Rosyjski atak na na Ukrainę. "Do ostatniej chwili nie chcieliśmy wierzyć w to, że to wojna"

Źródło:
TVN24
"Zapytał: mamusiu, a kiedy mogę wrócić do domku? Po wojnie?"
"Zapytał: mamusiu, a kiedy mogę wrócić do domku? Po wojnie?"TVN24
wideo 2/21
"Zapytał: mamusiu, a kiedy mogę wrócić do domku? Po wojnie?"TVN24

Ukrainka Tetiana Żarowska relacjonowała w rozmowie z TVN24 w niedzielę, jak dla jej rodziny, w tym nastoletniego syna z niepełnosprawnością, przebiegały pierwsze doby rosyjskiej inwazji. - Nawet kiedy już obudziliśmy się za sprawą głośnych dźwięków, to nie wierzyliśmy, że to może być atak - powiedziała. Jak relacjonowała, wraz z rodziną w czwartek nad ranem schowała się na parkingu podziemnym, w którym spędziła ponad dobę.

Rosja zaatakowała Ukrainę w czwartek na ranem. Tetiana Żarowska i jej rodzina, w tym nastoletni syn Vlad z niepełnosprawnością, w momencie ataku przebywali w Kijowie. - W naszym życiu to najcięższy czas dla ukraińskiego narodu - powiedziała.

Płomienie w Kijowie po rosyjskim ataku rakietowymTwitter/NEXTA

Pakowanie najpotrzebniejszych rzeczy i ucieczka do schronu

Żarowska stwierdziła, że nie wierzyła, że Rosja zaatakuje Ukrainę. - Nawet kiedy już obudziliśmy się od głośnych dźwięków, to nie wierzyliśmy, że to może być atak - stwierdziła. - Do ostatniej chwili nie chcieliśmy wierzyć w to, że to wojna - dodała.

Relacja tvn24.pl: Atak Rosji na Ukrainę

- Przez pierwsze godziny nie mogliśmy nic robić, tylko szybko chodziliśmy po mieszkaniu i pytaliśmy się nawzajem: co robimy? Nie wiedzieliśmy, co robić. Później musieliśmy spakować w walizki rzeczy pierwszej potrzeby, ale na razie nie wiem nawet, co mam w tych walizkach, ponieważ to wszystko działo się tak automatycznie. Musieliśmy synkowi założyć buty i ubranie, żeby w razie alarmu móc z nim iść szybko do schronu, ale syn ma niepełnosprawność i to nie może być szybko - opisała pierwsze chwile inwazji.

Dodała, że czekali na informację od prezydenta bądź służb, co mają robić i co się dzieje. - Kilka godzin jeszcze byliśmy w domu, ale później otrzymaliśmy informację od znajomych, którzy mówili, że będzie atak z powietrza, który będzie bardzo niebezpieczny. Zdecydowaliśmy, że nie możemy już czekać i poszliśmy na parking podziemny obok naszego mieszkania - relacjonowała.

- Ponad dobę nie wychodziliśmy z tego schronu. Vlad musiał siedzieć w samochodzie i czekać, ale co chwila pytał: kiedy pójdziemy do domu? - opisywała Żarowska.

- Co jakiś czas wychodziłam na górę, żeby złapać internet, oglądać wiadomości i zrozumieć, co dalej - mówiła.

Wyjazd z Kijowa

Tetiana z rodziną chciała uciekać na zachód Ukrainy albo do Polski, ale było na to za późno. - Zdecydowaliśmy, że pojedziemy do przyjaciółki, która mieszka niedaleko od Kijowa - dodała. Stwierdziła, że tam czują się spokojniej. Jednak tam również przed atakami ukrywają się w schronie.

- Ja nawet nie wiem, czy istnieje takie słowo, którym moglibyśmy opisać te nasze uczucia - stwierdziła.

Opisała, że jej nastoletni syn przestał się uśmiechać, a na pytania odpowiada tylko "tak" lub "nie". - Zapytał: mamusiu, a kiedy mogę wrócić do domku? Po wojnie? Kiedy skończy się ta wojna? Jest mi tak ciężko, że chłopiec, który zawsze był pozytywny i zawsze mówił coś wesołego, to on mówi o wojnie - powiedziała.

TVN24 na żywo - oglądaj w TVN24 GO:

Autorka/Autor:mart/dap

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: Twitter/NEXTA

Tagi:
Raporty: