"Atak trującym gazem". Wielu zabitych, wśród nich dzieci

Aktualizacja:

Do 100 wzrosła liczba zabitych we wtorek w prawdopodobnym ataku chemicznym na północnym zachodzie Syrii - poinformowała Unia Syryjskich Organizacji Wsparcia Medycznego (UOSSM). Syryjska armia zaprzeczyła, że stosowała broń chemiczną.

Do ataku doszło w miejscowości Chan Szajchun w kontrolowanej przez syryjskich rebeliantów prowincji (muhafazie) Idlib.

Wcześniej Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka informowało o 35 o niemal 60 ofiarach śmiertelnych. Unia Syryjskich Organizacji Wsparcia Medycznego (UOSSM) podała po godzinie 17. czasu polskiego, że zginęło 100 osób, a 400 zostało rannych. Wiadomo, że wśród ofiar śmiertelnych są dzieci. Wiele osób ma problemy z oddychaniem.

"Atak trującym gazem"

Mające siedzibę w Londynie Obserwatorium podało, że ataku na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez syryjskich rebeliantów prowincji Idlib najprawdopodobniej dokonały syryjskie lub rosyjskie samoloty.

Po ataku wiele osób dusiło się - poinformowało Obserwatorium, powołując się na źródła medyczne, które mówią o "ataku trującym gazem". Nie poinformowano, o jaki gaz chodzi.

Syryjska opozycja oskarżyła o atak reżim prezydenta Baszara al-Asada i zaapelowała do Rady Bezpieczeństwa ONZ o zwołanie pilnego posiedzenia i wszczęcie dochodzenia w tej sprawie.

Źródło w syryjskiej armii oświadczyło we wtorek, że wojsko "nie stosuje ani nie stosowało" broni chemicznej w przeszłości. Rząd w Damaszku wielokrotnie zaprzeczał, by podległe mu oddziały używały tego rodzaju broni.

Paryż chce pilnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa

Wtorkowy atak ostro potępił francuski minister spraw zagranicznych Jean-Marc Ayrault. W oświadczeniu nazwał go "odrażającym aktem".

"W obliczu tak poważnych działań, które zagrażają bezpieczeństwu narodowemu, zwracam się do wszystkich, by nie uchylali się od odpowiedzialności. Mając to na uwadze, wnoszę o pilne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ" - napisał szef francuskiej dyplomacji.

Mogherini: dzisiejsze wiadomości są straszne

Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini oświadczyła, że "główną odpowiedzialność" za atak ponosi syryjski reżim Baszara el-Asada.

- Dzisiejsze wiadomości są straszne - powiedziała Mogherini dziennikarzom na marginesie międzynarodowej konferencji w Brukseli na temat odbudowy Syrii. - To tragiczne przypomnienie, że sytuacja na miejscu wciąż jest dramatyczna w wielu miejscach Syrii - podkreśliła. - Oczywiście główna odpowiedzialność spoczywa na reżimie, ponieważ do niego należy odpowiedzialność za ochronę swojego narodu, a nie jego atakowanie - dodała.

Rozmowa Putina i Erdogana

O ataku w prowincji Idlib rozmawiali we wtorek prezydenci Rosji i Turcji, Władimir Putin i Recep Tayyip Erdogan - informuje Reuters z Ankary, powołując się na źródła z otoczenia tureckiego przywódcy. Według tych źródeł Erdogan podkreślił, że "takie nieludzkie ataki są nie do przyjęcia". Obaj prezydenci podkreślili znaczenie utrzymania rozejmu w Syrii.

ONZ: Asad odpowiedzialny za ataki

W styczniu Reuters informował, że ONZ i Organizacja do spraw Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) po raz pierwszy uznały, iż odpowiedzialność za użycie broni chemicznej w Syrii ponosi prezydent tego kraju Baszar al-Asad i jego brat.

Z raportu wynikało, że za serię ataków z użyciem gazów bojowych, do których doszło w latach 2014-2015, odpowiada Asad, jego młodszy brat Maher al-Asad, który dowodzi elitarną 4. Dywizją Pancerną, a także minister obrony, szef wywiadu wojskowego oraz spora grupa wysokiej rangi oficerów, w tym czterech dowódców sił powietrznych.

Przedstawiciel rządu Asada powiedział wówczas Reutersowi, że oskarżenia ekspertów są bezpodstawne.

Autor: mm,kg/sk/jb / Źródło: PAP, Reuters

Tagi:
Raporty: