amerykańskie media, w czwartek w kalifornijskim hrabstwie Lake wybuchł pożar. Płomienie strawiły 121,5 hektarów lasów nieopodal Sacramento, stolicy stanu. Żeby uniknąć niebezpieczeństwa, ze ścieżki ognia trzeba było ewakuować mieszkańców 60 domostw.
Jak dotąd nie ma informacji o rannych. Śledczy szukają przyczyny pożaru.
Ogień schodził na miasto
W środę z kolei ogień trawił lasy niedaleko niemal 100-tysięcznego miasta Santa Barbara na południu stanu.
Z ziemi i z powietrza prowadzono tam akcję gaszenia pożarów. Niszczycielskim działaniem żywiołu najbardziej zagrożone było miasto Santa Barbara. Ogień schodził z gór wprost na miasto. Przymusowo ewakuowano rodziny ze 100 tamtejszych domów.
W dużej mierze opanowany
Bardzo wysoka temperatura i wzrastająca prędkość wiatru podsycały ogień i utrudniały jego gaszenie, jednak w czwartek miejscowej straży pożarnej udało się w dużej mierze opanować płomienie.
Autor: mm,map/mj / Źródło: Reuters TV, abclocal.go.com